Współpracownicy Donalda Trumpa twierdzą, że zawęzili do zaledwie kilku osób krąg podejrzanych o autorstwo kontrowersyjnego artykułu, który pojawił się ostatnio na łamach "New York Timesa" - pisze w sobotę CNN powołując się na źródło w amerykańskiej administracji. W tekście, który wywołał burzę w Waszyngtonie, anonimowy urzędnik pisze o istnieniu w Białym Domu "ruchu oporu".
Trump wciąż "obsesyjnie" szuka tajemniczego autora tekstu, pomimo opinii szefa personelu Białego Domu, Johna Kelly’ego, który radził mu, aby zapomniał o sprawie. Jego zdaniem gorączkowe poszukiwania tylko nagłaśniają twierdzenia zawarte w artykule.
Autor komentarza opublikowanego w "New York Times" twierdzi, że jest wysokim rangą urzędnikiem w administracji Donalda Trumpa i jednocześnie członkiem "ruchu oporu", który stara się walczyć z prezydentem "od środka".
Wąski krąg podejrzanych
CNN pisze, że nie są mu znane nazwiska osób, które są brane pod uwagę jako możliwi autorzy kontrowersyjnego tekstu. W rozmowie z Christiane Amanpour, dziennikarką CNN, doradczyni Trumpa, Kellyanne Conway powiedziała, że zdaniem prezydenta, osoba ta jest kimś z sektora bezpieczeństwa narodowego w rządzie. W czwartek rzeczniczka Pentagonu Dana White poinformowała, że szef Pentagonu James Mattis nie jest autorem anonimowego artykułu. Wcześniej także sekretarz stanu USA Mike Pompeo oświadczył, że to nie on stoi za tekstem opublikowanym w nowojorskim liberalnym dzienniku. Zaprzeczył temu również dyrektor wywiadu krajowego USA Dan Coats. - Autorem listu do "NYT" nie jest też wiceprezydent USA Mike Pence - podał z kolei rzecznik zastępcy Trumpa Jarrod Agen. "NYT powinien się wstydzić, tak jak osoba, która napisała ten fałszywy, nielogiczny oraz tchórzliwy tekst. Nasze biuro jest ponad takimi amatorskimi działaniami" - napisał na Twitterze Agen.
Prezydent USA Donald Trump powiedział w piątek dziennikarzom na pokładzie Air Force One, że wezwał prokuratora generalnego Jeffa Sessionsa do śledztwa w sprawie publikacji "New York Timesa".
Do tej pory autorstwa artykułu wyparło się 25 wysokich rangą członków administracji Trumpa - pisze CNN.
Trump żąda śledztwa
Zdaniem Trumpa, publikację tę należy objąć śledztwem jako sprawę o znaczeniu dla bezpieczeństwa narodowego. Dodał, że rozważa podjęcie działań przeciwko "New York Timesowi". - Prokurator generalny powinien ustalić, kto jest autorem tego tekstu, bo naprawdę uważam, że to (kwestia - red.) bezpieczeństwa narodowego - powiedział prezydent.
Anonimowy urzędnik administracji w komentarzu na łamach czwartkowego wydania "New York Timesa" napisał, że Trump działa w sposób szkodzący krajowi, ale w Białym Domu działa "ruch oporu" usiłujący kierować administracją w dobrym kierunku.
W reakcji na tę publikację Trump podał w wątpliwość, czy urzędnik ten naprawdę istnieje, i nazwał "NYT" "kłamliwą gazetą". Jednocześnie podkreślił, że jeśli rzeczywiście artykuł jest autorstwa urzędnika Białego Domu, jest to "zdrada".
"Ruch oporu" w Białym Domu
Autor tekstu w "NYT" uznał, że Trump jest "amoralny", nie kieruje się republikańskimi wartościami wyznawanymi przez partię, z ramienia której został wybrany na prezydenta USA, a styl jego rządzenia jest "impulsywny, konfliktowy, małostkowy i nieskuteczny". Urzędnik podkreślił, że wielu członków administracji stara się uniezależniać swoje działania od kaprysów przywódcy i że zastanawiali się nad zastosowaniem 25. poprawki do konstytucji USA. Przewiduje ona możliwość pozbawienia władzy prezydenta, jeśli większość członków jego gabinetu - pod kierunkiem wiceprezydenta - dojdzie do wniosku, że prezydent jest niezdolny do sprawowania tego urzędu. Nie chcąc jednak wywoływać kryzysu konstytucyjnego, członkowie obecnej administracji mieli zadecydować, że sami będą "kierować administracją we właściwym kierunku", dopóki "nie nadejdzie jej koniec".
Autor: momo/tr / Źródło: CNN, PAP