W metrze w Charkowie ciągle pozostają setki mieszkańców, wielu z nich nie ma dokąd pójść, ponieważ stracili swoje mieszkania i domy w wyniku rosyjskich ostrzałów. Inni nie chcą opuszczać tego miejsca, ponieważ w ich mieszkaniach ciągle nie ma prądu i wody. Są również tacy, którzy ciągle nie czują się bezpieczni w obliczu trwającej wojny.
- Rakieta eksplodowała prawie nad nami, nasz dom zaczął się trząść. Myśleliśmy najpierw, by uciec na Zachód. Ale znaleźliśmy schronienie w metrze w Charkowie. Kiedy przyjechaliśmy w to miejsce, przyjęto nas jak rodzinę. Nie chcieliśmy już stąd wyjeżdżać - wspominała w rozmowie z telewizją 1+1 Kateryna, mieszkanka pobliskiego miasta Zołocziw. W metrze mieszka od 15 marca, wraz z nastoletnim synem.
Relacja tvn24.pl: ATAK ROSJI NA UKRAINĘ
Kateryna nadal nie może wrócić do domu, ponieważ w rejonie Zołocziwa nie jest bezpiecznie. Władze Charkowa zaproponowały jej nowe lokum - pokój w sanatorium. Kobieta wspomina, że kiedy przyjechała do metra, miała przy sobie jedynie dokumenty i trochę zapasowych ubrań. Resztę rzeczy, takich jak namiot, koce i karimatę, by mogła mieszkać na peronie, dostarczyli wolontariusze. W pokoju sanatorium są łóżka i materace. Jest także prysznic.
W rozmowie z telewizją Suspilne Ilona, która wraz z dwójką dzieci ukrywała się przed wybuchami na stacji Chołodna Hora praktycznie od pierwszego dnia rosyjskiej inwazji, powiedziała, że nie chce opuścić metra. - Kazano nam, by to zrobić, ale okna w naszym mieszkaniu są wybite, ciągle nie mamy prądu, pozostaje nam jedynie mieszkanie w piwnicy. Metro jest schronem, a przecież wojna jeszcze się nie skończyła - powiedziała kobieta.
Natalia Maksymenko mieszkała w metrze od początku marca. Jej dom jest cały, ale kobieta psychicznie nie jest gotowa do powrotu.
- Może jest trochę ciszej, spokojniej, ale w swoim domu nie będę miała poczucia bezpieczeństwa. Nie wiem, ile dni będę potrzebowała, aby móc pozostać i się nie bać - mówiła dziennikarzom.
Mer: nikogo na siłę nie wyganiamy
Metro opuściły już setki osób, mieszkających w pobliskich wsiach i miasteczkach, ale nie wszyscy mają dokąd wrócić.
- Nikogo na siłę nie wyganiamy z metra. Jedyną rzeczą jest to, że zaczęliśmy uwalniać tamtejsze pociągi. Ludzie mieszkali w pociągach. Teraz mogą mieszkać na stacjach, ale szukamy dla wszystkich zastępczego lokum - mówił dziennikarzom 1+1 mer Charkowa Igor Terechow.
Mieszkańcom Charkowa proponowane są miejsca w akademikach, a tym z obwodu charkowskiego - w sanatoriach.
Odwrót Rosjan
14 maja Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował, że wojska rosyjskie wycofują się spod Charkowa. Dwa dni później w blisko 1,5-milionowym mieście został przywrócony ruch autobusów, trolejbusów i tramwajów. Przez dwa tygodnie przejazd będzie bezpłatny. Metro w Charkowie jest ważnym środkiem komunikacji, dlatego władze szukają możliwości, by kolejka podziemna ponownie zaczęła funkcjonować. Od początku rosyjskiej inwazji zbrojnej pełniła rolę jednego z najważniejszych miejsc, gdzie przed intensywnymi bombardowaniami ukrywali się cywile.
Autorka/Autor: tas/kab
Źródło: 1+1.ua, tsn.ua, suspilne.media