Jesse Jackson trafił do szpitala w Waszyngtonie po tym, gdy podczas spotkania z protestującymi studentami Uniwersytetu Howarda upadł i uderzył się w głowę. Działacz na rzecz praw obywatelskich i duchowny Kościoła baptystycznego - jak przekazała jego córka - "czuje się dobrze".
Działacz pojawił się na Uniwersytecie Howarda, by spotkać się z prezydentem uczelni Wayne'em A.I. Frederickiem i studentami, którzy protestowali przeciwko złym warunkom bytowym panującym na kampusie.
W szpitalu uniwersyteckim 80-letniego Jacksona poddano badaniom, w tym tomografii komputerowej, której wyniki nie wskazały na poważne skutki upadku. Lekarze poinformowali jednak o konieczności pozostawienia polityka na jednodniowej obserwacji. Santita Jackson, jedna z córek duchownego, napisała na Twitterze, że jej ojciec "wygodnie odpoczywa i czuje się dobrze".
Jesse Jackson jest przywódcą amerykańskiego ruchu praw obywatelskich od połowy lat 60. Dwukrotnie ubiegał się o nominację demokratów na prezydenta w latach 80., ale jej nie otrzymał. W sierpniu trafił do szpitala po pozytywnym wyniku testu na COVID-19. W 2017 roku zdiagnozowano u niego chorobę Parkinsona.
Źródło: PAP, Reuters