Skarga wyborcza Trumpa odrzucona. "Prawo stanowe wymaga jedynie, by obserwatorzy byli w pomieszczeniu"

Źródło:
PAP

Sąd Najwyższy Pensylwanii odrzucił skargę wyborczą sztabu prezydenta Donalda Trumpa. Jak orzekł, urzędnicy w Filadelfii nie złamali prawa stanowego, zachowując co najmniej 4,5-metrowy odstęp między obserwatorami a liczącymi głosy.

Sprawa obserwatorów w Filadelfii jest jedną z najgłośniejszych podnoszonych przez prezydenta Donalda Trumpa i jego otoczenie. Przedstawiciele Partii Republikańskiej utrzymują, że z powodu wymaganego od nich zachowania odległości nie widzieli szczegółów na kopertach i w związku z tym nie mogli oceniać, czy procedura liczenia głosów odbywa się prawidłowo. Sztab Trumpa złożył w tej sprawie skargę, a stanowy sąd apelacyjny przychylił się do niej.

Oglądaj TVN24 w internecie>>>

Rudy Giuliani, prawnik reprezentujący Trumpa w Pensylwanii, argumentował, że w Filadelfii obserwatorom przeszkadzała "maszyna Partii Demokratycznej". Jego zdaniem był to przykład na "powszechne ogólnokrajowe wyborcze oszustwo".

Sąd Najwyższy Pensylwanii we wtorek stosunkiem głosów 5 do 2 uchylił wyrok niższej instancji. Orzekł, że "prawo stanowe wymaga jedynie, by obserwatorzy byli w pomieszczeniu, gdzie zliczane są głosy i nie mówi nic o odległości". O niej - zgodnie z wyrokiem - decydować mogą władze danego hrabstwa.

Kilkaset wyborczych skarg

W kluczowych wyborczo stanach obóz prezydenta lub republikanie złożyli łącznie od 3 listopada kilkadziesiąt wyborczych skarg. Dotyczyły one m.in. poszerzenia możliwości głosowania korespondencyjnego czy procesu obserwacji liczenia. Jednak te skargi zakończyły się sukcesem "tylko w kilku niewielkich sprawach" - podał portal The Hill.

"Do tej pory spory sądowe przyniosły niewiele zwycięstw i nie ujawniły żadnych wiarygodnych dowodów, że systematyczne oszustwa lub fałszowanie kart do głosowania wpłynęły na wybory, jak bezpodstawnie twierdzi prezydent Trump" - ocenił The Hill. Skargi wyborcze ekipy kandydata republikanów są przez sądy często odrzucane, tak było m.in. w Michigan. W niektórych przypadkach sam sztab wycofywał się z nich lub, jak w Nevadzie, zmieniał ich treść i skalę zarzutów.

Nadzieje związane z ponownym liczeniem głosów

Czas nie gra na korzyść obecnego gospodarza Białego Domu. W części kluczowych stanów certyfikowanie wyborczych wyników odbędzie się jeszcze w listopadzie. Do głosowania Kolegium Elektorów dojdzie natomiast już za niecały miesiąc - 14 grudnia.

W pierwszych dniach po wyborach sympatycy Trumpa głośno mówili, że nadzieje wiążą z ponownym przeliczeniem głosów. Wiele wskazuje, że taka procedura w Georgii nie wykaże wielkich zmian i nie pozbawi wygranej w tym stanie demokraty Joe Bidena. Co prawda wykryto tu ponad 5 tysięcy nieuwzględnionych wcześniej głosów, ale władze stanowe zaprzeczają, by doszło do powszechnych nieprawidłowości.

Do ponownego przeliczenia głosów może także dojść w Wisconsin, gdzie po spłynięciu wszystkich danych końcowy wynik wykazuje, że Biden ma przewagę ok. 0,6 punktu procentowego, nieco ponad 20 tys. głosów. Różnica jest na tyle niewielka, że na wniosek jednego z kandydatów można przeprowadzić drugie liczenie.

Sztab Trumpa deklarował, że złoży wniosek w tej sprawie. Ma na to czas do godz. 17 czasu lokalnego w środę (północ w Polsce). Punktualnie, gdyż stanowa komisja czas odmierza co do sekundy zegarem atomowym. Wiąże się to jednak z kosztami - uruchomienie tej procedury to ok. 8 mln dolarów. To między innymi z tego powodu sztab Trumpa w mailach i SMS-ach prosi sympatyków o finansowe wsparcie.

"Spora przeszkoda" przy nadrabianiu straty

Obóz republikanina w Wisconsin nie wykazał żadnych powszechnych przypadków oszustw czy nieprawidłowości i wątpliwe jest, by ponowne przeliczenie głosów znacząco zmieniło rezultat - stwierdził The Hill. Były gubernator tego stanu, republikanin Scott Walker, uważa, że 20 tysięcy głosów to "spora przeszkoda" przy nadrabianiu straty.

- Przy przytłaczającej liczbie przegranych i wycofywanych spraw kampania Trumpa nie jest w stanie podważyć wyników w ani jednym ze stanów, a tym bardziej w kilku stanach, które dają razem 36 głosów elektorskich - uznał Rick Hasen, profesor prawa z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Oakland. Przy utrzymującym się na korzyść Bidena podziale głosów elektorskich 306-232 prezydent, by uzyskać reelekcję, musiałby odwrócić wyniki w co najmniej trzech kluczowych wyborczo stanach.

Kolejne karty nieuwzględnione w rezultatach

Tymczasem w trakcie ponownego przeliczania głosów w hrabstwie Fayette w Georgii znaleziono we wtorek 2755 kart wyborczych, których wcześniej nie uwzględniono w rezultatach. Wśród odnalezionych głosów większość była oddana na prezydenta USA Donalda Trumpa. Uwzględniając nowo odnalezione karty przewaga demokraty Joe Bidena nad republikaninem stopniała w Georgii do mniej niż 13 tys. głosów.

Władze stanowe twierdzą, że pracownicy komisji w hrabstwa Fayette za pierwszym razem nie przesłali głosów zapisanych na karcie pamięci. Podobną pomyłkę wykryto w poniedziałek w hrabstwie Floyd w pobliżu Atlanty. Dotyczyła ona ponad 2,6 tysięcy głosów.

Oba przypadki to największe dotychczas wykryte nieprawidłowości przy ponownym przeliczaniu głosów w Georgii. W innych hrabstwach stanu rezultaty są niemal identyczne jak przy pierwszym zliczaniu. Procedura wyborczego audytu zakończy się zgodnie z planem w środę. - Wyniki zostaną natychmiast upublicznione na stronie internetowej, która zawiera elektroniczne tabele, zeskanowane zestawienia i dokumentację uzupełniającą - zapowiada Gabriel Sterling, dyrektor wyborczy w Georgii. Certyfikacja wyniku przez władze stanowe powinna odbyć się do piątku.

Autorka/Autor:tas\mtom

Źródło: PAP