Egipskie władze powinny odpowiedzieć na aspiracje obywateli protestujących w antyrządowych zamieszkach, a proces przekazywania władzy ma się zacząć natychmiast - zaapelowali przywódcy państw UE zebrani na szczycie w Brukseli. Politycy nie wezwali jednak prezydenta Hosniego Mubaraka do odejścia, co prowokuje niektórych europejskich polityków do kąśliwych uwag.
Deklaracja w zawoalowanej formie grozi także zrewidowaniem umowy stowarzyszeniowej między Egiptem a UE, bo przypomina, że opiera się ona na konkretnych wartościach i zobowiązaniach ze strony egipskich władz. Kair mógłby ponieść wymierne straty. Unijna pomoc dla tego kraju w latach 2011-13 ma wynieść 449 mln euro.
Wyrazy sprzeciwu
Najostrzej zachowanie egipskiego reżimu potępił brytyjski premier David Cameron i zagroził wycofaniem wsparcia. - Jeśli zobaczymy dzisiaj na ulicach Kairu przemoc organizowaną przez państwo albo wykorzystanie chuliganów, żeby atakowali manifestantów, to Egipt i jego reżim stracą resztę wiarygodności i wsparcia, jakie jeszcze mają ze strony Zachodu, w tym Wielkiej Brytanii - powiedział jeszcze przed rozpoczęciem szczytu w Brukseli Cameron.
- Czekamy, by egipskie siły bezpieczeństwa zapewniły, że ten decydujący piątek wolnych i pokojowych manifestacji mógł się odbyć - powiedziała z kolei kanclerz Niemiec Angela Merkel.
Dyplomatyczna mowa
W deklaracji ze szczytu, przywódcy unijnych państw potępiają "z pełną mocą" przemoc wobec obywateli i dziennikarzy.
Europejscy politycy podkreślają, że "demokratyczne aspiracje" Egipcjan powinny być realizowane poprzez "rzeczywistą demokratyczną reformę, z pełnym poszanowaniem praw człowieka i fundamentalnych swobód, poprzez wolne i równe wybory". Jednocześnie zapewniają o "pełnym poparciu" dla procesu przemian, wymieniając m.in. Europejską Politykę Sąsiedztwa oraz Unię dla Śródziemnomorza.
Szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek podkreślił podczas piątkowego szczytu UE, że Unia nie może być obojętna wobec "głosów ludzi domagających się demokratycznych zmian".
- UE powinna stanowczo zażądać spokojnego dialogu w Egipcie. Nie jest możliwe stosowanie represji wobec ludzi, którzy demonstrują swoją chęć działania w demokracji i reprezentują coś, co w Europie cenimy najbardziej - aktywność obywatelską. Jestem przekonany, że ludzie w Egipcie dojrzeli do demokracji i wszystkich reguł związanych z prawami obywatelskimi i prawami człowieka - powiedział Buzek.
Przestraszona Unia
Deklaracja z piątkowego szczytu, jeszcze przed jej oficjalnym ogłoszeniem, była atakowana jako za mało zdecydowana i nie idąca dość daleko w krytyce reżimu Mubaraka.
- Wydaje się, że szczyt wybierze łatwą drogę zwykłego potępienia przemocy. Muszą być twardsi i jasno powiedzieć, że Europa nie będzie tolerować Mubaraka desperacko trzymającego się swojego urzędu - powiedział przed ogłoszeniem deklaracji szef grupy socjaldemokratów w PE Martin Schulz. Jego zdaniem, przywódcy UE pownni jasno powiedzieć prezydentowi Egiptu, że jego czas jest skończony. - W sprawach polityki zagranicznej, Unia Europejska zbyt często zachowuje się jak przestraszony królik w świetle reflektorów samochodu - ocenił.
Źródło: PAP