Duńczycy wybierają w czwartek parlament - liczący 179 miejsc jednoizbowy Folketing. Tuż przed głosowaniem sondaże pokazywały, że szanse rządzącej Partii Socjaldemokratycznej premier Helle Thorning-Schmidt i konserwatywno-liberalnej partii Venstre są wyrównane.
Do udziału w głosowaniu uprawnionych jest około czterech milionów wyborców w tym liczącym 5,7 mln ludzi kraju. Eksperci podkreślają, że nie pamiętają tak wyrównanej, jeśli chodzi o sondaże, kampanii, która koncentrowała się na gospodarce i imigracji. Wynik głosowania pozostaje wielką niewiadomą. - Naprawdę nie sposób przewidzieć, kto zwycięży - mówi w rozmowie z AFP politolożka z Uniwersytetu Sztokholmskiego profesor Drude Dahlerup.
Łeb w łeb
Według ostatniego sondażu dziennika "Politiken" czerwony blok pięciu lewicowych partii skupionych wokół dotychczasowej premier może liczyć na 49,8 proc. głosów (87 mandatów), a centroprawicowa opozycja także skupiająca pięć ugrupowań - 50,2 proc. (88 mandatów). Ponad 20 proc. wyborców nie wiedziało, na kogo zagłosuje.
W środowym badaniu dla gazety "Jyllands-Posten" zyskują rządzący (51 proc.) w stosunku do centroprawicy (49 proc.). O wygranej jednego z bloków mogą zdecydować głosy mieszkańców autonomicznych Wysp Owczych oraz Grenlandii, którzy nie są brani pod uwagę w sondażach. Walka toczy się także o 260 tys. młodych Duńczyków, którzy po raz pierwszy pójdą głosować. Lokale wyborcze będą czynne do godziny 20. Tradycyjnie spodziewana jest wysoka frekwencja; w poprzednich wyborach parlamentarnych w 2011 r. udział w głosowaniu wzięło 87,7 proc. osób doń uprawnionych.
Autor: mtom / Źródło: PAP