Agenci Secret Service "mieli zły dzień"

pap_20240714_03K
Dyrektorka Secret Service zrezygnowała w związku z zamachem na Donalda Trumpa
Źródło: Anna Czerwińska/Fakty TVN
W dniu zamachu agenci Secret Service mieli "zły dzień" i zapewne "sami to przyznają" – ocenił Donald Trump, wspominając zamach na swoje życie. Prezydent USA zaznaczył, że tamtego dnia "były popełnione błędy".

- Cóż, tego nie da się zapomnieć - przyznał Donald Trump w rozmowie ze swoją synową Larą Trump, która zostanie wyemitowana w sobotę wieczorem przez stację telewizyjną Fox News. Fragmenty rozmowy omówił w czwartek "New York Post".

- Nie wiedziałem dokładnie, co się dzieje. Zostałem trafiony. Ludzie krzyczeli i szybko się schyliłem, na szczęście, bo myślę, że wystrzelono osiem kul - opisywał Trump.

Prezydent USA Donald Trump
Prezydent USA Donald Trump
Źródło: WILL OLIVER/PAP/EPA

Prezydent pochwalił snajpera Secret Service, który zastrzelił sprawcę. - Służby powinny mieć kogoś w budynku, z którego strzelał (napastnik), to był błąd - oświadczył Trump. - Powinni się kontaktować z miejscową policją, nie byli połączeni, a powinni byli być. Więc były popełnione błędy – ocenił.

- Ale jeśli chodzi o szerszy obraz, byłem usatysfakcjonowany z ich pracy - przekazał Trump. Zaznaczył, że ufa agentom Secret Service, jednak ocenił, że mieli "zły dzień". - I myślę, że przyznają to. Mieli ciężki dzień - dodał.

Zawieszeni agenci Secret Service

W czwartek telewizja ABC News, powołując się na przedstawiciela władz, podała, że Secret Service zawiesiło sześciu agentów w związku z uchybieniami w czasie zamachu na Trumpa, do którego doszło w ubiegłym roku w Butler w Pensylwanii.

Decyzje kadrowe wobec sześciu agentów wydano w ostatnich miesiącach. Funkcjonariusze, którzy zostali zawieszeni na okres od 10 do 42 dni, mieli prawo do odwołania.

Kimberly Cheatle, która była szefową Secret Service w czasie ataku na Trumpa, zrezygnowała 10 dni po zamachu. Cheatle przyznała, że kierowana przez nią służba zawiodła i wzięła na siebie odpowiedzialność za niedociągnięcia w zapewnieniu bezpieczeństwa.

13 lipca minie rok od zamachu na Trumpa, który był wówczas kandydatem na prezydenta. W hrabstwie Butler, około 50 km od Pittsburgha, Trump został postrzelony w ucho podczas wiecu wyborczego. Zginęła wtedy jedna osoba, a dwie doznały poważnych obrażeń. Zamachowiec został zastrzelony przez snajpera Secret Service.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: