Pierwsze takie spotkanie od 11 lat. "Brak kontaktów pomiędzy sąsiadami jest nienormalny"


Prezydent Rosji Władimir Putin powiedział w czwartek na spotkaniu z estońską prezydent Kersti Kaljulaid, że brak kontaktów między władzami sąsiadujących państw nie jest normalną sytuacją. Wizyta prezydent Estonii odbywa się po ośmioletniej przerwie.

Rozmowy Kersti Kaljulaid w Moskwie były pierwszym pełnowartościowym spotkaniem prezydentów Rosji i Estonii od 2008 roku.

"Nienormalny" brak kontaktów

Władimir Putin wspomniał o około dziesięcioletniej przerwie w spotkaniach na wysokim szczeblu i zauważył, że "brak kontaktów pomiędzy osobami i organami oficjalnymi, pomiędzy sąsiadami, jest oczywiście nienormalny".

Rosyjski prezydent ocenił, że oba kraje mają "obiektywnie wspólne interesy związane z regionem Morza Bałtyckiego, w tym kwestie bezpieczeństwa, ekologii, związane z transportem i tranzytem".

Media w Tallinie podały, powołując na wypowiedź Kaljulaid dla prasy estońskiej, że prezydent zaprosiła Putina do Estonii, na kongres narodów ugrofińskich w Tartu w 2020 roku. Putin - według Kaljulaid - nie powiedział, czy przyjmuje zaproszenie.

Strona rosyjska wskazywała przed spotkaniem, że chce omówić sprawy budzące wzajemne zaniepokojenie. Kreml w materiałach zapowiadających wizytę oświadczył m.in., że w Estonii "obserwowane są nawroty heroizowania nazizmu", zarzucił również władzom estońskim działania mające na celu "wyrugowanie języka rosyjskiego i zawężenie rosyjskojęzycznej sfery edukacyjnej".

Wizyta na tle napięć

Wizyta Kaljulaid odbyła się na tle tych właśnie napięć pomiędzy Rosją i Estonią, jak i aktywnego zaangażowania Estonii w działania NATO i poparcia dla sankcji przeciwko Rosji. Wieloletnia przerwa w kontaktach prezydentów dotyczy nie tylko Estonii, ale i pozostałych państw bałtyckich. Z prezydent Litwy Dalią Grybauskaite Putin spotkał się w 2010 roku - jako premier; w tym samym roku Moskwę odwiedził ówczesny prezydent Łotwy Valdis Zatlers. Oficjalnie celem jednodniowej wizyty Kaljulaid było otwarcie po renowacji budynku ambasady Estonii w Moskwie. Placówka ta mieści się w nim od 1920 roku. Rok później przybył do Moskwy ambasador niepodległej Estonii. Po 1940 roku, gdy ZSRR anektował państwa bałtyckie, gmach stał się siedzibą przedstawicielstwa Estońskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej przy rządzie ZSRR. W 1991 roku, po uznaniu przez Moskwę niepodległości Estonii, misja znów stała się ambasadą. Na uroczystości otwarcia tej historycznej placówki Kaljulaid podkreśliła, że jej obecność w Moskwie jest "wyraźnym znakiem, że Estonia jest gotowa do współpracy i dialogu".

Spór o granicę

Rosyjska agencja TASS sygnalizowała przez wizytą, że podczas rozmów prezydenci prawdopodobnie poruszą kwestię traktatów granicznych. Estonia jest jedynym państwem NATO, które nie ratyfikowało traktatu granicznego z Rosją. Była ostatnim z państw bałtyckich, które po rozpadzie ZSRR podpisało z Moskwą porozumienie o granicy. Punktem sporu był m.in. tekst estońskiej preambuły, w której znalazł się zapis odwołujący się do deklaracji parlamentu Estonii z 1992 roku, mówiącej o "bezprawnej aneksji" Estonii przez ZSRR.

W 2012 roku na żądanie Rosji do traktatów granicznych dodano zapis o braku wzajemnych roszczeń terytorialnych. Chodziło - potencjalnie - o ziemie, które Estonia uzyskała w wyniku układu pokojowego z Tartu z 1920 roku. Ziemie te (na wschodnim brzegu Narwy i w rejonie peczorskim w obwodzie pskowskim) po 1940 roku ZSRR pozostawił po stronie rosyjskiej. Obecna granica przebiega według linii dzielącej republiki radzieckie, a nie według układu z Tartu, który Rosja uważa za nieważny.

Ze względu na stan stosunków obu krajów w Estonii decyzja Kaljulaid o odwiedzeniu Moskwy - o wizytę poprosiła strona estońska - wzbudziła niejednoznaczne reakcje. W Moskwie rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył po rozmowach, że dotyczyły one obaw Tallina w sferze bezpieczeństwa, które - jak zapewnił - są bezpodstawne i sztucznie podsycane przez NATO. - Rosja nie stanowi zagrożenia dla żadnego ze swoich sąsiadów - oświadczył Pieskow.

Autor: momo/adso / Źródło: PAP