Były prezydent Stanów Zjednoczonych Jimmy Carter ponownie trafił do szpitala. Ma to związek z zapaleniem dróg moczowych. W zeszłym tygodniu 95-letni były amerykański prezydent opuścił szpital po udanej operacji usunięcia krwiaka podtwardówkowego.
95-letni polityk "czuje się już lepiej i z nadzieją oczekuje szybkiego powrotu do domu" - zaznaczono w okolicznościowym komunikacie wydanym w poniedziałek w Atlancie.
Miesiąc temu Carter potknął się i upadł w swoim domu. Był to jego kolejny upadek. Poprzedni, w październiku, spowodował konieczność założenia szwów na jego twarzy.
W maju tego roku Jimmy Carter złamał biodro, również w domu, co pociągnęło za sobą konieczność operacji chirurgicznej.
Były prezydent, noblista, filantrop
Carter jest obecnie najdłużej żyjącym byłym prezydentem USA. W latach 1971-1975 był gubernatorem Georgii. W 1976 r. został wybrany na prezydenta jako kandydat Partii Demokratycznej. Po jednej kadencji w Białym Domu został pokonany w 1980 r. przez republikanina Ronalda Reagana.
Po odejściu z polityki Carter zyskał międzynarodowe uznanie za swoją działalność humanitarną. W 2002 r. został laureatem Pokojowej Nagrody Nobla m.in. za zaangażowanie w działania na rzecz pokoju i obronę praw człowieka. Szczególne uznanie budziły jego działania na rzecz porozumienia pokojowego między Izraelem i Egiptem pod koniec lat 70.
Porozumienie z Camp David zostało podpisane 17 września 1978 roku, po 12 dniach tajnych negocjacji prowadzonych w prezydenckim ośrodku wypoczynkowym Stanów Zjednoczonych w Camp David, przez premiera Izraela Menachema Begina i prezydenta Egiptu Anwara Sadata. Doprowadziły one do zawarcia w 1979 traktatu pokojowego pomiędzy Izraelem a Egiptem.
W 2015 r. u Cartera zdiagnozowano chorobę nowotworową, zdołał jednak powrócić do zdrowia. Od czasu przeprowadzonej w maju operacji wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego ma problemy z chodzeniem, ale nadal regularnie uczy dzieci w tzw. szkółce niedzielnej.
Autor: ft/adso / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock