Angielska policja wszczęła dochodzenie, które ma ustalić, czy grupa strażaków z Dorset and Wiltshire Fire Service fotografowała ciała kobiet, które zginęły w wypadkach samochodowych. Miejscowe funkcjonariuszki straży pożarnej udostępniły dziennikarzom "dziesiątki wulgarnych zdjęć i wiadomości", które ich koledzy mieli przesyłać sobie na komunikatorze internetowym.
Według jednej z zachowujących anonimowość funkcjonariuszek straży pożarnej, jej koledzy z pracy mieli fotografować kobiety, które zginęły w wypadkach, a następnie udostępniać ich zdjęcia na nieformalnej grupie w komunikatorze WhatsApp. Publikowali tam też "poniżające komentarze" na temat ofiar. - Widziałam, jak komentowali rodzaj bielizny, którą kobiety miały na sobie w czasie wypadku - powiedziała ITV News anonimowa informatorka. - Wydobycie (z wraku - red.) ciała kogoś, kto nie żyje, powinno cię (emocjonalnie -red.) rozerwać na strzępy, a nie sprawić, że będziesz chciał zrobić zdjęcie i później z niego żartować - dodała.
Jak podały brytyjskie media, dochodzenie w sprawie prowadzi policja, odrębne śledztwo wszczęła też straż pożarna, w której pracują mężczyźni wymienieni przez anonimowe informatorki.
Oskarżeni pozostają na stanowiskach
Funkcjonariuszki udostępniły mediom dziesiątki wulgarnych zdjęć i wiadomości. - Nigdy nie chciałabym zobaczyć takiego zdjęcia, to odrażające. A potem musisz wrócić do pracy - powiedziała ITV News Sarah. To fikcyjne imię, ona również chce zachować anonimowość. Co najmniej jedna osoba, która przesłała jej zdjęcia, te same fotografie wysłała innej kobiecie.
Zarzuty nie dotyczą tylko fotografowania ciał zmarłych. Kilka kobiet powiedziało ITV News o przypadkach molestowania seksualnego na posterunkach i strażaku, który miał żądać "przysługi seksualnej" na miejscu pożaru.
Kolejne zarzuty pojawiły się w następstwie śledztwa dziennikarskiego, przeprowadzonego przez ITV News w 2022 roku. Stacja znalazła dowody na to, że dwóch strażaków z Dorset and Wiltshire Fire Service (które zasięgiem obejmuje obszar kilku hrabstw w południowo-zachodniej Anglii - red.), oskarżonych o molestowanie seksualne i przemoc wobec kobiet, pozostało na stanowiskach. Jak dotąd sytuacja nie uległa zmianie.
Oficer powiedział, że nikt jej nie uwierzy
Inna funkcjonariuszka, nazwana przez media Jess (imię zmienione), powiedziała dziennikarzom, że kolega z pracy ją napastował, kiedy byli obecni na miejscu pożaru. - Było późno i ogień w zasadzie przygasał. Ekipa została odesłana po wodę, zostałam z nim sama - wspominała. Mężczyzna miał zaproponować "przysługę seksualną". - Pamiętam, jak po prostu tam siedziałam, myśląc tylko: "Chłopaki, proszę, wracajcie szybko. Czemu to tak długo trwa? Gdzie oni są?" - dodała Jess. Od tej pory czuje się bezbronna, chociaż już wcześniej słyszała, że jeśli jej zależy na karierze, "w zamian będzie musiała zapewnić seks".
Jeden z funkcjonariuszy usiłował ją zmusić do seksu w czasie szkolenia, argumentując, że jest oficerem, więc powinna robić, co każe. - Kazał mi się rozebrać i powiedział, że jeśli się pospieszymy, będziemy mogli uprawiać seks, zanim ktokolwiek z ekipy wróci - wyznała Jess ITV News. Kiedy powiedziała napastnikowi, że zgłosi sprawę, odpowiedział, że nikt jej nie uwierzy. - To najgorsze uczucie na świecie, że bez względu na to, co zrobimy, zawsze będziemy tylko obiektem seksualnym - dodała kobieta.
ZOBACZ TEŻ: Została zgwałcona podczas służby na okręcie podwodnym. Gdy zaszła w ciążę, usłyszała, że "przynosi wstyd"
"Głębokie zaniepokojenie zarzutami"
Do wypowiedzi funkcjonariuszek odniósł się Ben Ansell, główny oficer straży pożarnej z Dorset and Wiltshire Fire Service. W rozmowie z brytyjską stacją telewizyjną sprawy poruszone przez kobiety określił jako "głęboko niepokojące". - Ponieważ w grę wchodzą zarzuty o zachowanie przestępcze, natychmiast zaalarmowaliśmy policję, aby można było podjąć odpowiednie działania. Zlecam również niezależne dochodzenie - zapowiedział. Zapewnił też, że pracownicy będą mieli możliwość skontaktowania się z "niezależną organizacją" oraz skorzystania ze specjalnej infolinii.
Relacjonujący sprawę dziennikarz Paul Brand we wtorek, 31 stycznia, opublikował wpis na Twitterze, w którym odnotował, że His Majesty's Inspectorate of Constabulary, Fire and Rescue Services (HMICFRS), czyli niezależny organ zajmujący się kontrolą działalności policji i innych służb, który tydzień wcześniej pozytywnie oceniał kulturę pracy w Dorset and Wiltshire Fire Service, przekazał "głębokie zaniepokojenie zarzutami" i zapewnił pomoc w dokładnym zbadaniu sprawy.
ZOBACZ TEŻ: Ciało 23-letniej didżejki znaleziono w walizce w śmietniku. Aresztowany miał mieć na jej punkcie "obsesję"
Źródło: ITV News, Sky News
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock