Polityczna przyszłość Donalda Trumpa po wyroku o wykorzystaniu seksualnym

Źródło:
BBC, CNN, Reuters, AP

Donald Trump nie raz udowadniał, że jest w stanie przetrwać skandale, które storpedowałyby aspiracje innych polityków. Jednak po wyroku o wykorzystaniu seksualnym pisarki Jean Carroll, pojawia się więcej wątpliwości co do jego przyszłej pozycji w Partii Republikańskiej i poparcia wyborców. Ale były prezydent USA nie zamierza rezygnować z ubiegania się o kolejną wewnątrzpartyjną nominację w wyścigu do Białego Domu, choć jego krytycy mówią o "bardzo ciemnych chmurach" dla republikanów, gdyby tak się stało.

Ława przysięgłych sądu federalnego na Manhattanie orzekła we wtorek, że były prezydent USA Donald Trump wykorzystał seksualnie pisarkę E. Jean Carroll, a także zniesławił ją, publicznie zarzucając jej kłamstwo. Ławnicy odrzucili przy tym oskarżenia o gwałt pod adresem byłego prezydenta. Zasądzono, że Trump ma zapłacić kobiecie pięć milionów dolarów odszkodowania.

Dotychczas kilkanaście kobiet oskarżyło Trumpa o niewłaściwe zachowania seksualne, ale ten zarzut jest jedynym, który został potwierdzony przez ławę przysięgłych. Była to sprawa cywilna, a nie karna, co oznacza, że Trump nie został skazany za przestępstwo i nie grozi mu kara więzienia.

E. Jean Carroll przed sądem federalnym na ManhattaniePAP/EPA/JUSTIN LANE

Trump, który był nieobecny na sali sądowej przez cały proces, uznał wyrok za "haniebny". Były prezydent USA, który zamierza ubiegać się o ten urząd ponownie w 2024 roku, złoży apelację - zapowiedział jego rzecznik Steven Cheung.

Czy zwolennicy odwrócą się od Trumpa?

Sprawa Carroll odbiła się niemałym echem w mediach i wśród opinii publicznej. Niemniej polityczne reakcje na wyrok nie sugerują jakoby miał on wpłynąć negatywnie na pozycję biznesmena jako faworyta republikanów do nominacji w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.

Trump jest liderem sondaży wśród ubiegających się o nominację republikanów. Wykazuje się też niesamowitą zdolnością do przetrwania kontrowersji, które mogłyby pogrążyć innych polityków. Jak pisze agencja Reutera, w spolaryzowanym klimacie politycznym Ameryki wydaje się mało prawdopodobne, aby wyrok miał mieć wpływ na głównych zwolenników Trumpa, którzy postrzegają jego problemy prawne jako część skoordynowanych wysiłków przeciwników, aby osłabić jego pozycję.

"Ludzie, którzy są przeciwni Trumpowi, pozostaną tacy. Główni wyborcy popierający Trumpa się nie zmienią, a ambiwalentni - nie sądzę, żeby zostali poruszeni tego typu rzeczami" - mówi Charlie Gerow, republikański strateg z Pensylwanii. Jego zdaniem, jeśli miałoby to mieć negatywny wpływ, będzie on prawdopodobnie niewielki i ograniczony do kobiet z przedmieść i umiarkowanych republikanów.

W opinii publicznej ponownie rozgorzała debata na temat tego, czy sposób traktowania kobiet przez Trumpa może zniechęcić niektórych wyborców i czy tym razem będzie miało to wpływ na wynik głosowania.

Alyssa Farah Griffin, była dyrektor ds. komunikacji w administracji Trumpa, twierdzi, że wyrok powinien zdyskwalifikować Trumpa w prawyborach. "Jako republikanie nie możemy sobie pozwolić na wystawianie tego człowieka, jeśli naprawdę chcemy wygrać, ponieważ kobiety będą unikać głosowania na niego" - komentuje.

John Thune, jeden z najważniejszych republikanów w Senacie, przyznaje, że nie sądzi, aby wyrok miał wpływ na elektorat. Jego zdaniem może jednak wpłynąć na niektóre wahające się osoby, których głosy będą kluczowe w wyborach powszechnych. "Myślę, że istnieje (...) efekt ciągłego dramatu i chaosu, które zawsze go otaczają" - mówi. Zastrzega przy tym, że "wydaje się to nie mieć wpływu na jego zagorzałych zwolenników".

"Ludzie będą musieli zdecydować, czy chcą radzić sobie z tym całym dramatem"

Jednak krytycy Trumpa w Partii Republikańskiej stawiają pytanie, czy na pewno pasuje on na urząd głowy państwa. A w kampanii, jeśli zostanie twarzą republikanów, z pewnością wielu będzie miało takie wątpliwości.

"To i kilka innych rzeczy powoduje, że zastanawiam się, czy byłby najlepszym kandydatem dla partii" - przyznaje senator z Północnej Dakoty Kevin Cramer, który jeszcze nie zdecydował, czy poprze wystawienie Trumpa w kampanii.

Dwóch innych republikańskich senatorów wskazuje na ryzyko, jakie sprawa molestowania stwarza dla jego starań o powrót do Białego Domu w 2024 roku. "To ma skumulowany efekt" - twierdzi senator John Thune z Południowej Dakoty. "Ludzie będą musieli zdecydować, czy chcą radzić sobie z tym całym dramatem" - dodaje.

"Nie sądzę, żeby (Trump - red.) mógł zostać wybrany" - przewiduje zaś John Cornyn z Teksasu. "Nie można wygrać wyborów powszechnych, mając tylko swoją bazę (wyborców - przyp. red.)" - dodaje.

"Myślę, że by zatonął. Nie zdobyłby Białego Domu. Prawdopodobnie spowodowałby, że stracilibyśmy Izbę Reprezentantów i Senat" - komentuje kongresmen Don Bacon. "Widziałbym bardzo ciemne chmury na horyzoncie, gdyby był nominowany" - mówi. Deklaruje też, że nie poprze wewnątrzpartyjnej kandydatury Trumpa.

BBC przypomina, że w głosowaniu z 2020 roku wyborcy z przedmieść, zwłaszcza kobiety, odrzucali bezczelny sposób uprawiania polityki przez Trumpa. Ostatni werdykt ławy przysięgłych może ich jeszcze oddalić.

Jak Trump buduje kampanię

Do tej pory były prezydent prowadził dość zdyscyplinowaną kampanię, mającą zaprowadzić go znów do zwycięstwa. Jego zespół budował oddolne poparcie w kluczowych stanach w całym kraju. Trump skupiał się natomiast na ostrych atakach na rywala z tej samej frakcji, Rona DeSantisa.

Udało się mu również tak skonstruować narrację wokół postawienia go przez nowojorski sąd w stan oskarżenia, by umocnić poparcie wśród swojego elektoratu.

Popierającym go podoba się bowiem, że odmawia postępowania według zasad przyjętych przez elity establishmentu, a nawet według rządów prawa. Jego twierdzenia, że jest ofiarą demokratów uzbrojonych w system prawny, są potężną osią jego kampanii.

Schnepf: najkorzystniejszy dla Trumpa byłby wizerunek ofiary, gdyby mu założyli kajdanki
Schnepf: najkorzystniejszy dla Trumpa byłby wizerunek ofiary, gdyby mu założyli kajdankiTVN24

Rywale wśród republikanów

Orzeczenie o wykorzystywaniu seksualnym i zniesławieniu Jean Carroll może jednak otworzyć jego republikańskim przeciwnikom drogę do ataku. Wtedy Trump mógłby zostać zmuszony do przejścia do defensywy i popełnić więcej błędów. Do tej pory bowiem większość jego rywali w głosowaniu na nominację pozostawała milcząca wobec wszelkich skandali wokół Trumpa. Usiłowali przedstawiać się jako alternatywę, ale jednocześnie nie zrazić do siebie zwolenników byłego prezydenta. Dwoje jego głównych przeciwników - była gubernator Karoliny Południowej Nikki Haley i gubernator Florydy Ron DeSantis - nie odnieśli się na razie do ostatniej sprawy wykorzystywania seksualnego.

Członkowie republikanów cechujący się niższym poparciem chętniej zabierają głos. Były gubernator stanu Arkansas Asa Hutchinson - który zdobył 1 procent w niedawnym sondażu dla "Washington Post" i ABC News, przeprowadzonym wśród członków i niezależnych zwolenników partii - zdecydowanie potępia Trumpa. W rozmowie z CNN ocenił, że wyrok oznaczał, iż Trump nie nadaje się do pełnienia funkcji, a republikanie powinni rozważyć komplikacje wyborcze płynące z posiadania kogoś takiego na czele listy.

"Mam szacunek dla tego, co stwierdzi ława przysięgłych" - powiedział. Hutchinson dodał, że posiadanie prezydenta, który został uznany winnym wykorzystywania seksualnego, byłoby sprzeczne z podstawowymi amerykańskimi wartościami.

To nie jedyne problemy Trumpa z prawem

Nie jest to jedyny akt oskarżenia wysunięty przeciwko Trumpowi. Toczy się kilka dotyczących go śledztw, m.in. w sprawie szturmu na Kapitol, trzymania w domu niejawnych dokumentów czy próby wpłynięcia na wynik wyborów w Georgii.

Sam zainteresowany do tej pory lekceważył jednak te sprawy. Ale decyzja manhattańskiej ławy przysięgłych jest dla niego ciosem innym niż pozostałe dochodzenia. Ławnicy to zwykli Amerykanie - a nie prokuratorzy - którzy po zapoznaniu się z dowodami krytycznie ocenili Trumpa.

Donald Trump był 45. prezydentem Stanów ZjednoczonychShutterstock

Trump nie zrezygnuje jednak z ubiegania się o start w wyborczym wyścigu i nikt go do tego nie zmusi. To pokazuje jego dominację w Partii Republikańskiej i jak na nowo zdefiniował oczekiwania wobec zachowań w życiu publicznym.

Przy wszystkich głosach krytycznych ma też swoich zwolenników. Republikańska senator Lindsey Graham z Południowej Karoliny powieliła twierdzenia byłego prezydenta, że nie może on uzyskać sprawiedliwego procesu na Manhattanie. "Myślę, że nowojorski system prawny jest nieodpowiedni, jeśli chodzi o Donalda Trumpa" - powiedziała Graham.

Autorka/Autor:akr/kab

Źródło: BBC, CNN, Reuters, AP

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock