Pilot, który próbował wyłączyć silnik podczas lotu, przyznał się do winy

Lotnisko
Samoloty Alaska Airlines na lotnisku Seattle-Tacoma (nagranie archiwalne)
Źródło: Archiwum Reutera
Były już pilot, oskarżony o próbę wyłączenia silników podczas lotu maszyny, stanął w ostatni piątek przed sądem federalnym w Oregonie (USA) i przyznał się do winy. "Powinniśmy pamiętać, jak blisko był zrujnowania życia nie tylko 84 osób na pokładzie, ale także wszystkich ich rodzin i przyjaciół" - mówił prokurator.

22 października 2023 roku, podczas lotu linii Horizon Air z Everett do San Francisco, w kokpicie przebywał niepracujący tego dnia Joseph David Emerson, pilot Alaska Airlines. Z dokumentów sądowych wynika, że w pewnym momencie podczas lotu miał powiedzieć załodze, że "nie czuje się dobrze", po czym próbował wyłączyć silniki Embraera 175. Natychmiast zareagowała na to załoga maszyny. Jak ustaliła stacja CBS News, powołując się na oskarżenie, w szarpaninie z Emersonem zmuszony był uczestniczyć jeden z pilotów. Zeznał, że musiał szamotać się z mężczyzną, dopóki ten nie przestał stawiać oporu i nie został wyprowadzony z kokpitu. Cały incydent trwał około 90 sekund. Samolot finalnie przekierowano na znajdujące się najbliżej lotnisko.

Szamotanina w kokpicie samolotu

Po niespełna dwóch latach od incydentu, 5 września, Emerson przyznał się do winy w ramach ugody zawartej z prokuraturą przed sądem federalnym w Oregonie. W rozmowie ze stacją CBS News jego adwokat przyznał, że mężczyzna chce wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.

W akcie oskarżenia w sądzie federalnym znalazły się zarzuty narażenia na niebezpieczeństwo 83 osób i jeden zarzut narażenia bezpieczeństwa samolotu. "To, co zrobił Joseph Emerson, było lekkomyślne, samolubne i karygodne" - powiedział podczas rozprawy Eric Pickard, zastępca prokuratora okręgowego hrabstwa Multnomah w Oregonie. "Powinniśmy pamiętać, jak blisko był zrujnowania życia nie tylko 84 osób na pokładzie, ale także wszystkich ich rodzin i przyjaciół" - mówił prokurator.

Po incydencie mężczyzna miał zeznać policji, że przygnębiony niedawną śmiercią przyjaciela dwa dni wcześniej miał zażyć grzyby halucynogenne i nie spał od ponad 40 godzin. Podczas lotu wydawało mu się, że śni i próbował się obudzić, "chwytając za dwa czerwone uchwyty, które uruchamiałyby system przeciwpożarowy samolotu i odcinały dopływ paliwa do silników" - ustaliła stacja CBS News. Mężczyzna zeznał w sądzie, że po zażyciu grzybów nie był w stanie postrzegać rzeczywistości, ale - jak dodał - "to nie usprawiedliwia tego, co się stało".

Mężczyzna w sądzie stanowym został już skazany na 50 dni więzienia, pięć lat odsiadki w zawieszeniu, 664 godziny prac społecznych oraz 60 659 dolarów (ok. 220 tys. zł) odszkodowania - poinformowała stacja CBS News. W grudniu 2023 roku został zwolniony z aresztu do czasu kolejnej rozprawy, pod warunkiem że skorzysta z opieki psychiatrycznej, powstrzyma się od zażywania narkotyków i alkoholu oraz nie będzie już pracownikiem linii lotniczych. Po przyznaniu się do winy prokuratorzy federalni mogą wnioskować o karę do roku więzienia. Wyrok zostanie ogłoszony 17 listopada.

Czytaj także: