Gdy Rosjanie uderzyli, oni robili wszystko, by pomóc dzieciom. "To nic bohaterskiego"

Źródło:
Nowaja Gazieta. Jewropa, NV, Ukraińska Prawda, Reuters, PAP

Fala uderzeniowa rzuciła chirurga na stół operacyjny, ale zarówno on, jak i jego koledzy robili wszystko, aby wybudzić dziecko z narkozy - to jedna z historii lekarzy dziecięcego szpitala Ochmatdyt, którą opisują ukraińskie media. Kijowska placówka, w której leczone były ciężko chore dzieci, została zaatakowana przez Rosjan. Jej personel pozostał przy pacjentach i niósł pomoc poszkodowanym. 

Jednym z takich lekarzy jest Ołeh Hołubczenko, chirurg dziecięcy. Zdjęcia przedstawiające medyka w białym, poplamionym krwią fartuchu były szeroko rozpowszechniane w ukraińskich mediach społecznościowych. Jego historię przekazał dziennikarzom Iwan Stepurin, przedstawiciel Rady Obywatelskiej przy administracji kijowskiej.

Podczas ataku rakietowego Hołubczenko operował małego pacjenta. - Fala uderzeniowa rzuciła go na stół operacyjny, ale zarówno on, jak i jego koledzy, w szczególności anestezjolog Jarosław Iwanow, robili wszystko, aby wybudzić dziecko z narkozy - mówił Stepurin. Operacja została przeprowadzona w innym szpitalu. Dziecko przeżyło.

CZYTAJ: Rosjanie zaatakowali szpital dziecięcy. "Chcę, żeby cały świat to zobaczył"

Kijowska dziennikarka Kristina Berdinskich, pisząca dla zachodnich mediów, relacjonowała, że Hołubczenko "robił wszystko, co mógł, starając się pomóc dzieciom, ich rodzicom i szpitalowi". "Razem z ratownikami rozbierał stosy gruzu, pocieszał kolegów, ciągle gdzieś biegł, coś nosił. Nie mogłam z nim rozmawiać. Nie chciał się zatrzymać nawet na chwilę" - napisała na Facebooku.

Hołubczenko studiował medycynę w Symferopolu na zaanektowanym Krymie. Specjalizuje się w przeprowadzeniu operacji szczękowo-twarzowych.

CZYTAJ: "Miała powołanie, by nieść pomoc dzieciom". Lekarkę zabili Rosjanie

Z sali operacyjnej "nie pozostało nic"

Anestezjolog Jarosław Iwanow wraz z innymi medykami (wśród nich był Ołeh Hołubczenko) przebywał na sali operacyjnej i przygotowywał czteromiesięczne dziecko do planowanej operacji. Jak powiedział niezależnej rosyjskiej "Nowoj Gazietie",​​ dosłownie kilka sekund po eksplozji z sali operacyjnej "nie pozostało nic", zniszczone zostały wszystkie monitory, cały sprzęt.  - Czujniki, stoły chirurgiczne, przykryte sterylnym materiałem, instrumenty. Wszystko zostało całkowicie zniszczone. Nie zostało nic całego. Dziecko cudem przeżyło, nie odniosło żadnych obrażeń - wspominał. Ocenił, że niemowlę miało szczęście, ponieważ przed operacją zostało przykryte specjalnym materiałem, aby nie spadła mu temperatura, a chirurdzy również przykryli go sobą.  Iwanow opowiadał, że w wyniku fali uderzeniowej pielęgniarka i chirurdzy przelecieli nad stołem operacyjnym i "wypadli" na sąsiednią salę. On sam został wyrzucony do pomieszczenia, w którym sterylizowano narzędzia. - Przez około pięć sekund nie mogliśmy zrozumieć, co się stało. Wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że musimy zabrać dziecko, baliśmy się, że będzie drugi atak - wyznał Iwanow.  

Ewakuacja dzieci ze szpitala Ochmatdyt po rosyjskim ataku PAP/EPA/VLADYSLAV MUSIIENKO

Wokół nas rozbiło się szkło

- Stałem w tym miejscu, byliśmy w trakcie przeprowadzania operacji, kiedy usłyszeliśmy wybuch. Wokół nas rozbiło się szkło, a fala eksplozji rzuciła mnie pod stół - relacjonował w rozmowie z agencją Reutera inny chirurg szpitala Ochmatdyt, Ihor Kołodka.

Opowiadał, że operację pięciomiesięcznej dziewczynki rozpoczął jeszcze przed ogłoszeniem alarmu przeciwlotniczego. Nie mógł jej przerwać, musiał zamknąć ranę, by niemowlę nie straciło krwi.

Dziewczynka, którą operował Kołodka, została ewakuowana w bezpieczne miejsce, czuje się dobrze. On sam został ranny w twarz z powodu latających odłamków. Jego kolega z zespołu operacyjnego został trafiony odłamkiem w plecy.

Kołodka wyznał w rozmowie z Reutersem, że "wyjął z twarzy fragmenty szkła" i kiedy już nie było krwawienia, wybiegł na zewnątrz. Pośpieszył w kierunku oddziału toksykologii, który najbardziej ucierpiał w wyniku ataku. - Myślę, że to normalny krok zdrowej osoby, by nieść innym pomoc - uzasadniał Kołodka.

"Nic bohaterskiego"

W ukraińskich mediach społecznościowych rozpowszechniano także zdjęcie lekarza toksykologa Witalij Icia. Po uderzeniu rakietowym medyk pomagał ewakuować dzieci z własnego oddziału.

Lekarz mówił portalowi Ukraińska Prawda, że medycy pomagali sobie nawzajem w ewakuacji najciężej chorych do pobliskiej kliniki Dobrobut, a on przyłączył się do pomocy. Dziecko, które niósł na rękach, znał osobiście. Było jego pacjentem. - (Chłopiec) miał szczęście, że nie znalazł się w miejscu uderzenia. To nic bohaterskiego. Po prostu przenosiłem go w bezpieczniejsze miejsce - udowadniał.

Zełenski zapowiada odbudowę szpitala

Przebywający z okazji szczytu NATO w Waszyngtonie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zapowiedział odbudowę zbombardowanego przez Rosję szpitala Ochmatdyt w Kijowie. 100 mln hrywien zostało już na ten cel przeznaczonych. Przywódca ukraiński zapowiada wyasygnowanie na wsparcie odbudowy placówki kolejnych 300 mln hrywien.

Zełenski podziękował też prywatnym darczyńcom, którzy dotychczas wspierali szpital. Obiecał też udzielenie pomocy wszystkim rodzinom, których krewni zginęli lub doznali obrażeń.

W wyniku ataku na szpital Ochmatdyt w Kijowie zginęło dwoje dorosłych - lekarka i osoba odwiedzająca tę placówkę. Kolejnych 30 osób zostało rannych, w tym 10 dzieci.

Autorka/Autor:tas/ft

Źródło: Nowaja Gazieta. Jewropa, NV, Ukraińska Prawda, Reuters, PAP

Tagi:
Raporty: