Ministrowie siedmiu państw UE apelują do władz Zimbabwe o ogłoszenie wyników wyborów. Choć od zamknięcia lokali wyborczych minęły już dwa dni, administracja prezydenta Mugabe nie kwapi się poinformować o rezultacie głosowania.
Do ogłoszenia wyników wezwali szefowie MSZ Hiszpanii, Holandii, Francji, Słowacji, Słowenii, Wielkiej Brytanii oraz Włoch, dyskutujący na nieformalnym spotkaniu w Paryżu. Publikacji wyników domagają się również Stany Zjednoczone.
Dyplomaci wyrazili także nadzieję, na możliwość współpracy z demokratycznie wybranymi władzami Zimbabwe i ocenili, że od wiarygodności i przejrzystości procesu wyborczego zależy przyszłość społeczeństwa tego kraju. Opozycja oskarża jednak rządzącą administrację o fałszerstwa wyborcze.
Druga runda?
Niezależne lokalne zrzeszenie organizacji monitorujących przebieg elekcji w Zimbabwe, w oparciu o wyniki z 435 punktów wyborczych ogłosiło, że w wyborach prezydenckich najwięcej głosów uzyskał lider opozycji Morgan Tsvangirai. Gdyby takie były oficjalne wyniki, to nie obyłoby się bez drugiej tury. Według stowarzyszenia ZESN na Tsvangiraia głosowało 49,4 proc. wyborców, zaś na obecnego prezydenta Roberta Mugabe, szefa partii Afrykański Narodowy Związek Zimbabwe - Front Patriotyczny (ZANU-PF) - 41,8 proc. Za trzecim, niezależnym kandydatem Simbą Makonim miałoby opowiedzieć się niespełna 10 proc. wyborców.
Komitet Tsvangiraia: "Wygraliśmy!"
Dane takie jednak nie zgadzają się nawet z szacunkami opozycji. Ruch na Rzecz Zmian Demokratycznych (MDC), któremu przewodzi Tsvangirai, powołując się na własne sondaże oszacował poparcie dla swojego lidera na 60 proc. (CZYTAJ WIĘCEJ)
Oficjalne wyniki nie są jednak znane, choć od zamknięcia lokali wyborczych minęły już ponad dwie doby. Wobec tej zwłoki opozycja oskarżyła rząd o celowe opóźnianie ogłoszenia wyników, aby sfałszować je na rzecz 84-letniego Roberta Mugabego, który sprawuje władze w Zimbabwe od 28 lat.
PKW: "Robimy co możemy"
Prezes komisji wyborczej George Chiweshe twierdzi, że wolne tempo liczenia głosów to rezultat organizacyjnych trudności, z jakimi wiążą się jednoczesne wybory prezydenckie, parlamentarne i lokalne. O sprawiedliwe przeliczenie oddanych w wyborach głosów zaapelowały wcześniej w poniedziałek USA, zaś UE wezwała do szybkiego ich ujawnienia. Obserwatorzy Unii Afrykańskiej również uznali przedłużające się oczekiwanie na wyniki za niepokojące, choć nie mieli zastrzeżeń do przebiegu samych wyborów.
Po oficjalnym uzyskaniu niepodległości w 1980 r. Zimbabwe było początkowo uznawane za spichlerz Afryki i jedno z najlepiej rozwijających się państw tego kontynentu. Sytuacja uległa drastycznej zmianie, gdy w 2000 r. Mugabe odebrał ziemię nielicznym białym farmerom i rozparcelował ją pomiędzy swoich zwolenników. Od tego czasu kraj pogrążył się w kryzysie gospodarczym, z inflacją sięgająca 100 tys. procent i bezrobociem rzędu 80 proc. Jedna trzecia ludności kraju wyemigrowała, a średnia długość życia obniżyła się z 60 do 35 lat.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: aptn