Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu odrzucił wniosek rodziców 12-letniego Archiego Battersbee. Wnioskowali oni o interwencję w sprawie decyzji brytyjskiego sądu o odłączeniu chłopca od aparatury podtrzymującej życiowe funkcje. Matka chłopca przyznała, że jest "całkowicie przybita" decyzją, wspominając, że była to jej "ostatnia opcja". Archie został znaleziony nieprzytomny w swoim domu w Essex na początku kwietnia. Lekarze ocenili, że pień jego mózgu obumarł.
O tym, że chłopiec ma zostać odłączony od aparatury podtrzymującej życie w środę o godzinie 12 (11 czasu brytyjskiego), we wtorek późnym wieczorem informowała matka Archiego. Zapowiedziała wtedy, że aby temu zapobiec, sprawa zostanie wcześniej skierowana do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Wniosek do Strasburga przedstawiciele rodziny złożyli przed godziną 9. Zapowiadali, że jego rozpatrzenie może zająć do 24 godzin, a w tym czasie szpital ma nie podejmować w stosunku do chłopca żadnych czynności. Potwierdził to cytowany przez BBC przedstawiciel Barts NHS Health Trust, zarządzający Królewskim Szpitalem w Londynie, gdzie leży Archie. Jak powiedział, żadne zmiany w leczeniu chłopca nie zostaną wprowadzone, dopóki nie zostaną rozwiązane zagadnienia prawne.
- Czujemy ogromną ulgę - mówiła wtedy, cytowana przez BBC, mama Archiego. - Mamy nadzieję i modlimy się, by trybunał przychylił się do naszego wniosku. Nie zrezygnujemy z walki o Archiego do końca - dodała.
Europejski trybunał odrzuca wniosek
Reuters po godzinie 20 czasu polskiego (19 w Wielkiej Brytanii) podał, że Trybunał w Strasburgu odrzucił wniosek Hollie Dance i Paula Battersbee, rodziców chłopca. W oświadczeniu przekazano między innymi, że "Trybunał nie będzie ingerował w decyzje sądów krajowych, aby umożliwić wycofanie leczenia podtrzymującego życie".
Złożony wniosek nie miał na celu orzeczenie przez Trybunał, czy zaprzestanie podtrzymywania życia leży w najlepszym interesie Archiego - jak wcześniej rozstrzygnęły brytyjskie sądy - ale o uznanie jego praw na mocy ONZ-owskiej Konwencji o prawach osób z niepełnosprawnościami. Była to najprawdopodobniej ostatnia prawna możliwość zatrzymania odłączenia chłopca od aparatury podtrzymującej życie, bo wcześniej jego rodzice wyczerpali wszystkie drogi w brytyjskim wymiarze sprawiedliwości.
Matka chłopca po tej decyzji przyznała, że jest "absolutnie przybita". - To była nasza ostatnia opcja - powiedziała dziennikarzom przez łzy, przed szpitalem, w którym leży chłopiec. - To koniec - dodała.
- To była ostatnia rzecz (do zrobienia - red.), prawda? Znowu nasz kraj zawiódł 12-letnie dziecko - zacytowało matkę BBC.
Decyzja sądu podjęta "z ciężkim sercem"
Sądowa batalia rodziców o podtrzymywanie funkcji życiowych chłopca trwała od maja. Wtedy lekarze po raz pierwszy uznali, że odłączenie go od aparatury będzie najlepszym wyjściem. Podczas poniedziałkowej rozprawy brytyjski Sąd Apelacyjny uznał, że lekarze mogą zgodnie z prawem odłączyć aparaturę podtrzymującą funkcje życiowe. "Każdy dzień kontynuowania leczenia podtrzymującego życie jest sprzeczny z jego (Archiego - red.) dobrem" - tłumaczył decyzję sędzia, sir Andrew McFarlane.
Chłopiec miał zostać odłączony od aparatury jeszcze tego samego dnia, termin był jednak później kilkakrotnie przekładany. W tym czasie rodzice Archiego starali się o sądowe wstrzymanie procedury. We wtorek po południu ich wniosek został odrzucony przez brytyjski Sąd Najwyższy. "Nawet jeśli podtrzymywanie życia byłoby kontynuowane, Archie zmarłby w ciągu kilku najbliższych tygodni z powodu niewydolności narządów" - zaznaczyli sędziowie w uzasadnieniu swojej decyzji. Dodali, że mają "ogromne zrozumienie dla oddanych rodziców Archiego", a decyzję podjęli "z ciężkim sercem".
Po decyzji Sądu Najwyższego matka 12-latka mówiła mediom, że jest "zawiedziona" tym, jak działa brytyjski system. "W tym kraju nie ma żadnych innych opcji: albo Archie jest przytomny, albo umiera" - mówiła Dance.
Jak informował w środowy poranek dziennik "Daily Mail", najbliżsi Archiego noc z wtorku na środę spędzili przy jego łóżku. W ostatnich godzinach przed planowanym odłączeniem aparatury podtrzymującej życie rodzina puszczała chłopcu jego ulubioną muzykę i programy telewizyjne. Jak poinformowała szwagierka chłopca, Ella Carter, czytali mu też listy ze słowami wsparcia od gwiazd boksu, Archie trenował bowiem sztuki walki oraz gimnastykę.
Niebezpieczne wyzwanie internetowe
Archie Battersbee został znaleziony nieprzytomny w swoim domu w Southend w hrabstwie Essex 7 kwietnia. Chłopiec trafił do szpitala, jednak nie odzyskał już przytomności. Jak informowało BBC, lekarze zajmujący się przypadkiem 12-latka stwierdzili, że pień jego mózgu obumarł.
Matka Archiego uważa, że chłopiec mógł stracić przytomność w wyniku internetowego wyzwania, w którym brał udział. Kobieta zaapelowała w ostatnich dniach do innych rodziców, by upewnili się, że ich dzieci nie biorą udziału w takich wyzwaniach. Mogą one polegać m.in. na podduszaniu się aż do utraty świadomości. Ta popularna wśród tiktokerów praktyka doprowadziła już do opisywanych przez media przypadków śmiertelnych w USA oraz we Włoszech.
O tym, że rodzice często nie zdają sobie sprawy, jak potężnym narzędziem są media społecznościowe, mówił komentując niebezpieczne wyzwania w mediach społecznościowych dr Maciej Dębski, prezes fundacji "Dbam o Mój Z@sięg", zajmującej się edukacją społeczeństwa na temat cyfrowej higieny i profilaktyki e-uzależnień wśród dzieci, młodzieży i dorosłych. Jego zdaniem rodzice powinni dzielić dziś swoją uwagę między świat rzeczywisty a wirtualny. "Rodzice często zapominają, że trzeba dorosnąć do używania pewnych aplikacji. Rodzic musi wiedzieć, że gdy daje dziecku dostęp do Internetu, daje mu dostęp do całego świata. My dorośli sobie w tym świecie mniej więcej radzimy, chociaż nie mamy wszystkiego poukładanego w głowie w zakresie korzystania w sieci. Ale 12-13-latek może sobie totalnie nie poradzić" - mówił dr Dębski.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałabyś/chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tu znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc - zarówno dzieciom, jak i dorosłym.
Źródło: "The Guardian", Sky News, BBC, tvn24.pl, Reuters, PAP