Na stację benzynową w Oakland w Kalifornii napadł blisko stuosobowy tłum. Policja przyjechała na miejsce dopiero po dziewięciu godzinach od zgłoszenia. Właściciel stacji oszacował straty na ponad 100 tysięcy dolarów. Stacja CNN pokazała nagranie z monitoringu.
Do zdarzenia doszło w piątek około godziny 4.30 nad ranem czasu miejscowego (13.30 w Polsce). Na stację benzynową wtargnął tłum ludzi, którzy wcześniej uczestniczyli w odbywającym się w pobliżu pokazie motoryzacyjnym. Z nagrań monitoringu i zeznań pracowników wynika, że w kradzieży wzięło udział od 80 do nawet 100 osób.
Rabunek zaczęli, gdy okazało się, że w nocy sklep obsługuje klientów tylko przez niewielkie okienko.
- Półki po prostu rozdarte, zniszczone i podeptane produkty spożywcze, porozbijane lodówki, zniszczony i opróżniony bankomat. Zabrali wszystko. Nawet telewizor. Tylko sejf okazał się odporny. Nie udało im się go otworzyć - relacjonował Sam Mardaie, menadżer stacji.
Mężczyzna oszacował straty na ponad 100 tysięcy dolarów.
Policja przyjechała po 9 godzinach
Policja ma wytłumaczyć, dlaczego telefoniczne zgłoszenie o masowej kradzieży zakwalifikowała do mniej istotnej kategorii przestępstw i zasugerowała poinformowanie komisariatu przez stronę internetową.
Dopiero po przesłaniu funkcjonariuszom nagrania z monitoringu jeden policjant przyjechał na stację benzynową, ale stało się to dziewięć godzin po rabunku. Złodziei już tam oczywiście nie było.
Wcześniej nad ranem policjanci byli zajęci, bo interweniowali m.in. w czasie nielegalnych wyścigów z udziałem ponad 100 pojazdów.
Jak piszą lokalne media, przestępczość w Oakland położonego w pobliżu San Francisco w ostatnich miesiącach rośnie, przez co kilka sieci restauracji zamknęło w tamtej okolicy swoje lokale.
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: Cable News Network Inc. All rights reserved 2024