Ukraiński sztab generalny poinformował w piątek, że rosyjskie wojska przeprowadziły precyzyjny ostrzał tak zwanego obozu filtracyjnego w Ołeniwce, położonej na terytorium samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Na jego terenie przebywali ukraińscy jeńcy, m.in. obrońcy Azowstalu. Jak przekazał ukraiński wywiad wojskowy, za atakiem stali członkowie Grupy Wagnera. "Głównym celem (ostrzału) było ukrycie procederu rozkradania pieniędzy przeznaczonych na utrzymanie ukraińskich jeńców" - poinformowano. Z kolei separatystyczne władze w Doniecku twierdzą, że obóz został ostrzelany przez siły zbrojne Ukrainy.
"W ten sposób okupanci zrealizowali swoje zbrodnicze cele - zrzucenie na Ukrainę odpowiedzialności za (rzekomo przez nią popełnioną) 'zbrodnię wojenną', a także ukrycie przypadków tortur i egzekucji więźniów, dokonywanych (w Ołeniwce) na rozkaz samozwańczej administracji i rosyjskiego dowództwa wojskowego na tymczasowo zajętych obszarach obwodu donieckiego. Trwa ustalanie skutków ostrzału" - czytamy w komunikacie ukraińskiej armii zamieszczonym w piątek na Facebooku.
Sztab generalny zapewnił, że siły artyleryjskie i rakietowe Ukrainy nie atakowały obiektu w Ołeniwce. "Precyzyjna zachodnia broń jest przez nas wykorzystywana wyłącznie przeciwko rosyjskim celom militarnym, a nie przeciwko obiektom cywilnym; w szczególności nie ostrzeliwujemy miejsc, w których mogą się znajdować ukraińscy jeńcy" - dodał.
"Oświadczenia (Kremla) o rzekomych atakach Ukrainy na obiekty i ludność cywilną to jawne kłamstwa i prowokacje, za które odpowiedzialność ponosi Rosja - kraj-agresor, okupant i sponsor terroryzmu" - podkreślili wojskowi.
Atak wymierzony w obrońców Mariupola
Jak przekazał na kanale Telegram założyciel i były dowódca ukraińskiego pułku Azow Andrij Biłecki, do ostrzału obozu doszło w nocy z czwartku na piątek. W budynku mieli znajdować się m.in. żołnierze walczący wiosną w zakładach metalurgicznych Azowstal w Mariupolu.
"Rosjanie zabili niektórych wojskowych z Azowa, wziętych do niewoli. Dowództwo (wroga) ukazało to masowe morderstwo jeńców jako (rzekomy) czyn ukraińskiej armii. (Wcześniej) żołnierze z pułku Azow zostali tam przeniesieni do osobnego budynku, a oprócz tego podjęto działania propagandowe i nakręcono kłamliwy film o Azowstalu. Ustalamy informacje na temat ofiar i konkretnych sprawców tej zbrodni" - napisał Biłecki.
"Już teraz wiadomo, że był to czyn zaplanowany od dawna i dokonany przez państwo, dla którego pojęcie honoru oficerskiego jest nieznane, a tym bardziej zgodność z konwencjami genewskimi, zasadami, prawami i zwyczajami wojennymi. Rosja nie mogła pokonać Azowa w uczciwej walce, dlatego próbuje nas zniszczyć w zdradziecki sposób" - podkreślił były dowódca ukraińskiej formacji.
Biłecki ogłosił "polowanie" na "wszystkich zaangażowanych w tę masową zbrodnię". "Sprawiedliwość dosięgnie każdego szeregowego sprawcę (zbrodni) i każdego (jej) organizatora niezależnie od pełnionej funkcji i miejsca przebywania. Gdziekolwiek byście się nie schowali, zostaniecie odnalezieni i zlikwidowani" - zadeklarował.
Ustalenia ukraińskiego wywiadu: atak przeprowadzony przez Grupę Wagnera
Atak w Ołeniwce został przeprowadzony przez rosyjską prywatną firmę wojskową, znaną jako Grupa Wagnera, na zlecenie jej właściciela, oligarchy Jewgienija Prigożyna - ustalił ukraiński wywiad wojskowy. Jak poinformowano w komunikacie, ten "akt terroryzmu" nie został uzgodniony z rosyjskim ministerstwem obrony i służył m.in. ukryciu malwersacji finansowych, dokonanych przez Grupę Wagnera w okupowanej Ołeniwce.
"Głównym celem (ostrzału) było ukrycie procederu rozkradania pieniędzy przeznaczonych na utrzymanie ukraińskich jeńców. Wiadomo, że 1 sierpnia do tego 'obiektu' miała przybyć inspekcja z Moskwy, aby sprawdzić wydatkowanie przyznanych środków oraz warunki przetrzymywania osadzonych. Ponieważ faktyczny stan budynku i warunki życia więźniów nie odpowiadały wymogom rosyjskiego kierownictwa, 'problem' rozwiązano poprzez zniszczenie pomieszczenia wraz ze znajdującymi się tam Ukraińcami" - czytamy w raporcie służby.
Wywiad dodał, że celem ostrzału miało być również wywarcie presji psychologicznej na ukraińskie społeczeństwo. "Biorąc pod uwagę duże zainteresowanie losami bohaterów Azowstalu, w ocenie pomysłodawców tego aktu terroryzmu śmierć obrońców (Mariupola) powinna doprowadzić do wzrostu napięcia społecznego na Ukrainie" - przekazano.
Reakcja Kijowa
"Rosja dokonała kolejnej przerażającej zbrodni wojennej poprzez ostrzelanie tzw. obozu filtracyjnego w Ołeniwce na terytorium samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, w którym znajdowali się ukraińscy jeńcy wojenni" - napisał w piątek na Twitterze minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba.
"Wzywam wszystkich sojuszników do mocnego potępienia tego brutalnego pogwałcenia międzynarodowego prawa humanitarnego i uznania Rosji za państwo-terrorystę" - przekazał szef ukraińskiej dyplomacji.
Doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak we wpisie na kanale Telegram przypomniał, że na kilka dni przed rosyjskim atakiem na obóz w Ołeniwce część ukraińskich jeńców została przeniesiona do osobnego budynku, który potem został ostrzelany. "Była to klasyczna, cyniczna i przemyślana prowokacja" - napisał Podolak. "Skala i szybkość rosyjskiej propagandowej kampanii (oskarżającej o zbrodnię w Ołeniwce stronę ukraińską - red.) świadczą o tym, że mamy do czynienia ze zorganizowaną, zaplanowaną akcją" - dodał.
Podolak oznajmił, że w Ołeniwce "nie ma celów wojskowych dla ukraińskiej armii". "Mało tego, nasze siły zbrojne posiadają wszelkie narzędzia do dokładnej identyfikacji obiektów przeznaczonych do zniszczenia. Są to magazyny amunicji, sztaby operacyjne i taktyczne, bazy paliwowe. (...) Kiedy Ukraina coś niszczy, jest to automatycznie potwierdzane przez różne instrumenty rejestrujące" - podkreślił doradca głowy państwa.
W ocenie Podolaka celem rosyjskiej prowokacji było "ukrycie dowodów w sprawie rosnącej skali (rosyjskich) zbrodni i tortur, zerwanie porozumień dotyczących wymian (jeńców), a także zdyskredytowanie sił zbrojnych Ukrainy oraz konkretnych modeli zachodniego uzbrojenia, budzących przerażenie wśród okupantów".
"Jest oczywiste, że przeczuwając nadchodzącą porażkę, Rosja będzie uciekać się do nowych, okrutnych prowokacji, aby (potem) przekazać w świat (kłamliwe) doniesienia na temat (tych czynów). Żądamy natychmiastowej, stanowczej odpowiedzi ze strony ONZ i innych organizacji - Rosja musi zostać wykluczona z wszelkich instytucji międzynarodowych" - dodał polityk.
Doniesienia separatystów
Z kolei separatystyczne władze w Doniecku poinformowały w piątek, że w wyniku ostrzału Ołeniwki zginęło 40 jeńców ukraińskich, a 130 zostało rannych. Później sprecyzowały, że liczba ofiar wzrosła do 53, a rannych do 75. Separatyści dowodzili, że obóz został ostrzelany przez siły zbrojne Ukrainy, z użyciem systemów amerykańskich HIMARS.
Podobną informację przekazało w codziennym sprawozdaniu rosyjskie ministerstwo obrony. Rosyjskie państwowe kanały telewizyjne pokazywały materiały rzekomo zniszczonego budynku obozu, ze zrujnowanym dachem i poskręcanymi żelaznymi łóżkami piętrowymi.
Ukraińska prokuratura przekazała, że około 40 osób poniosło śmierć w rosyjskim ataku na obóz w Ołeniwce. W związku z ostrzałem wszczęła śledztwo w sprawie złamania praw i zwyczajów wojennych.
"Stwierdzono, że w tej kolonii okupanci zorganizowali miejsce pozbawienia wolności, gdzie wbrew prawu przetrzymywane są osoby cywilne oraz żołnierze Sił Zbrojnych Ukrainy" - napisała na kanale Telegram prokuratura generalna w Kijowie.
Nie przeszli rosyjskiej "filtracji"
Na początku maja pojawiły się doniesienia, że w obozie w Ołeniwce znajduje się około 3 tys. mieszkańców Mariupola i okolic, którzy nie przeszli rosyjskiej "filtracji" (szczegółowej kontroli pod kątem związków z armią i strukturami siłowymi Ukrainy) i zostali uznani za "nieprawomyślnych".
W budynku dawnej kolonii karnej miały panować bardzo trudne warunki bytowe. "Więzieni nie mogą położyć się z powodu tłoku w celach, mogą tylko stać bądź siedzieć. Brakuje wody i jedzenia, nie ma spacerów, a do toalety można pójść raz dziennie. Towarzyszą temu wielogodzinne przesłuchania, tortury, groźby i zmuszanie do współpracy" - alarmował wówczas doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko.
Źródło: PAP, BBC