10 tys. ludzi zgromadziło się w "piątek oczyszczenia i rozliczenia" na kairskim placu Tahrir, domagając się sprawiedliwości, jasnego planu demokratyzacji kraju i przyspieszenia reform. Podobne protesty odbyły się też w Suezie i Aleksandrii.
Wśród Egipcjan narasta frustracja, ponieważ niewiele zmieniło się w pięć miesięcy od powstania, które 11 lutego obaliło prezydenta Hosniego Mubaraka. Zamieszki i protesty rozszerzają się, ponieważ zdaniem wielu wojskowe władze, które objęły rządy po obaleniu Mubaraka, nie spieszą się z osądzeniem policjantów i przedstawicieli poprzedniego reżimu, oskarżanych o śmierć niemal 900 protestujących.
Rewolucja przyniosła nam troszeczkę wolności, ale my chcemy więcej. Władza sobie z nas szydzi. Myśli, że rewolucja się skończyła i że wszystko zostanie po staremu Powiedział agencji AFP jeden z manifestujących
"Chcemy więcej"
Jeden z manifestujących powiedział agencji AFP: - Rewolucja przyniosła nam troszeczkę wolności, ale my chcemy więcej. Władza sobie z nas szydzi. Myśli, że rewolucja się skończyła i że wszystko zostanie po staremu.
Na tablicy trzymanej przez innego manifestanta można było przeczytać: "Nie zobaczyliśmy zmian. Obaliliśmy Mubaraka, a teraz mamy marszałka". Na czele rządzącej obecnie Egiptem Najwyższej Rady Wojskowej stoi były wieloletni minister obrony, marszałek Mohammed Husejn Tantawi.
"Wszystko idzie w złym kierunku"
Wcześniej w tym tygodniu w Suezie zwolniono za kaucją siedmiu policjantów, którzy odpowiadają w procesie za zabicie protestujących ludzi. Zwolnienie ich doprowadziło do dwudniowych zamieszek, kiedy rodziny zabitych chciały oskarżyć sąd o korupcję. Gniew ludzi wywołało również oddalenie oskarżeń o korupcję wobec innych byłych przedstawicieli reżimu Mubaraka.
Według protestujących "wszystko idzie w złym kierunku": cywilów sądzą sądy wojskowe, a procesy przedstawicieli służb bezpieczeństwa są odwlekane, lub oni sami oczyszczani z zarzutów.
Punkty kontrolne
Jak pisze agencja AP, wokół placu Tahrir manifestujący rozmieścili punkty kontrolne, by zapobiec mieszaniu się łobuzerii i prowokatorów w pokojową demonstrację. W okolicy nie widać było policji ani wojskowych.
Na transparentach widniały hasła wzywające do "odpłaty zabójcom męczenników", a ulotki wyliczały, czego domagają się protestujący: "Prawdziwego oczyszczenia. Prawdziwego rządu. Prawdziwych procesów".
W piątek, nazwany dniem "oczyszczenia i rozliczenia", do protestu przyłączyli się członkowie Bractwa Muzułmańskiego i ultrakonserwatywni salafici (ruch religijny i polityczny postulujący odrodzenie islamu poprzez powrót do jego pierwotnych źródeł). Wcześniej nie brali oni udziału w piątkowych manifestacjach.
"Hosni, wychodź!"
Część protestujących na placu Tahrir wzywa do przedłużenia manifestacji, aż do skutku. Nie wiadomo, czy do tego dojdzie, ale na placu ustawiono kilkadziesiąt namiotów.
W kurorcie Szarm el-Szejk nad Morzem Czerwonym tłumy protestujących przed szpitalem, w którym przebywa w areszcie domowym Mubarak, domagają się dowodu, że rzeczywiście były przywódca tam jest. "Hosni, wychodź!" - wykrzykiwali.
By załagodzić nastroje społeczne, egipska komisja śledcza oskarżyła w czwartek 25 osób, w tym współpracowników Mubaraka, o spowodowanie śmierci i próby zabójstwa: 2 lutego, w decydującej fazie antyprezydenckich demonstracji, sprzymierzeńcy Mubaraka wtargnęli konno i na wielbłądach w tłum, stwarzając zagrożenie dla życia ludzi.
Źródło: PAP