Joe Biden podczas konferencji podsumowującej rok jego prezydentury w Stanach Zjednoczonych mówił, że jeśli Ukraina zostanie zaatakowana, "to będzie katastrofa dla Rosji". - Putin jeszcze nigdy nie widział takich sankcji, jakie mu obiecałem, jeśli zaatakuje Ukrainę - dodał. Zdaniem Bidena rosyjski przywódca "nadal nie chce pełnowymiarowej wojny", ale "będzie testować Zachód, USA i NATO".
W czwartek przypada rocznica zaprzysiężenia Joe Bidena na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Z tej okazji amerykański przywódca podsumował w środę na konferencji rok sprawowania przez niego urzędu.
Biden: jeśli Ukraina zostanie zaatakowana, to będzie katastrofa dla Rosji
Podczas konferencji gospodarz Białego Domu został zapytany o sytuację związaną z Rosją i jej ewentualną inwazją na Ukrainę. - Putin jeszcze nigdy nie widział takich sankcji, jakie mu obiecałem, jeśli zaatakuje Ukrainę - powiedział.
- Jeżeli zrobią to, co są w stanie zrobić, to będzie katastrofa dla Rosji. Jeśli będą dalej uderzać na Ukrainę, nasi sojusznicy i partnerzy będą gotowi zmusić Rosję, aby naprawdę konkretnie za to zapłaciła - powiedział.
Mówił także, że USA przeznaczyły już 600 milionów dolarów na sprzęt obronny, który trafił na Ukrainę.
Biden: koszt wejścia na Ukrainę będzie ogromny. Co wam to da? Ile na tym stracicie?
Biden ocenił, że jego rozmowy z Putinem były "bardzo otwarte". - Nie mamy problemu ze zrozumieniem się, ja rozumiem jego, on rozumie mnie. W takiej bezpośredniej, otwartej rozmowie, powiedziałem mu: - Panie prezydencie, już wcześniej okupowaliście inne kraje, natomiast cena tego była bardzo wysoka. Oczywiście może wejść (na Ukrainę - red.), ale z czasem te straty gospodarcze, koszt okupowania będzie bardzo duży. Ale ile lat? Rok? Dwa? Trzy? Pięć? Dziesięć? Co wam to da? Ile na tym stracicie? To jest coś realnego, to jest coś, co się stanie.
- Koszt wejścia na Ukrainę, jeśli chodzi o fizyczną utratę życia ludzi po stronie rosyjskiej, będzie ogromny. Oni będą w stanie zwyciężyć, ale (...) w krótkim, w średnim i długim okresie zapłacą za to wysoką cenę (...), myślę, że będzie tego żałował - powiedział Biden. Przyznał jednak, że typ sankcji będzie zależał od skali agresji Rosji.
Dodał, że "nie kupuje" narracji o braku jedności NATO wobec rosyjskiej agresji. Biden ocenił, że nie wie, co zrobi Putin, ale "pewnie będzie musiał coś zrobić" w obliczu koncentracji ogromnej liczby wojsk przy granicy z Ukrainą.
Biden: wydaje mi się, że Putin nadal nie chce pełnowymiarowej wojny, ale będzie testował Zachód
Biden zapytany o to, jak odczytuje intencje Władimira Putina wobec Ukrainy, odparł: - Wydaje mi się, że Putin nadal nie chce pełnowymiarowej wojny. Czy myślę, że będzie testować Zachód, USA i NATO? Tak, absolutnie. Wydaje mi się, że będzie to robić. Ale zapłaci za to naprawdę dużą cenę, o której teraz nawet nie myśli. Nie ma pojęcia, ile go to będzie kosztować. Myślę, że pożałuje, że to zrobił.
- Jestem zaniepokojony, że to może wymknąć się spod kontroli. Mam nadzieję, że Władimir Putin rozumie, że pomijając wojnę nuklearną na pełną skalę, nie jest w dobrej pozycji, by zdominować świat - powiedział Biden, odpowiadając na pytanie, czy ewentualne wznowienie wojny na Ukrainie może przerodzić się w szerszy konflikt obejmujący także państwa NATO sąsiadujące z Ukrainą. Stwierdził, że jedyną rzeczą gorszą od zamierzonej wojny jest wojna niezamierzona. Dodał też, że istnieje możliwość kolejnego spotkania z rosyjskim prezydentem, jeśli pomoże to obniżyć napięcia.
Biden: zwiększymy liczbę żołnierzy w Polsce i Rumunii, jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę
Biden odpowiedział na pytanie, czy rozważa wycofanie rotacji wojsk USA na obszarze byłego Układu Warszawskiego.
- Nie zrobimy tego. W rzeczywistości zwiększymy naszą obecność w Polsce, Rumunii i innych krajach, jeśli Rosja zdecyduje się na inwazję. Bo mamy święte zobowiązanie, by bronić tych krajów. One są częścią NATO - powiedział prezydent.
Jednocześnie Biden dodał, że "prawdopodobieństwo tego, że Ukraina wstąpi do NATO w najbliższej przyszłości, nie jest wysokie w oparciu o to, ile ten kraj ma jeszcze pracy do wykonania z punktu widzenia demokracji i szeregu innych instrumentów".
Biden: wewnątrz NATO są różnice co do sankcji przeciwko Rosji
Jednocześnie amerykański prezydent przyznał, że istnieją różnice wewnątrz NATO co do nałożenia sankcji na Rosję. Jak dodał, różnice dotyczą tego, co zrobić w zależności od skali agresji Rosji przeciwko Ukrainie.
- To bardzo ważne, by wszyscy w NATO byli na tym samym stanowisku. Dlatego spędzam nad tym dużo czasu i tak, są różnice w NATO, dotyczące tego, co państwa są w stanie zrobić, w zależności od tego, co się stanie - powiedział Biden. Dodał, że poważne sankcje uderzą przede wszystkim w Rosję, ale odbiją się także negatywnie na amerykańskiej i europejskiej gospodarce.
- Jeśli rosyjskie siły przekroczą granicę, zabijając ukraińskich żołnierzy, myślę, że to zmieni wszystko - dodał.
Biden: to był rok wyzwań, ale również rok ogromnego postępu
Mówiąc o sprawach wewnętrznych USA, Biden powiedział, że "to był rok wyzwań, ale również rok ogromnego postępu". Biden podkreślał dobre wyniki gospodarcze, w tym wzrost pensji wśród najmniej zarabiających Amerykanów, spadek bezrobocia do poziomu poniżej 4 proc. i spadek poziomu ubóstwa. Odrzucał jednocześnie sugestie, że jego obietnice wyborcze były zbyt ambitne. - Wcale nie sądzę, bym obiecywał zbyt wiele - powiedział Biden w odpowiedzi na pytanie o słabe wyniki sondażowe i problemy w realizacji swojego programu wyborczego.
Prezydent zasugerował, że duża część elektoratu nie jest świadoma dokonanych zmian m.in. w programach socjalnych, czy korzyści z uchwalonej ustawy o "historycznych" inwestycjach w infrastrukturę. Zapowiedział, że zamierza częściej wyruszać w kraj i rozmawiać z wyborcami. - Myślę, że to problem, który sam stworzyłem, nie komunikując się z wyborcami tak jak powinienem - powiedział prezydent.
Dodał też, że choć dotąd nie udało się przyjąć ustawy zawierającej jedne z największych obietnic wyborczych, w tym wprowadzenie urlopu rodzicielskiego, jest przekonany, że ostatecznie do tego dojdzie, choć nie za pomocą jednej ustawy, lecz "w kawałkach". Wyraził jednak zaskoczenie poziomem oporu ze strony republikanów i przyznał, że losy jednego z kluczowych programów - wypłacanych każdego miesiąca ulg na dzieci - są niepewne.
Odnosząc się do inflacji ocenił, że jest ona wynikiem zatorów w łańcuchach dostaw wywołanych pandemią i zapowiedział, że zamierza ją obniżyć m.in. przez promocję konkurencji dla dużych firm dominujących na rynkach.
Dużo miejsca Biden poświęcił również kwestii postulowanych przez niego reform praw wyborczych, będących odpowiedzią na ograniczenia dostępu do głosowania w stanach rządzonych przez republikanów. Zasugerował przy tym, że jeśli proponowane zmiany - m.in. rozszerzające prawo do głosowania korespondencyjnego i wprowadzające dodatkowe obostrzenia przeciwko dyskryminacji rasowej - nie zostaną przyjęte, najbliższe wybory mogą nie być uczciwe. - Zwiększenie możliwości, że nie będą one uczciwe jest wprost proporcjonalne do tego, czy uda nam się wprowadzić te reformy - powiedział Biden.
Gdy to mówił, w Senacie wciąż trwała debata nad jednym z projektów ustaw w tej sprawie. Według komentatorów projekt nie ma szans na przyjęcie.
Biden o pandemii COVID-19
Mimo podkreślania swoich sukcesów prezydent przyznał jednocześnie, że rozumie frustrację Amerykanów związaną z przedłużającą się pandemią, a także niepokoje wynikające z rekordowo wysokiej inflacji. Przyznał się też do zbyt późnej reakcji na falę zakażeń wariantem omikron i związanym z nią brakiem dostępności testów. Zaznaczył jednak, że sytuacja pandemiczna jest znacznie lepsza niż rok temu, dzięki czemu nie może być mowy o powrocie do lockdownów i innych poważnych obostrzeń.
Zwracał uwagę, że przez miniony rok większość amerykańskiego społeczeństwa przyjęła szczepionkę przeciw COVID-19. - Od dwóch milionów zaszczepionych, kiedy obejmowałem urząd, do 210 milionów ludzi obecnie w pełni zaszczepionych - powiedział.
- Mimo tego programu mamy bardzo wiele frustracji i zmęczenia w kraju. Wiemy doskonale dlaczego - przez COVID-19 - powiedział prezydent USA. - Omikron jest dla nas wyzwaniem większym niż kiedykolwiek wcześniej. Jakkolwiek wywołuje on nasze zaniepokojenie, to nie wywołuje paniki - zapewniał.
Mówił, że Stany Zjednoczone mają "wiele narzędzi", aby ratować ludzkie życie. - Będziemy trzymać się naszego programu szczepień, ponieważ szczepionki działają - podkreślił.
- Najlepsze dni tego kraju są dopiero przed nami - dodał gospodarz Białego Domu.
Najstarszy w historii prezydent USA
Joe Biden w dniu inauguracji miał 78 lat i rozpoczął urzędowanie jako najstarszy prezydent w historii USA. Jego poprzednik Donald Trump podczas swojej inauguracji miał 70 lat, a Ronald Reagan - 69. Najmłodsi byli: 42-letni Theodore Roosevelt, 43-letni John Kennedy oraz 46-letni Ulysses Grant i Bill Clinton. Przed Bidenem zaprzysiężonych zostało 45 prezydentów.
Źródło: TVN24