Sąd okręgowy w stanie Missouri po 28 latach uchylił wyrok dożywotniego pozbawienia wolności dla 50-letniego obecnie Lamara Johnsona - informują amerykańskie media. Mężczyznę w 1994 roku uznano za winnego morderstwa, mimo że miał alibi, a kluczowy świadek wycofał później swoje zeznania. Sprawa została rozpatrzona ponownie, ponieważ po latach do winy przyznał się prawdziwy morderca.
Wyrok skazujący Lamara Johnsona został uchylony we wtorek 14 lutego. Sędzia okręgowy stanu Missouri, David Mason wyjaśnił, że istnieją przekonujące i wiarygodne dowody "faktycznej niewinności" mężczyzny. Decyzja zapadła około pół roku po tym, jak prokuratora okręgowa złożyła wniosek o zwolnienie 50-latka z więzienia.
- To niewiarygodne - powiedział obecnym w sądzie w Saint Louis reporterom Lamar Johnson, który za kratkami spędził 28 lat. Jak widać na nagraniach i zdjęcia wykonanych podczas rozprawy, mężczyzna był bardzo poruszony wtorkowym wyrokiem. - Panie Johnson, dziękuję, jest pan wolny. Są walentynki, a ten moment jest historyczny - powiedziała po rozprawie cytowana przez "New York Post" Kim Gardner, prokurator, która wnioskowała o uwolnienie mężczyzny.
ZOBACZ TEŻ: Niesłusznie skazany odsiedział 28 lat, zginął na pogrzebie kolegi. "Nie nacieszył się wolnością"
Lamar Johnson uniewinniony po 28 latach
W 1994 roku Lamar Johnson został oskarżony o zabójstwo Marcusa Boyda, który został zastrzelony przez dwóch zamaskowanych sprawców na ganku przed domem Johnsona. Jak ustaliła policja, śmierć Boyda była skutkiem porachunków związanych z handlem narkotykami.
Johnson od początku utrzymywał, że jest niewinny. Zapewniał, że w momencie zabójstwa nie znajdował się w domu, tylko kilka kilometrów dalej, ze swoją dziewczyną. Przyznał jednocześnie, że tego wieczoru wyszedł na kilka minut, by sprzedać znajomemu narkotyki. Spotkali się w domu tego znajomego, kilka przecznic od miejsca zabójstwa. Dziewczyna Johnsona potwierdziła jego alibi. Nie było też żadnych fizycznych dowodów świadczących o winie mężczyzny. Johnson w 1995 roku został jednak uznany za winnego i skazany na dożywocie.
Śledczy oparli się wówczas głównie na zeznaniach świadka, Jamesa Elkinga, który zidentyfikował Johnsona jako jednego z zabójców. Jak podaje CNN, w toku śledztwa ustalono, że Johnsona zidentyfikował dopiero na drugim rozpoznaniu, a za swoje zeznania świadek otrzymał od prokuratury 4 tysiące dolarów w ramach "rekompensaty". Później świadek wycofał się ze swoich zeznań, nie zmieniło to jednak wydanego wyroku.
Wyrzuty sumienia mordercy
Kluczowe dla zwolnienia Johnsona z więzienia okazało się wyznanie Jamesa Howarda, który w grudniu 2022 roku przekazał śledczym, że to on zabił Boyda. Howard, odsiadujący już wyrok dożywocia za innego morderstwo, przyznał, że to on w 1994 roku dwukrotnie strzelił do ofiary. Potwierdził też, że na miejscu zbrodni towarzyszył mu jedynie Phil Campbell, który w zamian za zmniejszenie wyroku do siedmiu lat więzienia przyznał się do udziału w zabójstwie. Campbell już nie żyje, ale, jak podaje ABC News, przed śmiercią także pisemnie oświadczył, iż Johnson nie miał związku z przestępstwem.
James Howard oświadczył, że zdecydował się na przyznanie do zabicia Boyda, ponieważ czuł się winny, że Johnson trafił do więzienia za przestępstwo, którego nie popełnił. Prokuratura sprawdza obecnie, czy wobec nowych informacji w sprawie zabójstwa z 1994 roku Howardowi powinien zostać postawiony dodatkowy zarzut morderstwa.
Źródło: ABC News, CNN, "New York Post"
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images