Policjanci podjechali bez świateł, zastrzelili mężczyznę. Okazało się, że pomylili adres

Źródło:
BBC
Robert Dotson został postrzelony przez funkcjonariuszy przy 5305 Valley View Avenue w Farmington
Robert Dotson został postrzelony przez funkcjonariuszy przy 5305 Valley View Avenue w Farmington
Robert Dotson został postrzelony przez funkcjonariuszy przy 5305 Valley View Avenue w Farmington

Policjanci ze stanu Nowy Meksyk, którzy pomylili adresy i zastrzelili 52-letniego mężczyznę, nie odpowiedzą za swój czyn. Prokuratura uznała działanie funkcjonariuszy za "rozsądne, właściwe i zgodne z ogólnie przyjętymi praktykami policyjnymi" i zdecydowała, że nie zostaną im postawione zarzuty.

Jak podaje BBC, trzej policjanci, którzy pomylili adresy i zastrzelili 52-letniego Roberta Dotsona, nie poniosą za to odpowiedzialności. Stacja powołuje się na list zastępcy prokuratora generalnego amerykańskiego stanu Nowy Meksyk Greera Staley'a z 26 stycznia, z którego wynika, że funkcjonariuszom nie będą postawione zarzuty.

Do śmiertelnego postrzelenia mężczyzny doszło w kwietniu 2023 roku. Wezwani do awantury domowej funkcjonariusze z miasta Farmington udali się do niewłaściwego domu, znajdującego się po drugiej stronie ulicy niż ten, do którego było wezwanie. Mężczyzna otworzył drzwi, trzymając w ręku broń. Został śmiertelnie postrzelony.

ZOBACZ TEŻ: Zabił swojego ojca, później opublikował w internecie film

Prokuratura: działanie policji było "rozsądne"

Po śmierci Dotsona jego rodzina złożyła w sądzie pozew przeciwko departamentowi policji. Argumentowano w nim, że funkcjonariusze przybyli pod ich dom późnym wieczorem i zaparkowali na ulicy bez włączonych sygnałów świetlnych. Gdy uzbrojony Dotson otworzył im drzwi, natychmiast mieli strzelić do niego 12 razy. Kolejne 19 strzałów oddano w kierunku jego żony, która jednak nie doznała żadnych obrażeń - wcześniej policja przekazała, że kobieta sama otworzyła do nich ogień.

W liście od prokuratury, opisywanym przez BBC, napisano, że stanowy departament sprawiedliwości ustalił, że funkcjonariusze "nie zastosowali nadmiernych środków w zaistniałych okolicznościach, gdy strzelili ze swojej broni". Stwierdzono, że choć przez pomyłkę przybyli do niewłaściwego domu, to ich działanie było "rozsądne, właściwe i zgodne z ogólnie przyjętymi praktykami policyjnymi". Zauważono, że zarówno Dotson, jak i jego żona stworzyli "bezpośrednie zagrożenie śmiercią lub poważnymi obrażeniami ciała" dla funkcjonariuszy.

Prawnik rodziny Doug Perrin przekazał, że bliscy zmarłego są rozczarowani takim werdyktem. - Jedną z niepokojących rzeczy w decyzji o niewszczynaniu postępowania wobec policjantów jest poczucie, że możesz nie być bezpieczny we własnym domu, bo z pewnością pan Dotson nie był - podkreślił.

BBC podaje, że w sądzie federalnym w Nowym Meksyku złożono jeszcze osobny pozew przeciwko policjantom za niesłuszną śmierć wraz z wnioskiem o odszkodowanie. Stwierdzono w nim, że policja przybyła do domu Dotsonów bez zapowiedzi, Dotson nie miał pojęcia, co się dzieje na jego podwórku, funkcjonariusze oślepili go światłem latarek, a jeden z nich "otworzył ogień natychmiast".

ZOBACZ TEŻ: 3-latek znalazł odbezpieczoną "broń tatusia", śmiertelnie postrzelił 2-letniego brata

Autorka/Autor:pb//az

Źródło: BBC

Źródło zdjęcia głównego: Farmington Police Department - New Mexico