Zdominowana przez republikanów Izba Reprezentantów przyjęła w piątek kontrowersyjny projekt budżetu, który obejmuje redukcję funduszy na reformę opieki zdrowotnej Obamacare. Kontrolujący Senat demokraci oraz Barack Obama z góry uprzedzili, że go odrzucą.
A to oznacza, że na 10 dni przed końcem obecnej ustawy finansującej rząd Stany Zjednoczone wciąż są bez budżetu. Jeśli do 30 września Kongres nie przyjmie nowej ustawy budżetowej, to teoretycznie już w październiku przestaną funkcjonować niektóre agendy i programy federalne.
Zgłoszona przez republikanów ustawa została przyjęta w piątek większością 230 do 189 głosów. Linia podziała przebiegała dokładnie wzdłuż partii politycznych.
Obamacare pod znakiem zpaytania
Ustawa zakłada czasowe finansowanie rządu federalnego do połowy grudnia (by uniknąć paraliżu pracy rządu), ale jednocześnie obejmuje redukcję funduszy na Obamacare. To oznaczałoby de facto uchylenie bądź opóźnienie wejścia w życie znienawidzonej przez republikanów reformy systemu opieki zdrowotnej, która też ma częściowo wejść w życie już 1 października.
Ten zapis znalazł się w ustawie pod presją najbardziej konserwatywnego skrzydła w Partii Republikańskiej, deputowanych związanych z Tea Party, którzy od czasu przyjęcia Obamacare w 2010 roku około 40 razy bezskutecznie próbowali doprowadzić do uchylenia tego flagowego projektu pierwszej kadencji prezydenta Baracka Obamy.
"Nie jesteśmy bananową republiką"
Lider większości demokratycznej w Senacie Harry Reid zapewnił w piątek, że projekt Izby nie uzyska poparcia Senatu i za kilka dni kongresmeni będą musieli głosować ponownie. - O kilka dni opóźnili nieuniknioną decyzję, którą muszą podjąć: czy chcą przyjąć ustawę finansującą rząd, czy chcą zamknięcia rządu - powiedział Reid.
Także prezydent Barack Obama uprzedzał, że nie podpisze ustawy budżetowej w wersji przyjętej w piątek przez Izbę Reprezentantów. Kolejny raz oskarżył republikanów o dążenie "do pogrążanie Ameryki w stanie niewypłacalności".
- Nie jesteśmy jakąś bananową republiką - powiedział Obama wyraźnie wzburzony po głosowaniu w Izbie Reprezentantów. - Cały świat na nas patrzy, by upewnić się, że światowa gospodarka jest stabilna. My po prostu nie możemy nie płacić faktur. Samo grożenie tym jest najwyższą nieodpowiedzialnością - dodał.
To nie koniec głosowań
Poza przyjęciem ustawy budżetowej, Kongres musi się ponadto zgodzić na zwiększenie dozwolonego limitu zadłużenia kraju (obecnie 16,7 bln USD), który - jak szacuje resort finansów - zostanie osiągnięty w drugiej połowie października. Tu brak porozumienia byłby jeszcze tragiczniejszy w skutkach, bo brak zgody kongresmenów na dodrukowanie pieniędzy oznaczałby konieczność ogłoszenia niewypłacalności USA i niemożność uregulowania zobowiązań wynikających z obsługi amerykańskiego długu na rynkach międzynarodowych.
Konserwatyści w Partii Republikańskiej uprzedzili, że jeśli w ustawie budżetowej nie zostanie przewidziana redukcja funduszy na Obamacare, to będą głosować także przeciwko podniesieniu limitu długu.
Liderzy republikanów, w tym przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner, sygnalizowali wcześniej gotowość współpracy z demokratami, by zapobiec kolejnemu budżetowemu kryzysowi w USA. Ale znaleźli się pod ogromną presją Tea Party, która oskarżyła ich, że "zgadzają się na finansowanie programu, który zniszczy kraj". Wpływowe grupy konserwatywnych aktywistów zapowiedziały, że w republikańskich prawyborach do Kongresu w przyszłym roku kandydaci, którzy nie głosowali za odrzuceniem Obamacare, nie będą wspierani.
Obama upomina Kongres
Obama zaapelował na początku tygodnia do Kongresu o przyjęcie budżetu bez komplikacji. Ostrzegł, że "byłoby wysoce nieodpowiedzialne", gdyby w pięć lat od wybuchu kryzysu finansowego wywoływali teraz kolejny kryzys. Jak mówił, brak budżetu, a co gorsza pierwsze w historii USA ogłoszenie niewypłacalności USA, "spowodowałyby ogromne zawirowania gospodarcze".
Obamacare, jak określa się potocznie ustawę "Affordable Care Act", to jedno z największych osiągnięć Obamy podczas jego pierwszej kadencji. Ustawa została przyjęta przez Kongres w 2010 roku, gdy w Izbie Reprezentantów większość mieli Demokraci.
Autor: zś\mtom / Źródło: PAP