Departament Stanu uznał, że rząd Chin dokonał ludobójstwa oraz zbrodni przeciwko ludzkości wobec Ujgurów oraz innych mniejszości etnicznych zamieszkujących północno-zachodni region autonomiczny Sinciang. Według dziennika "New York Times" chodzi między innymi o organizowanie przez Pekin obozów internowania oraz o stosowanie przymusowej sterylizacji.
Deklaracja Departamentu Stanu to prawdopodobnie ostatnie działanie odchodzącej w środę administracji prezydenta Donalda Trumpa wobec Chin. Według "New York Timesa" jest to również kulminacja ciągnącej się od roku debaty na temat tego, jakie konsekwencje należy wyciągnąć w obliczu czegoś, co niekiedy określane jest jako najgorsze pogwałcenie praw człowieka w Chinach od dekad.
"Uważam, że ludobójstwo nadal trwa i że jesteśmy świadkami systemowej próby zniszczenia Ujgurów przez upartyjnione państwo chińskie" - oświadczył sekretarz stanu Mike Pompeo. Według niego chińscy urzędnicy "byli zaangażowani w organizację przymusowej asymilacji, a w razie konieczności - w usuwanie niewinnych mniejszości etnicznych i religijnych". Swoją opinię powtórzył później na Twitterze.
Przymusowa sterylizacja i "rasistowska technologia"
Sekretarz stanu USA Mike Pompeo rozważał już wcześniej ogłoszenie takiej deklaracji, powołując się na doniesienia o przymusowej sterylizacji i przymusowych aborcjach dokonywanych na muzułmankach. Takie zarzuty pojawiły się w raportach niemieckiego badacza Adriana Zenza, który przekonywał, że tego rodzaju represje spełniają definicję ludobójstwa z konwencji ONZ.
W osobnym raporcie firma analityczna w branży monitoringu wideo IPVM podała, że chińskie koncerny technologiczne patentowały narzędzia służące do automatycznego odróżniania Ujgurów od Chińczyków Han, którzy stanowią większość mieszkańców kraju. IPVM nazywa to "rasistowską technologią".
Raport komisji Kongresu
W ubiegły czwartek komisja wykonawcza Kongresu do sprawy Chin oceniła w najnowszym raporcie, że komunistyczne władze w Pekinie prowadzą "represyjną politykę przy użyciu cenzury, zastraszania i zatrzymywania ludzi w kraju za korzystanie z fundamentalnych praw człowieka". Według autorów raportu pojawiły się nowe dowody, że w Sinciangu "dochodzi do zbrodni przeciwko ludzkości, a być może ludobójstwa".
Jeden z przewodniczących komisji, demokratyczny członek Izby Reprezentantów Jim McGovern ocenił, że chińskie władze podjęły w tym roku "wstrząsające i bezprecedensowe" kroki przeciwko prawom człowieka. Wezwał Kongres i przyszłą administrację prezydenta elekta Joe Bidena, aby pociągnęły Chiny do odpowiedzialności.
Narasta presja na Chiny
Pekin odrzuca oskarżenia o prześladowanie Ujgurów i innych muzułmanów w Sinciangu. W odpowiedzi na raport deputowanych ambasada Chin w Waszyngtonie zarzuciła komisji, że "ma obsesję na punkcie zmyślania wszelkiego rodzaju kłamstw, by demonizować Chiny". - Tak zwane ludobójstwo jest plotką celowo rozpuszczaną przez antychińskie siły i farsą, która ma na celu zdyskredytowanie Chin – oświadczył rzecznik ambasady.
Władze Chin od kilku lat mierzą się z narastającą międzynarodową krytyką w związku z siecią "ośrodków szkolenia zawodowego", którą stworzyły w Sinciangu w ramach kampanii walki z separatyzmem i islamskim ekstremizmem. Krytycy określają te placówki jako obozy koncentracyjne.
Eksperci ONZ zwracali uwagę na wiarygodne doniesienia o nawet ponad milionie Ujgurów i innych muzułmanów zatrzymanych w obozach w Sinciangu, gdzie poddawani są indoktrynacji ideologicznej, zmuszani do odrzucenia swojej religii i języka oraz są gnębieni fizycznie.
Chińskie władze oceniają międzynarodową krytykę jako ingerencje w wewnętrzne sprawy Chin. Twierdzą również, że od uruchomienia kampanii w Sinciangu nie odnotowano ani jednego ataku terrorystycznego.
Źródło: "New York Times", PAP
Źródło zdjęcia głównego: Kevin Frayer/Getty Images