Pojawienie się Joe Bidena na TikToku wzbudziło obawy dotyczące bezpieczeństwa korzystania z tej aplikacji przez prezydenta USA. Senator demokratów Mark Warner ocenił, że jest "zaniepokojony niespójnym przekazem" w sprawie TikToka, którego zakazania domaga się wielu polityków zarówno Partii Demokratycznej, jak i Republikańskiej.
W niedzielę Joe Biden dołączył do TikToka. W serwisie pojawił się pierwszy filmik prezydenta USA, w którym odpowiada on na serię pytań dotyczących finału Super Bowl. Nagranie opatrzono podpisem "lol cześć wam" ("lol hey guys" - ang). Współpracownicy prezydenta wyjaśnili, że prowadzeniem jego konta będzie się zajmować zespół jego kampanii prezydenckiej. Pomysł ten budzi jednak niepokój na amerykańskiej scenie politycznej w związku z obawami co do bezpieczeństwa korzystania z chińskiej aplikacji.
Zaniepokojenie po dołączeniu Bidena do TikToka
Senator Partii Demokratycznej i przewodniczący senackiej Komisji Wywiadu Mark Warner przyznał w poniedziałek, że jest zaniepokojony dołączeniem prezydenta do platformy i konsekwencjami tego dla bezpieczeństwa narodowego. - Sądzę, że nadal powinniśmy szukać sposobu, by postąpić podobnie jak Indie, które zakazały TikToka - powiedział. - Jestem trochę zaniepokojony tym niespójnym przekazem - dodał.
Krytyka pod adresem Bidena płynie także od strony republikanów. "Dlaczego Biden jest na TikToku? To proste. Ponieważ jest zdesperowany. Jaką wiadomość tym wysyła? Nie obchodzi go bezpieczeństwo Amerykanów ani szpiegostwo Chin" - napisał w serwisie X republikański senator Josh Hawley.
Sam Biden dał w przeszłości wyraz obawom co do bezpieczeństwa używania TikToka, gdy w 2022 roku podpisał ustawę zakazującą korzystania z niego na większości urządzeń rządowych. Niektóre stany podjęły podobne decyzje wobec swoich administracji. Politycy zarówno Partii Demokratycznej, jak i Republikańskiej wielokrotnie podkreślali, że TikTok powinien być zakazany z powodu obaw o potencjalny dostęp Chińczyków do danych osobowych użytkowników, a także możliwości wpływania na treści, jakie wyświetlają się użytkownikom.
John Kirby, rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, odnosząc się w poniedziałek do pojawienia się Bidena na TikToku, oświadczył, że w sprawie podejścia do kwestii bezpieczeństwa narodowego w związku z używaniem tej aplikacji w administracji prezydenta nic się nie zmieniło.
Walka o głosy młodych wyborców
Pojawienie się Bidena na TikToku jest nieprzypadkowe - ma to zwiększyć popularność prezydenta wśród młodych ludzi przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi w USA. Aplikacja jest bowiem bardzo popularna wśród młodych Amerykanów, a to wysoka frekwencja w tych grupach wiekowych w wyborach z 2020 roku pomogła odnieść Bidenowi zwycięstwo. Około 65 proc. wyborców w wieku 18-24 zagłosowało wtedy na demokratę - wynika z szacunków Centrum Informacji i Badań nad Kształceniem i Zaangażowaniem Obywatelskim Uniwersytetu Tufts, cytowanych przez BBC.
Współpracownicy kampanii prezydenckiej Bidena przekazali w oświadczeniu, że będą "nadal spotykać się z wyborcami tam, gdzie oni są", nie tylko przez TikToka, ale także poprzez inne aplikacje, w tym nawet Truth Social, której właścicielem jest Donald Trump. Dodano, że w tym celu podejmowane są "zaawansowane środki ostrożności". Pojawienie się Bidena na TikToku to "pozytywny dowód na zarówno nasze zaangażowanie, jak i sukces w znajdowaniu innowacyjnych sposobów docierania do wyborców w zmieniającym się, rozdrobnionym i coraz bardziej personalizowanym środowisku medialnym" - przekazał Rob Flaherty, zastępca szefa kampanii Bidena.
Michael Starr Hopkins, były współpracownik kampanii prezydenckich Baracka Obamy i Hillary Clinton, ocenił, że wielu demokratów niechętnie podchodzi do korzystania z TikToka, ale kandydaci do wyborów muszą się zmierzyć z faktem, że właśnie to jest platforma, która pozwoli im dotrzeć do grup społecznych w każdym wieku. - Jeśli (wyborcy - red.) go używają (...), to nie możemy sobie pozwolić na to, by być w gorszej sytuacji, jeśli korzystają z niego republikanie - powiedział, cytowany przez BBC.
Źródło: BBC, Guardian, Reuters