- Jesteśmy poważnie zaniepokojeni prowokacyjnymi działaniami wojsk ukraińskich - oznajmił Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla. Na wschodzie Ukrainy w ciągu ostatniej doby wybuchły gwałtowne walki, o których zapoczątkowanie Kijów oskarża separatystów. Rosjanie mają jednak inne zdanie.
Pieskow zapewnił, że wydarzenia na wschodzie Ukrainy są w Moskwie "uważnie obserwowane". Oznajmił przy tym, że na Kremlu nikt nie ma wątpliwości co do tego, kto jest winny. - Prowokacyjne działania wojsk ukraińskich prowokują tę sytuację - stwierdził rzecznik Kremla, wzywając jednocześnie obie strony konfliktu do "bezwarunkowego" wprowadzenia w życie porozumień z Mińska.
Mniej zdecydowany we wskazywaniu winnego był szef rosyjskiego MSZ, Siergiej Ławrow. - Kimkolwiek są ci, którzy próbują zaostrzyć sytuację na linii kontaktu, świadomie lub nieświadomie dążą do powstrzymania postępu w rozmowach politycznych, ekonomicznych i humanitarnych - oznajmił. - Tak długo jak trwają walki, jest wymówka od niezajmowania się reformami politycznymi - dodał. Głos w sprawie zabrali też Amerykanie. Na rutynowej konferencji prasowej rzecznik Departamentu Stanu oznajmił, że "połączony atak separatystów i Rosjan jest nie do zaakceptowania". - To może doprowadzić do dalszych kosztów dla Rosji - stwierdził.
Starcia pod Marjinką
Walki w Donbasie wybuchły opodal miejscowości Marjinki, położonej około 20 kilometrów na zachód od centrum Doniecka. Ukraiński sztab generalna oznajmił, że separatyści przypuścili w środę "zmasowaną ofensywę”. Mieli użyć dziesięć czołgów i do tysiąca ludzi, a atak wsparły samobieżne haubice 2S1 "Gwozdika" (Goździk). Zdania co do oceny środowych działań separatystów są podzielone wśród samych przedstawicieli władz ukraińskich. O "ofensywie" separatystów mówił rzecznik wojskowy Jewhen Siłkin i przedstawiciele Sztabu Generalnego. Tymczasem rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) w Kijowie Andrij Łysenko powiedział na briefingu, że trudno mówić o ofensywie na dużą skalę, gdyż trwa atak na niewielkim odcinku frontu.
Autor: mk\mtom / Źródło: reuters, pap
Źródło zdjęcia głównego: MO Ukrainy