Dziennikarze CNN dotarli do 16-letniej Ukrainki, która w jednym z miejscowości pod okupowanym Chersoniem miała paść ofiarą gwałtu. Dziewczyna była w szóstym miesiącu ciąży. "Albo się teraz ze mną prześpisz, albo przyprowadzę jeszcze 20 osób" - miała usłyszeć od oprawcy.
Do gwałtu miało dojść w połowie marca. Dasza (imię zmienione) razem z innymi dziećmi wyszła z piwnicy - w dopiero co zajętej przez Rosjan wsi - po jedzenie. Jak opisuje CNN, od razu wpadli na dwóch rosyjskich żołnierzy. Ci wpuścili ich do kuchni. Jeden z nich - według Daszy - był pijany. Zaczął wypytywać, ile pokoi jest w domu i w jakim wieku są dzieci. Potem wezwał matkę nastolatki i kazał jej pójść z nim do innego pokoju.
- Puścił ją szybko. Potem wezwał mnie - mówiła dziennikarzom CNN Dasza.
Relacja tvn24.pl: Atak Rosji na Ukrainę. 64. doba inwazji
"Kiedy stawiałam opór, dusił mnie"
Żołnierz, którego koledzy nazywali "Niebieski", najpierw zaczął jej opowiadać jak uratował w ich wiosce matkę z dwójką dzieci. Potem stał się brutalny. - Kazał mi się rozebrać. Powiedziałam mu, że tego nie zrobię, a on zaczął na mnie krzyczeć. Powiedział, że jeśli się nie rozbiorę, to mnie zabije - powiedziała dziewczyna dziennikarzom.
Wtedy do pokoju miał wejść drugi żołnierz i powiedzieć mu, że będzie miał kłopoty jeśli coś zrobi dziewczynie. Zdaniem Daszy "Niebieski" zupełnie się tym nie przejął.
- Kiedy stawiałam opór, dusił mnie i mówił, że mnie zabije - relacjonowała. Potem żołnierz miał jej grozić słowami: "Albo teraz się ze mną prześpisz, albo przyprowadzę jeszcze 20 osób".
- Pamiętam tylko, że miał niebieskie oczy i było tam ciemno. Nic poza tym nie pamiętam - mówiła CNN Dasza, która w momencie opisywanych wydarzeń była w szóstym miesiąciu ciąży.
CNN: dowódca krzyczał do niej, że zrobiłby jej to samo
Po tym jak została zgwałcona, jej oprawca kilkakrotnie miał próbować zaatakować ją ponownie. W końcu dwaj inni rosyjscy żołnierze zabierali ją i jej rodzinę do innego domu. Daszy przekazali, że zabili "Niebieskiego". Potem, kiedy została wezwana w tej sprawie na przesłuchanie przez jednego z dowódców rosyjskich jednostek, dziewczyna dowiedziała się, że było to kłamstwo.
ZOBACZ W TVN24 GO: "Ruski Mir". Reportaż Konrada Borusiewicza >>>
Jak mówiła, było to "przerażające przesłuchanie". - On zastosował jakąś taktykę psychologiczną. Zaczął mówić mi to samo, co mówił do mnie gwałciciel. Krzyczał na mnie, że zrobiłby to samo, co gwałciciel. Byłam tak przerażona, że zaczęłam płakać - opowiadała dziewczyna dziennikarzom stacji.
Po tym, jak się zdenerwowała, dowódca uznał, że nastolatka mówi prawdę.
Nie wiadomo co stało się z "Niebieskim".
Kilka dni po gwałcie Rosjanie opuścili wioskę Daszy.
CNN zaznacza, że nie jest w stanie niezależnie zweryfikować wstrząsającej relacji Daszy, ale ukraińscy prokuratorzy w obwodzie chersońskim oświadczyli, że sprawdzili jej relację. Śledczy w oparciu o zeznania dziewczyny i po wykonaniu szeregu innych czynności prowadzą postępowanie w sprawie zbrodni wojennej przeciwko ludności cywilnej w okupowanej wsi, w tym zgwałceniu małoletniej mieszkanki. Prokuratura odmówiła podania dziennikarzom szczegółów, zasłaniając się ochroną prywatności pokrzywdzonych.
Jak podała stacja, o komentarz w sprawie poproszono rosyjski resort obrony.
Źródło: CNN