W niedzielę prezydent Evo Morales ogłosił swoją rezygnację ze stanowiska. W poniedziałek szefowa dyplomacji Unii Europejskiej Federica Mogherini poinformowała, że szefowie MSZ państw unijnych omówili kwestię wysłania obserwatorów do tego kraju i wezwała do zachowania spokoju. - Najważniejsze jest uniknięcie przemocy wywołanej przez którąkolwiek ze stron - apelowała.
Mogherini dodała, że Unia liczy na to, iż wkrótce w Boliwii przeprowadzone zostaną "wiarygodne wybory". Podkreśliła, że "najważniejsze jest uniknięcie przemocy wywołanej przez którąkolwiek ze stron i wykazanie się taką umiejętnością kierowanie państwem, jaka jest w tej chwili potrzebna".
Minister spraw zagranicznych Hiszpanii, a zarazem przyszły szef dyplomacji Unii Europejskiej Josep Borrell powiedział, że sytuacji w Boliwii jest niepokojąca, ponieważ nie wiadomo, kto sięgnie po władzę, wykorzystując "pustkę", jaką na najwyższym urzędzie spowodowało ustąpienie prezydenta Moralesa.
"Oni kłamią i próbują przerzucić na nas winę"
Przywódca boliwijskiej opozycji Carlos Mesa ogłosił, że prezydenta obaliło ludowe powstanie, a nie armia. Jak komentuje AP, wypowiedź Mesy to kolejny głos w nasilającym się konflikcie o to, czy w La Paz doszło do wojskowego puczu, czy też obywatelskiej rewolty.
Sam Morales napisał na Twitterze, że Mesa oraz drugi przywódca opozycji Luis Fernando Camacho zorganizowali pucz, który pozbawił go władzy. "Oni kłamią i próbują przerzucić na nas winę za chaos i przemoc, która spowodowali" - głosi tweet Moralesa.
Nieco wcześniej prezydent Meksyku Andres Manuel Lopez Obrador oraz szef tamtejszej dyplomacji Marcelo Ebrard ogłosili, że zmuszenie Moralesa do ustąpienia było puczem. Meksyk zaoferował mu też azyl polityczny. Również prezydent elekt Argentyny Alberto Fernandez uznał sposób odsunięcia prezydenta Boliwii od władzy za zamach stanu.
Rosja oskarża boliwijską opozycję o "rozpętanie fali przemocy"
MSZ Rosji oskarżyło opozycję w Boliwii o "rozpętanie fali przemocy" i oświadczyło, że wydarzenia w tym kraju rozwijają się "zgodnie z szablonem wyreżyserowanego przewrotu". Natomiast Kreml wyraził zaniepokojenie rozwojem wypadków w Boliwii i wezwał tamtejsze siły polityczne do podjęcia prób dialogu, a społeczność międzynarodową - do powściągliwości.
- Jesteśmy zaniepokojeni rozwojem wydarzeń i obserwujemy sytuację. Wzywamy siły polityczne w Boliwii do spokoju i poszukiwania uregulowania w oparciu o dialog i w interesach jak najszybszego przywrócenia rządów konstytucyjnych i zapewnienia praw obywateli - powiedział doradca prezydenta Władimira Putina do spraw polityki zagranicznej Jurij Uszakow.
Moskwa - podkreślił Uszakow - liczy na "wstrzemięźliwość ze strony społeczności międzynarodowej", w tym ze strony sąsiadów Boliwii i krajów regionu. Doradca Putina podkreślił też, że wydarzenia w Boliwii rozwijają się bardzo szybko.
Zamieszki po rezygnacji Moralesa
W boliwijskim La Paz już w nocy z niedzieli na poniedziałek doszło do zamieszek i napadów na sklepy. Zwolennicy Moralesa ustawili barykady na głównej drodze prowadzącej na najważniejsze lotnisko w kraju. Wielki mural w pobliżu portu lotniczego głosi "Evo: naród cię potrzebuje".
Według Reutera gangi wszczęły zamieszki nie tylko w La Paz, ale też i innych miastach kraju, podpalano prywatne firmy i rezydencje, a zwolennicy Moralesa starli się z przedstawicielami opozycji. Transport publiczny został wstrzymany w La Paz, zamknięto większość szkół i sklepów.
Prezydent Morales oświadczył w niedzielę, że składa dymisję i nazwał ostatnie wydarzenia w kraju, w którym doszło do protestów, "obywatelskim zamachem stanu". Armia tymczasem ogłosiła, że to wojskowi zmusili Moralesa do złożenia urzędu.
Autor: mjz//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/Juan Carlos Torrejón