Reporter TVN24 pojechał na akcję z ukraińskimi saperami. Obserwował z bliska ich pracę

Źródło:
TVN24
Reporter TVN24 Radomir Czarnecki obserwował pracę ukraińskich saperów. Nagranie z czerwca 2022 roku
Reporter TVN24 Radomir Czarnecki obserwował pracę ukraińskich saperów. Nagranie z czerwca 2022 roku TVN24
wideo 2/24
Reporter TVN24 Radomir Czarnecki obserwował z bliska pracę ekipy ukraińskich saperówTVN24

Reporter TVN24 Radomir Czarnecki obserwował z bliska pracę ekipy ukraińskich saperów. Wojskowi otrzymali informację od jednego z mieszkańców okolic Borodzianki w obwodzie kijowskim, że na jego polu znajduje się niewybuch rakiety.

Informacje przekazane przez jednego z mieszkańców Borodzianki potwierdziły się. Saperzy znaleźli na polu ogromny pocisk. Jak mówił reporter TVN24 Radomir Czarnecki, była to prawdopodobnie rakieta z zestawu Grad lub Uragan. Rakieta została najpierw rozbrojona, później saperzy musieli ją jeszcze wykopać. To sprawiło problemy, bo pocisk wbił się bardzo głęboko w ziemię. Ostatecznie udało im się to z pomocą ciężarówki. - Okazalo się, że to całkiem bezpieczne części pocisku rakietowego. Ładunki zostały rozrzucone i eksplodowały już wcześniej, a to bezpieczne pozostałości - mówił Aleksander, zastępca naczelnika pirotechnicznej grupy rozminowywania.

CZYTAJ WIĘCEJ O SYTUACJI NA UKRAINIE W RELACJI TVN24.PL

Sprawdzają domy i wraki samochodów. "Najgorsza sytuacja jest w lasach i na polach"

Później Czarnecki pojechał razem z saperami do domu, w którym przez kilka tygodni mieszkali rosyjscy żołnierze. Właściciel, kiedy wrócił do swojego mieszkania, obawiał się, co okupanci mogli tam po sobie zostawić. - Bóg jeden wie, co tam powkładali - mówił mężczyzna.

W okolicy saperzy odnaleźli też zniszczony rosyjski pojazd, który sprawdzili pod kątem niewybuchów.

ZOBACZ TEŻ: Ukraińscy saperzy oczyszczają podkijowskie wioski. Zaminowane są domy, meble, ciała ofiar

- Jeżeli chodzi o drogi i ciągi komunikacyjne w obwodzie kijowskim, sytuacja jest opanowana, są w pełni przejezdne i ludzie zaczęli wracać do swoich domów. Dzwonią na specjalną linię, pod którą można wezwać patrol saperski. Boją się, że Rosjanie, którzy tu stacjonowali, mogli pozostawić po sobie przykre niespodzianki. Zdarzają się granaty, miny, a nawet pociski moździerzowe - relacjonował reporter TVN24. Dodał, że "najgorsza sytuacja jest w okolicznych lasach i na polach". - Saperzy, z którymi pracowaliśmy, twierdzą, że pełne rozminowanie tych terenów może potrwać od kilku do nawet kilkunastu lat - mówił Czarnecki.

Autorka/Autor:ads/ tam

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Tagi:
Raporty: