Parlament Ukrainy anulował tzw. ustawy dyktatorskie, ograniczające m.in. prawa obywateli do demonstracji. Za unieważnieniem tych aktów prawnych głosowało 361 posłów w 450-osobowej Izbie. Nie oznacza to jednak, że ustawy już nie obowiązują.
Rada Najwyższa anulowała krytykowane przez opozycję i Zachód ustawy, które znacznie zaostrzyły odpowiedzialność karną za udział obywateli w niesankcjonowanych protestach. Zmiany te ujęte były m.in. w ustawie nr 3879, za którą deputowani rządzącej większości kontrolowanej przez Partię Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza i partii komunistycznej głosowali przez podniesienie rąk.
Przyjęcie tych ustaw 16 stycznia doprowadziło do zamieszek podczas protestów antyrządowych w Kijowie. W ich wyniku śmierć poniosło sześć osób. Ustawy dyktatorskie łagodziły procedury uchylania immunitetu poselskiego wobec łamiących prawo posłów, co deputowani opozycji odbierali jako instrument do walki z przeciwnikami politycznymi. Oprócz zaostrzenia kar dla uczestników nielegalnych manifestacji zwiększono 16 stycznia odpowiedzialność za rozpowszechnianie "treści ekstremistycznych" oraz podwyższono kary za rozbijanie namiotów w miejscach protestu. Teraz anulowano też kary dla kierowców, którzy poruszają się po drogach w kolumnach liczących ponad pięć pojazdów, a także zakaz demonstracji przed prywatnymi mieszkaniami i domami.
Reakcja na Majdan
Uchwalając dyktatorskie ustawy władze reagowały na miasteczko namiotowe na Majdanie Niepodległości w Kijowie oraz na demonstracje urządzane przez przeciwników rządu przed domami wysokich urzędników państwowych, w tym przed rezydencją Janukowycza.
We wtorek parlament anulował też zapisy dotyczące organizacji pozarządowych. Organizacje finansowane z zagranicy uchylone obecnie przepisy zobowiązywały do dodawania do swej oficjalnej nazwy informacji "organizacja, wypełniająca funkcje agenta obcego państwa". Informacja taka miała widnieć na wszystkich materiałach, rozpowszechnianych przez takie organizacje, w tym także w mediach.
Co to oznacza?
Teraz przewodniczący parlamentu ma maksymalnie pięć dni na przekazanie zmienionych ustaw do podpisu prezydentowi, a ten ma kolejne pięć dni na ich podpisanie lub zawetowanie. Jeśli zostaną podpisane, wejdą w życie jeszcze parę dni później, po ukazaniu się w druku.
Wniosek płynie z tego jeden: tzw. drakońskie ustawy wciąż obowiązują, co wobec dalej toczącej się gry może oznaczać, że obie strony z przyjętych we wtorek zobowiązań mogą w każdej chwili się wycofać.
Jeszcze jeden proceduralny haczyk tkwi w dymisji premiera Mykoły Azarowa. Po tym jak prezydent Wiktor Janukowycz ją przyjął, Azarow zostanie p.o. premiera, co oznacza, że nie można wówczas odwołać żadnego ministra ani gubernatora w tym okresie przejściowym, czyli do powołania nowego premiera. Oznacza to, że np. znienawidzony przez opozycję szef MSW Witalij Zacharczenko byłby nie do ruszenia, podobnie jak regionalni gubernatorzy, których dymisji żądają demonstranci w wielu obwodach.
Autor: gak,mtom / Źródło: PAP, tvn24.pl