"Rosyjskim generałem" z Debalcewego okazał się emerytowany pułkownik

Debalcewe zdobywał wiceszef sił lądowych Rosji
Debalcewe zdobywał wiceszef sił lądowych Rosji
TVN24 Biznes Świat
Czytelnicy "Nowoj Gaziety" ustalili tożsamość mężczyzny, w którym wcześniej szukano rosyjskiego generała TVN24 Biznes Świat

Czytelnicy opozycyjnej "Nowoj Gaziety" pomogli ustalić tożsamość mężczyzny, w którym rosyjskie i ukraińskie media rozpoznały zastępcę dowódcy sił lądowych Rosji, generała Aleksandra Lencowa. "To nie Lencow walczył po stronie separatystów w Debalcewem, a emerytowany pułkownik z obwodu orenburskiego, który chciał uciec od problemów finansowych" – pisze „Nowaja Gazieta”

"Nazywa się Naił Nurułłin, jest 53-letnim emerytowanym pułkownikiem, który przyszedł do Donbasu z miejscowości Buzułuk w obwodzie orenburskim. Ma charakterystyczną bliznę na policzku, pamiątkę po wojnie w Afganistanie. W 1983 r. Nurułłin ukończył szkołę pograniczników w kazachskiej Ałma Acie. Zdobył wiele nagród i medali. Po odejściu z wojska osiedlił się w obwodzie orenburskim, gdzie założył małą firmę budowlaną - pisała rosyjska "Nowaja Gazieta".

Dziennik relacjonował, że "kłopoty emerytowanego pułkownika zaczęły się, gdy zmarła jego żona, zostawiając mu dwoje dzieci. Później zmarł kolega, którego Nurułłin był żyrantem. Bank zażądał spłaty kredytu. Pułkownik pieniędzy nie miał. W kłopoty popadła także jego firma, gdyż zleceniodawcy przestali płacić za wykonaną pracę".

"Co mam zrobić?"

Czytelnicy "Nowoj Gaziety", którzy pomogli ustalić tożsamość Nurułłina, odnaleźli także rozpaczliwy list, który pułkownik napisał na Facebooku w 2014 r. i w którym prosił o pomoc.

"W Afganistanie przeżyłem i nie straciłem godności, ale wpadłem w bagno. Tonę w długach, nie mogę się wywiązać wobec ludzi, którzy mi pomogli. Co mam zrobić? Strzelić sobie w czoło?" - pytał pułkownik.

"Nowaja Gazieta" podkreśla, że Nurułłin pojechał walczyć na wschód Ukrainy, by zginąć. Ale nie zginął.

Człowiek w uszance

17 lutego pojawił się na rozpowszechnionym przez separatystów wideo, w którym do ustawionych w szeregu jeńców ukraińskich, którzy trafili do niewoli w trakcie przegranych walk o Debalcewe, przemawiał zastępca "milicji" samozwańczej Ługańskiej Republiki Donieckiej Witalij Kisielow.

"Nowaja Gazieta" zwróciła uwagę na stojącego obok niego mężczyzny w uszance i mundurze polowym. "Mężczyzna ten jest łudząco podobny do generała rosyjskiego Aleksandra Lencowa. Aby rozwiać wątpliwości, zwróciliśmy się do 'rzecznika przywódcy' Ługańskiej Republiki Ludowej z prośbą, by pomógł nam zidentyfikować 'generała Lencowa' - pisała "Nowaja Gazieta".

W odpowiedzi dziennik otrzymał notatkę z napisem: "Wiemy tylko tyle, że używa pseudonimu 'Justas'”.

Informacja o Lencowie zaczęła się jednak rozprzestrzeniać. "Rozpoznawali" go na zdjęciu nie tylko dziennikarze, ale także aktywiści ukraińskiego Euromajdanu.

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy podejrzewała Lencowa o wspieranie separatystów w walkach w Donbasie. "Generałowie rosyjscy otwarcie dowodzą oddziałami rebeliantów. Uznajemy to za przestępstwo wojenne i łamanie wszelkich norm prawa międzynarodowego" - oświadczył doradca szefa SBU Markijan Łubkiwski.

Głos generała Lencowa

W odpowiedzi na doniesienia medialne generał Aleksandr Lencow nagrał wystąpienie, w którym oskarżył dziennikarzy o kłamstwo. Tłumaczył, że "nie mógł być w Debalcewem, bo znajdował się w tym czasie w Doniecku".

Generał Lencow przebywa na Ukrainie od września zeszłego roku. Jest członkiem grupy rosyjskich i ukraińskich wojskowych oraz przedstawicieli OBWE, którzy monitorują w Donbasie proces przestrzegania porozumień pokojowych zawieranych w Mińsku.

[object Object]
Jacek Czaputowicz o szczycie czwórki normandzkiej w Paryżutvn24
wideo 2/23

Autor: tas\mtom / Źródło: Nowaya Gazieta

Źródło zdjęcia głównego: mil.ru, agencja "Południe-Wschód"

Tagi:
Raporty: