Dotkliwą porażkę w wyborach lokalnych w Wielkiej Brytanii poniosła rządząca Partia Konserwatywna. Straciła ona ponad tysiąc mandatów radnych, czyli jedną trzecią tych, których broniła. Zgoła inne nastroje panują wśród polityków Partii Pracy i Liberalnych Demokratów.
Do północy z piątku na sobotę czasu polskiego ogłoszono wyniki z 228 spośród 230 jednostek samorządu terytorialnego, w których odbywały się czwartkowe wybory, ale brak rezultatów z dwóch ostatnich nie zmienia ogólnego obrazu.
Z 3365 mandatów radnych Partia Konserwatywna straciła aż 1060 - przed wyborami stratę powyżej tysiąca wskazywano jako najgorszy dla niej scenariusz.
Będący główną partią opozycyjną laburzyści zdobyli 2662 mandatów, co oznacza zysk netto 532, zaś Liberalni Demokraci uzyskali ich 1613 - o 409 więcej niż mieli do tej pory.
Zagrożona pozycja Sunaka
Czwartkowe wybory były najpoważniejszym dotychczas testem dla Partii Konserwatywnej od czasu, gdy w październiku funkcję lidera, a w konsekwencji premiera kraju przejął Rishi Sunak, a kilka tygodni temu krążyły spekulacje, że jeśli konserwatyści przegrają naprawdę dotkliwie, jego pozycja jako lidera może być zagrożona.
Jednym względnym pocieszeniem dla rządzącego od 13 lat ugrupowania jest to, że według przedstawionej przez stację Sky News symulacji, gdyby takie wyniki powtórzyły się podczas najbliższych wyborów do Izby Gmin, Partia Pracy - wbrew temu co mówi jej lider Keir Starmer - nie zdobyłaby bezwzględniej większości.
Wybory do Izby Gmin odbędą się najprawdopodobniej w przyszłym roku.
Źródło: PAP