Sąd utrzymał blokadę dekretu Trumpa

Źródło:
PAP, Reuters
"Dekrety, które zostały wydane, nie wyglądają dobrze dla społeczności imigranckich"
"Dekrety, które zostały wydane, nie wyglądają dobrze dla społeczności imigranckich" TVN24
wideo 2/6
"Dekrety, które zostały wydane, nie wyglądają dobrze dla społeczności imigranckich" TVN24

Sąd apelacyjny w San Francisco utrzymał w mocy decyzję blokującą rozporządzenie prezydenta Donalda Trumpa. Chodzi o ograniczenie tak zwanego prawa ziemi, czyli prawa do nabywania amerykańskiego obywatelstwa przez dzieci imigrantów, które urodziły się już na terytorium USA. Sąd odrzucił wniosek Departamentu Sprawiedliwości o przywrócenie stosowania dekretu, ale zapowiedział, że znów pochyli się nad sprawą w czerwcu. Równolegle w innych amerykańskich apelacjach toczą się sprawy dotyczące rozporządzenia.

Sąd w USA zdecydował tak, odrzucając w środę wniosek Departamentu Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych. Resort domagał się natychmiastowego przywrócenia zarządzenia wykonawczego wydanego przez prezydenta Donalda Trumpa.

Chodzi o dokument dotyczący ograniczenia stosowania tzw. prawa ziemi (z łaciny: ius soli), czyli nabywania obywatelstwa wraz z urodzeniem przez dzieci imigrantów nielegalnie przebywających na terytorium USA oraz imigrantów przebywających w USA na nieimigranckich wizach, jak np. turystycznych czy studenckich.

Eksperci prawni, na których powołuje się stacja NBC News, przekonują, że rozporządzenie Trumpa jest sprzeczne z 14. poprawką do konstytucji USA, która gwarantuje obywatelstwo każdemu dziecku urodzonemu na terytorium Stanów Zjednoczonych.

>> "Najprawdopodobniej będziemy mieć kryzys tysięcy bezpaństwowców urodzonych w USA" <<

Wniosek odrzucony, ale sąd do sprawy wróci

Departament Sprawiedliwości zwrócił się do sądu federalnego w San Francisco o uchylenie decyzji sądu niższej instancji - sądu federalnego w Seattle - który w styczniu zablokował wejście zarządzenia Trumpa w życie. W uzasadnieniu sąd nazwał wówczas rozporządzenie Trumpa "rażąco niekonstytucyjnym".

Odrzucając wniosek, trzyosobowy skład sędziowski stwierdził w środę, że resort nie przedstawił "mocnych dowodów na to, że ma duże szanse na wygraną w tej sprawie" w przypadku sporów prawnych.

Sędzia Danielle Forrest, nominowana za pierwszej prezydentury Trumpa, zakwestionowała argument resortu, że sytuacja wymaga pilnej interwencji. - Zarówno decyzje władzy wykonawczej, jak i ustawodawczej są rutynowo podważane w sądach, zwłaszcza gdy nowa polityka stanowi istotną zmianę w stosunku do dotychczasowej interpretacji przepisów i praktyki - podkreśliła.

Poza odrzuceniem wniosku deparlamentu, sąd zdecydował o skierowaniu sprawy do dalszego rozpatrzenia na czerwcowym posiedzeniu. Sędzia Forrest stwierdziła, że ​​szybkie podjęcie orzeczenia groziłoby podważeniem zaufania publicznego do sędziów, którzy muszą "podejmować decyzje niezależnie od ideologii lub preferencji politycznych".

Poza Forrest w składzie zasiadali także sędzia okręgowy William Canby, mianowany przez rezydenta z ramienia demokratów Jimmy'ego Cartera oraz sędzia okręgowy Milan Smith, mianowany przez prezydenta z ramienia republikanów George'a W. Busha.

Teraz Departament Sprawiedliwości może odwołać się do Sądu Najwyższego USA, który zdominowany jest przez nominatów republikańskich prezydentów w stosunku 6:3 (troje sędziów mianował za pierwszej prezydentury Donald Trump).

Kolejne sądy blokują rozporządzenie

Według NBC News środowe orzeczenie jest pierwszym, w którym sąd apelacyjny odniósł się do decyzji Trumpa dotyczącej obywatelstwa. Stosowanie dekretu zablokowali też sędziowie w Maryland, Massachusetts i New Hampshire. W dwóch z tych spraw trwają już apelacje.

Nowojorski adwokat imigracyjny Marcin Muszyński mówił o potencjalnych losach dekretu tak: - Myślę, że nawet biorąc pod uwagę fakt, że w Sądzie Najwyższym zasiada sześciu konserwatystów, musieliby naprawdę bardzo mocno się nagimnastykować, by uznać te przepisy za zgodne z konstytucją.

Jak dodał, Sąd Najwyższy może też odmówić rozpatrzenia sprawy, co utrzymałoby w mocy wyrok sądu apelacyjnego.

Zdaniem Muszyńskiego, sytuacji nie powinno zmienić również przegłosowanie przez Kongres ustawy na ten temat. Projekt takiego prawa zgłosili pod koniec stycznia republikanie - ogranicza on automatyczne nabywanie obywatelstwa tylko do dzieci obywateli lub posiadaczy "zielonej karty". Jak zaznaczył adwokat, Kongres mógłby zmienić prawo, lecz w drodze przyjęcia poprawki konstytucyjnej, która wymaga 2/3 głosów obydwu izb i zgody 3/4 parlamentów stanowych. Republikanie nie mają w Kongresie wystarczającej przewagi.

Autorka/Autor:akr/ft, adso

Źródło: PAP, Reuters

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/WILL OLIVER / POOL