W obliczu konfliktu między Rosją i Ukrainą Stany Zjednoczone ujawniają kolejne dane wywiadowcze na temat możliwych posunięć Moskwy; to element kampanii, której celem jest skomplikowanie planów rosyjskiej inwazji na Ukrainę - ocenia w analizie dziennik "New York Times". Jak dodaje gazeta, "po dekadach zdobywania wiedzy na temat prowadzenia wojny informacyjnej przez prezydenta Władimira Putina, USA próbują pokonać mistrza w jego własnej grze".
W ostatnich tygodniach administracja amerykańskiego prezydenta Joe Bidena ujawniła informacje wywiadowcze na temat możliwych działań Rosji przy granicy z Ukrainą. Poza danymi o rozmiarach rosyjskich sił Waszyngton informował o planowanej przez Kreml prowokacji czy operacjach dezinformacyjnych. W piątek doradca prezydenta do spraw bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan przekazał, że "inwazja [Rosji na Ukrainę.] może zacząć się w każdym momencie, także podczas trwających igrzysk olimpijskich".
Rozmówcy "New York Times" - byli i obecni amerykańscy urzędnicy – nazywają ujawnianie danych wywiadowczych przez Waszyngton "nadzwyczajną serią" i "najbardziej agresywnym" tego typu działaniem Waszyngtonu od czasu kryzysu kubańskiego. To nawiązanie do sytuacji, gdy w 1962 roku Związek Sowiecki w tajemnicy próbował przetransportować na Kubę pociski nuklearne, co stworzyłoby jej możliwość dokonania błyskawicznego ataku na USA. To był najgorętszy moment zimnej wojny i powszechnie uważa się, że świat stanął wówczas na krawędzi zagłady.
"Jest to niezwykły gambit, częściowo dlatego, że Biden wielokrotnie dawał do zrozumienia, że nie ma zamiaru wysyłać wojsk amerykańskich do obrony Ukrainy. W efekcie administracja ostrzega świat przed nagłym zagrożeniem nie po to, by argumentować za wojną, ale by spróbować jej zapobiec" - pisze o obecnej sytuacji analityk gazety.
Zdaniem "NYT", amerykańska administracja liczy, że "ujawnianie planów Putina może je zakłócić, przyczyniając się do opóźnienia inwazji i kupienia czasu na zabiegi dyplomatyczne". "W tym samym czasie urzędnicy administracji Bidena mówią, że mają bardziej realistyczny plan. Chcą utrudnić Putinowi usprawiedliwianie inwazji kłamstwami, podkopując jego pozycję na arenie międzynarodowej i budując poparcie dla ostrzejszej reakcji" na ewentualną agresję - pisze dziennik.
Wojna informacyjna wokół napięć przy granicy Ukrainy
"New York Times" zwrócił uwagę na podobne ujawnienie danych wywiadowczych przed inwazją Stanów Zjednoczonych na Irak w 2003 roku. "Materiały te były błędne, opierały się na źródłach, które kłamały, na błędnej interpretacji działań Iraku oraz urzędnikach, którzy, patrząc na surowe dane wywiadowcze, widzieli to, co chcieli widzieć" – pisze gazeta.
"Obecna sytuacja - zauważają amerykańscy urzędnicy - jest zupełnie inna. Twierdzenia Waszyngtonu o gromadzeniu przez Rosję sił zostały potwierdzone zdjęciami satelitarnymi wykonanymi przez prywatną firmę, w jakości, jaka wcześniej była nieosiągalna. Szczegóły dotyczące tajnych działań dezinformacyjnych Moskwy pokrywają się z kampaniami propagandowymi Kremla w mediach społecznościowych" – czytamy. Sullivan, cytowany przez "NYT", powiedział, że w 2003 roku wywiad był wykorzystywany do tego, by zacząć wojnę. – My próbujemy wojnę powtrzymać – dodał prezydencki doradca.
- Nauczyliśmy się wiele, szczególnie od 2014 roku, o tym, jak Rosja wykorzystuje przestrzeń informacyjną jako część swego aparatu militarnego - zaznaczyła rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego Emily Horne. - Nauczyliśmy się również, jak zmniejszać wpływ [Rosjan] na tę przestrzeń - powiedziała.
Cytowany przez gazetę urzędnik amerykańskiego wywiadu ocenił, że jeżeli agencje wywiadowcze są w posiadaniu informacji, które mogą pomóc światu w lepszej ocenie rosyjskich działań, takie dane powinny zostać ujawnione, jeżeli nie narażają źródeł na wykrycie.
Władimir Putin "gra w swoją grę"
"NYT" ocenił, że światowym demokracjom ciężko jest dotrzymać kroku w "niekonwencjonalnych działaniach wojennych" państwu autorytarnemu, jakim jest Rosja. – Pamiętajmy, że Władimir Putin to człowiek KGB. Jego tok myślenia nie jest taki sam jak Bidena – powiedział były szef placówki CIA w Moskwie Daniel Hoffman. Jego zdaniem prezydent Rosji "gra w swoją grę, a jego szachy mogą być nieco inne od naszych".
W czasie licznych agresji militarnych Rosji – pisze dziennik – Putin wykorzystywał dezinformacje do tego, by wzbudzić wątpliwości co do swych zamiarów. Taka taktyka spowalniała międzynarodową odpowiedź i pozawalała rosyjskiemu prezydentowi na osiągnięcie swych celów. Tak stało się między innymi na anektowanym Krymie, gdzie w 2014 roku zamaskowani bojownicy zdobyli budynki rządowe. Moskwa utrzymywała wówczas, że są to lokalni, prorosyjscy separatyści. Dopiero później stało się jasne, że "zielone ludziki" to w rzeczywistości żołnierze rosyjskich sił zbrojnych – dodaje "New York Times".
Jak wskazuje gazeta, "po dekadach zdobywania wiedzy na temat prowadzenia wojny informacyjnej przez prezydenta Władimira Putina, USA próbują pokonać mistrza w jego własną grze".
"Nowe zasady prowadzenia wojny sprzyjają państwom autorytarnym"
Zdaniem byłego sekretarza bezpieczeństwa krajowego Jeha C. Johnsona, ujawnienie danych wywiadowczych pozwala administracji Joe Bidena na uniknięcie starych błędów i jest sposobem na jasne powiedzenie Putinowi, że Ameryka "wie, co robicie, a my to ujawniamy i narażamy na szwank wasze działania".
"Obecna wojna informacyjna toczy się w nowej erze, w której technologia pozwala na rozprzestrzenianie się teorii spiskowych szybciej i szerzej niż kiedykolwiek wcześniej. Równocześnie postępuje proces erozji zaufania do władzy. To z kolei oznacza, że wiele wysiłków mających na celu wyprzedzenie rosyjskich operacji informacyjnych spotyka się z głębokim sceptycyzmem" – pisze "NYT".
- Nowe zasady prowadzenia wojny sprzyjają państwom autorytarnym, ponieważ one bardzo dobrze potrafią to robić: potrafią walczyć podstępnie i nieczysto - ocenia Sean McFate z amerykańskiego think tanku Atlantic Council. – Pytanie brzmi: czym jako demokracje ryzykujemy, prowadząc taką walkę? Jak demokracja możne prowadzić tajną wojnę bez utraty swej demokratycznej duszy? – zastanawia się ekspert.
Źródło: New York Times