Komisja śledcza jednogłośna w sprawie wezwania Donalda Trumpa do złożenia zeznań w sprawie ataku na Kapitol

Źródło:
PAP

Za złożeniem zeznań pod przysięgą przez Donalda Trumpa opowiedziała się jednogłośnie w czwartek komisja śledcza Kongresu, badająca atak na Kapitol, którego 6 stycznia 2021 roku dokonali zwolennicy byłego prezydenta USA. Podczas posiedzenia komisja zaprezentowała też dowody świadczące między innymi o tym, że Trump miał wiedzieć, iż jego zwolennicy i uzbrojony tłum planują atak na budynek parlamentu i sam miał skłaniać się do poprowadzenia szturmu.

- Nasza komisja ma teraz dość dowodów, by odpowiedzieć na wiele kluczowych pytań postawionych przez Kongres na początku. Mamy wystarczająco dużo informacji, by rozważyć zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez wiele osób i by zarekomendować szereg propozycji legislacyjnych, by ochronić się przed kolejnym 6 stycznia. Ale wciąż pozostaje kluczowe zadanie: musimy uzyskać zeznania pod przysięgą centralnego uczestnika (tamtych wydarzeń, ówczesnego) prezydenta Donalda Trumpa - powiedziała wiceszefowa komisji, republikanka Liz Cheney.

Jak wyjaśniła, wystąpienie Trumpa jest konieczne, bo wielu z jego współpracowników pytanych o interakcje z byłym prezydentem powołało się na piątą poprawkę do konstytucji, chroniącą świadków przed zeznawaniem na własną niekorzyść.

Jeśli Donald Trump wystąpi przed komisją, nie będzie pierwszym byłym lub obecnym prezydentem składającym zeznania przed komisją Kongresu. Ostatnim, który to zrobił, był Bill Clinton. Odmowa zeznań może wiązać się z zarzutami karnymi i wyrokiem, o czym przekonał się były doradca Trumpa Steve Bannon, skazany za to przez sąd w lipcu tego roku.

"To nie była już demonstracja"

Podczas czwartkowego posiedzenia - które może okazać się ostatnim przed publikacją końcowego raportu - komisja zaprezentowała zeznania współpracowników byłego prezydenta i inne dowody mające wskazywać na to, że Trump na długo przed styczniem 2021 roku planował ogłosić się zwycięzcą wyborów prezydenckich z listopada 2020 roku, niezależnie od wyników, a także że wiedział, że je przegrał, i na wiele dni przed zamieszkami był informowany, że tłum jego uzbrojonych zwolenników może ruszyć na Kapitol. Świadczyły o tym między innymi zdobyte przez komisję wiadomości agentów Secret Service oraz najwyższego rangą dowódcy wojskowego generała Marka Milleya.

Mimo to Trump podczas przemówienia 6 stycznia ubiegłego roku zachęcał swoich zwolenników do marszu na Kapitol i chciał sam do nich dołączyć, choć ostatecznie został powstrzymany przez chroniących go agentów.

- Wszyscy wiedzieliśmy, co to sugeruje i co to znaczy: że to nie była już demonstracja. Nie wiem, czy chcecie użyć słowa "insurekcja", "zamach stanu". (...) Wszyscy wiedzieliśmy, że to by zmieniło się z normalnego, demokratycznego wydarzenia publicznego w coś innego - powiedział komisji pracownik odpowiedzialny za bezpieczeństwo w Białym Domu, proszący o zachowanie anonimowości w tej sprawie.

"Najwyraźniej ci ludzie są bardziej niezadowoleni z wyborów niż ty"

Według republikańskiej kongresmenki Jaime Herrery Beutler Trump wyrażał aprobatę dla działań uczestników zamieszek w rozmowie z liderem republikanów w Izbie Reprezentantów Kevinem McCarthym, który prosił go, by wezwał swoich zwolenników do rozejścia się.

Atak na KapitolShutterstock

- Cóż, Kevin, najwyraźniej ci ludzie są bardziej niezadowoleni z wyborów niż ty - miał odpowiedzieć Trump. Były prezydent jednocześnie miał podżegać tłum przeciwko wiceprezydentowi Mike'owi Pence'owi, który odmówił spełnienia prośby Trumpa, by nie zatwierdzać wyników wyborów.

- Ogromna waga zaprezentowanych do tej pory dowodów pokazała nam, że centralnym powodem (wydarzeń z) 6 stycznia był jeden człowiek, Donald Trump, za którym podążyło wiele osób - powiedziała Liz Cheney.

Autorka/Autor:ft//now

Źródło: PAP