- W momencie kiedy woda się dostanie na najniższy pokład ratunkowy to utrata stateczności takiego statku może następować bardzo szybko - mówił w programie "Wstajesz i wiesz" w TVN24 kapitan Żeglugi Wielkiej Marek Błuś. W środę wieczorem niedaleko Rotterdamu zderzyły się dwa statki. Jeden z nich zatonął.
- To jest najbardziej ruchliwy fragment oceanu, więc tam statki często się mijają. Można powiedzieć, że tam jest ciasno jak na lądzie, więc w takich warunkach łatwo o kolizję - mówił Marek Błuś o wodach w pobliżu portu rotterdamskiego.
Kapita Żeglugi Wielkiej dodał: - W momencie kiedy woda dostanie się na najniższy pokład ratunkowy, to utrata stateczności takiego statku może następować bardzo szybko. Powstały w wyniku kolizji otwór mógł być bardzo duży, a co się z tym wiąże ten statek szybko tonął. To był proces polegający na wywracaniu się tego statku. To może trwać nawet mniej niż 10 minut.
Śmierć czterech osób
Do kolizji doszło w środę wieczorem na Morzu Północnym, około 40-50 kilometrów od portu w Rotterdamie.
Samochodowiec Baltic Ace obsadzony przez 24-osobową załogę, zatonął po staranowaniu przez kontenerowiec Corvus J. 13 osób uratowano, cztery zginęły, w tym jeden Polak. W nocy poszukiwania pozostałych siedmiu członków załogi zawieszono. Wśród zaginionych jest pięciu Polaków.
Autor: bor//gak / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia