Jak poinformowała policja metropolitarna, w sobotnim marszu pod hasłem "Zjednocz Królestwo" wzięło udział około 110 tysięcy osób. Wydarzenie zorganizował skrajnie prawicowy aktywista Tommy Robinson, który powiedział, że jest ono "największą demonstracją w historii Wielkiej Brytanii" i "festiwalem wolności słowa".
Zwrócił się on też do demonstrantów mówiąc, że są "częścią fali patriotyzmu, która zalała cały kraj". - Dzisiaj pojawiła się iskra rewolucji w Wielkiej Brytanii, to jest nasz moment. (…) Rewolucja już się rozpoczęła - stwierdził.
Wielu uczestników przyniosło ze sobą flagi narodowe, angielskie, amerykańskie i izraelskie, a także transparenty z napisami "Zatrzymajcie łodzie", "Charlie Kirk RIP" oraz "Dość tego, ratujcie nasze dzieci". Charlie Kirk był znanym amerykańskim prawicowym publicystą i mówcą - został śmiertelnie postrzelony 10 września podczas spotkania ze studentami w Utah.
Podczas marszu doszło do głośnej krytyki brytyjskiego premiera Keira Starmera. Tłum skandował: "Czyja ulica? Nasza ulica", "Anglia" i "Tommy".
Podczas wiecu połączono się z amerykańskim miliarderem Elonem Muskiem. Zwrócił się on do tłumu za pośrednictwem łącza wideo, wyrażając krytyczne uwagi pod adresem Starmera, oskarżając go o "szybko rosnącą erozję Wielkiej Brytanii". Musk wezwał także protestujących do "rozwiązania parlamentu".
"Uchodźcy mile widziani". Kontrmanifestacja
W tym samym czasie w Londynie, kiedy odbywał się marsz zwolenników Robinsona, inną trasą ulicami Londynu przechodził "Marsz przeciwko faszyzmowi" zorganizowany przez grupę Stand Up to Racism z udziałem około 5 tysięcy osób.
Uczestnicy przynieśli ze sobą transparenty między innymi z napisami: "Uchodźcy mile widziani" oraz "Różnorodna Wielka Brytania". Zaczęli skandować: "Wstańcie, walczcie" i "Jesteśmy kobietami, nie damy się uciszyć, powstrzymajmy faszystów teraz".
Doszło do ataków na funkcjonariuszy
Obie demonstracje były oddzielone od siebie kordonem policji, w tym konnych patroli. Uczestnicy marszu skrajnej prawicy zaatakowali funkcjonariuszy rzucając w ich stronę szklanymi butelkami i innymi przedmiotami. Jak poinformowała policja metropolitarna, w czasie starć zastało zatrzymanych co najmniej dziewięć osób.
Akty agresji potępiła na platformie X ministra spraw wewnętrznych Shabana Mahmood. "Prawo do pokojowego protestu jest fundamentalne dla naszego kraju. (…) Potępiam jednak tych, którzy zaatakowali i zranili funkcjonariuszy policji. Każdy, kto bierze udział w działalności przestępczej, będzie musiał zmierzyć się z całą surowością prawa" - oświadczyła.
Nad bezpieczeństwem uczestników demonstracji w Londynie czuwało 1600 funkcjonariuszy policji, w tym 500 sprowadzono z jednostek spoza stolicy.
Autorka/Autor: fil, kgr/tr
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/TAYFUN SALCI