Papież Franciszek odrzucił zarzuty z czasów dyktatury w Argentynie

Źródło:
PAP

Papież odrzucił stawiane mu zarzuty z czasów dyktatury w Argentynie. Wobec Franciszka padły oskarżenia, że jako przełożony jezuitów w swojej ojczyźnie był odpowiedzialny za to, że dwóch jego współbraci zostało aresztowanych przez juntę i było torturowanych.

Papież Franciszek podczas spotkania z jezuitami w Budapeszcie 29 kwietnia złożył wyjaśnienia w sprawie stawianych mu zarzutów z czasów dyktatury w Argentynie. Zapis rozmowy ze spotkania w nuncjaturze w stolicy Węgier opublikowało we wtorek jezuickie włoskie pismo "La Civilta Cattolica".

W czasie rozmowy z węgierskimi jezuitami Franciszek odniósł się do sprawy księży Ferenca Yalicsa i Orlando Yorio, porwanych i torturowanych w 1976 roku przez wojskową juntę w Argentynie.

Papież: to legenda, by mnie zaatakować

W przeszłości stawiano mu zarzuty, że był odpowiedzialny za to, że trafili w ręce oprawców. "To legenda, by mnie zaatakować" - oświadczył papież.

"Ferenc Jalics i Orlando Yorio pracowali w dzielnicy ludowej i pracowali dobrze. Jalics był moim ojcem duchowym i spowiednikiem na pierwszym i drugim roku teologii. W dzielnicy, gdzie pracował, była komórka partyzantów. Ale dwaj jezuici nie mieli z nimi nic wspólnego, byli pasterzami, nie politykami" - mówił papież.

"Zostali uwięzieni jako niewinni. Nie znaleziono niczego, by ich oskarżyć, ale spędzili dziewięć miesięcy w więzieniu, doznając gróźb i tortur. Potem zostali uwolnieni, lecz to pozostawia głębokie rany" - mówił Franciszek.

Następnie dodał: "Jalics przyszedł do mnie od razu i rozmawialiśmy. Poradziłem mu, żeby pojechał do swojej matki do Stanów Zjednoczonych. Sytuacja była naprawdę zbyt niejasna i niepewna. Potem narodziła się legenda, że to ja ich przekazałem".

Papież dodał, że miesiąc temu Konferencja Episkopatu Argentyny opublikowała dwa z trzech przewidzianych tomów z dokumentami dotyczącymi relacji między Kościołem a juntą wojskową. "Wszystko tam znajdziecie" - oświadczył.

Papież: dano mi możliwość wybrania, gdzie ma odbyć się przesłuchanie

Franciszek powiedział również, że po zakończeniu rządów wojskowej junty "Jalics poprosił go o pozwolenie na przyjazd na rekolekcje w Argentynie".

"Zaprosiłem go i odprawiliśmy razem mszę. Potem spotkałem go znów jako arcybiskup i już jako papież, przyjechał do Rzymu. Zawsze utrzymywaliśmy relacje. Ale kiedy przyjechał ostatnim razem do mnie do Watykanu, widziałem, że cierpi, bo nie wiedział, jak ze mną rozmawiać. Był dystans. Rany z przeszłości zostały tak we mnie, jak i w nim, bo obaj przeżyliśmy te prześladowania" - stwierdził papież.

Następnie powiedział: "Niektórzy z rządu chcieli 'obciąć mi głowę' i wyciągnęli nie tyle ten problem Jalicsa, ale zakwestionowali wręcz całą moją działalność w czasie dyktatury. Pozwali mnie. Dano mi możliwość wybrania, gdzie ma odbyć się przesłuchanie. Wybrałem siedzibę Kurii. To trwało 4 godziny i 10 minut".

Papież: robiłem to, co uznałem, że trzeba robić

Opowiedział także o tym, że już jako papież spotkał się w Rzymie z dwoma sędziami z tamtej sprawy. "Powiedziałem jednemu: zasługuję po stokroć na karę, ale nie z tego powodu. Mówiłem mu, by żył w spokoju w związku z tą sprawą. Tak, zasługuję na osąd za moje grzechy, ale w tej kwestii chcę, by była jasność" - zaznaczył Franciszek.

Dodał, że od innego sędziego usłyszał, że "otrzymali oni wskazówkę od rządu, by go skazać". Papież powiedział, że "w latach dyktatury robił to, co uznał, że trzeba robić, by bronić innych".

Autorka/Autor:asty/kab

Źródło: PAP