Charków był pierwszym przystankiem na drodze ucieczki Wiktora Janukowycza z Ukrainy. Były gubernator obwodu charkowskiego Michaił Dobkin ujawnił szczegóły rejterady obalonego prezydenta. Mówił, że plany Janukowycza pokrzyżowali spanikowani urzędnicy na Krymie, którzy nie chcieli przyjmować go na półwyspie.
Mówił, przyjeżdżam, wraz z innymi ludźmi. Pytam, o której mam oczekiwać? Nie uściślił. Może dziś. Może jutro. Przed przyjazdem Janukowycza rozmawiałem z jego ochroniarzami. Mówili, że eskorta nie zdąży na czas, dlatego musimy na miejscu zapewnić transport i bezpieczeństwo Michaił Dobkin
- 21 lutego 2014 r. odebrałem telefon. Po drugiej stronie był Wiktor Janukowycz. Mówił, przyjeżdżam, wraz z innymi ludźmi. Pytam, o której mam oczekiwać? Nie uściślił. Może dziś. Może jutro. Przed przyjazdem Janukowycza rozmawiałem z jego ochroniarzami. Mówili, że eskorta nie zdąży na czas, dlatego musimy na miejscu zapewnić transport i bezpieczeństwo. Zabrałem ze sobą szefa miejscowej milicji i funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa. Pojechaliśmy na lotnisko. Janukowycz miał przylecieć helikopterem – wspominał były gubernator obwodu charkowskiego i bliski współpracownik Janukowycza Michaił Dobkin w rozmowie z redaktor naczelną ukraińskiego portalu LB.ua Sonią Koszkiną.
"Wyjście ewakuacyjne dla Janukowycza"
Wiktor Janukowycz ze świtą przylecieli do Charkowa dwoma helikopterami w nocy z 21 na 22 lutego. Towarzyszyło mu ponad 20 ochroniarzy, jego młodszy syn Wiktor i jakaś kobieta (według jednych źródeł druga żona Lubow Połeżaj, według innych – kochanka). W drugim helikopterze przewożono rzeczy.
- Towarzysząca Janukowyczowi kobieta miała jasne włosy. Widziałem ją po raz pierwszy. Kim była? Nie pytałem - relacjonował Dobkin.
Po przybyciu na lotnisko zbiegły prezydent przesiadł się do limuzyny i pojechał do rezydencji, nazywanej "tajnym obiektem" i "daczą obwodowego komsomołu", położoną w lesie.
Dobkin twierdził, że na przylot Janukowycza z Kijowa czekał ponad godzinę. Siedział w busie zaparkowanym w pobliżu pasa startowego. Problemy z przylotem obalonego prezydenta pojawiły się po informacji, że lotnisko zostało zaminowane. Kiedy helikopter z Janukowyczem na pokładzie wreszcie wylądował, przywódcę i towarzyszących mu pasażerów wyprowadzono z portu wyjściem ewakuacyjnym.
"Nie był oczekiwanym gościem na Krymie"
Według wersji oficjalnej, Janukowycz miał przybyć do Charkowa na zjazd Partii Regionów, której był honorowym przewodniczącym. Przed jego przyjazdem do rezydencji tamtejszym pracownikom nakazano, by po spełnieniu swoich obowiązków opuścili teren. Janukowycz przenocował w rezydencji i następnego dnia, po zjedzeniu obiadu, skierował się do lotniska, by kontynuować "podróż".
Wcześniej ochrona Janukowycza zwróciła się do władz Charkowa z prośbą o udzielenie zgody na lądowanie jeszcze dwóch samolotów. Według doniesień, Janukowycz zamierzał nimi lecieć na Krym, a stamtąd - do Rosji. Jak się jednak okazało, nie był tam oczekiwanym gościem.
Po obaleniu przywódcy na półwyspie zapanowało zamieszanie. Ukraińskie media relacjonowały, że "ktoś zadzwonił do ówczesnego premiera krymskiego Anatolija Mohyliowa z ostrzeżeniem, że prezydent nie jest już chroniony". Nikt na półwyspie nie chciał go przyjmować.
Zmiana planów
Janukowycz był zmuszony zmienić trasę ucieczki. Z Charkowa zaplanował odlot do Doniecka, ale przed wyjazdem postanowił nagrać w charkowskiej rezydencji „orędzie do narodu”.
W "oświadczeniu" obalony prezydent dowodził, że "w Kijowie doszło do zamachu stanu, że nie zamierza nigdzie wyjeżdżać i że nie będzie niczego podpisywać". Nawiązywał do przeforsowanych po jego ucieczce ustaw, dotyczących zmiany konstytucji, amnestii dla więzionych aktywistów Majdanu, a także uwolnienia byłej premier Julii Tymoszenko.
"Orędzie"” wyemitowała charkowska telewizja 112. Były gubernator obwodu charkowskiego utrzymuje, że "Janukowycz był pewien, że wróci na Ukrainę, nie sprawiał wrażenia 'zbiega' i chciał jedynie 'przeczekać' wydarzenia w Kijowie w bezpiecznym i oddalonym od stolicy miejscu'".
Lot z Doniecka
22 lutego, po godz. 16 czasu ukraińskiego samolot z Janukowyczem na pokładzie wylądował na lotnisku w Doniecku. Obalony prezydent, za wszelką cenę, chciał dostać się do ukrytego w hangarze odrzutowca Falcon i odlecieć do Rosji. Na lot jednak nie udzielono mu zgody. Nie wiadomo, co było powodem. Załoga lotniska donieckiego tłumaczyła decyzję „brakiem dokumentów”.
Świadkowie tamtych wydarzeń opowiadali dziennikarzom, że prezydent spanikował. Nerwowo oczekiwał na jakiś samochód. Auto wreszcie się pojawiło. Janukowycz odjechał z kierowcą w kierunku rezydencji donieckiego oligarchy Rinata Achmetowa.
W posiadłościach miliardera, otoczonych parkiem botanicznym uznanym za rezerwat, Janukowycz spędził resztę dnia.
"Punkt ucieczki w szczerym polu"
Następnego dnia, wczesnym rankiem, Janukowycz wyjechał na trasę Mariupolską. Według ukraińskich dziennikarzy, był to "jeden z najbardziej zagadkowych punktów ucieczki". Prowadził bowiem w szczere pole. W polu współpracownicy Janukowycza ukryli kilka samochodów i dwa helikoptery.
Według doniesień, Janukowycz wsiadł z dwoma synami do jednego z helikopterów i odleciał, wrócił jednak w to samo miejsce po kilku godzinach. Być może próbował przekroczyć granicę rosyjską, ale nie otrzymał zgody.
Po powrocie do "polnej kryjówki" Janukowycz postanowił przedostać się na Krym, a stamtąd do Rosji. Starszy syn Janukowycza, Ołeksandr, postanowił zostać na Ukrainie. Miał wyjechać do Ługańska. Powołując się na mieszkańców tego miasta, niektórzy ukraińscy dziennikarze twierdzą, że Ołeksandr Janukowycz nadal tam przebywa.
"Dymisje w Jałcie"
23 lutego Janukowycz dotarł samochodem do oddziału Służby Bezpieczeństwa w Jałcie. Po jego przybyciu kilku tamtejszych funkcjonariuszy złożyło prośby o dymisję. Z Janukowyczem zostało 15 funkcjonariuszy. Towarzyszyli mu w ucieczce. Wraz z nim oczekiwali w prezydenckiej rezydencji "Tiflis" na transport.
Obalonego prezydenta tropili tymczasem rewolucjoniści z Kijowa: pełniący obecnie funkcję szefa MSW Arsen Awakow i szef Służby Bezpieczeństwa Wałentyn Naływajczenko.
Ukraińscy urzędnicy twierdzą, że konwój Janukowycza, składający się z trzech samochodów, mógłby zostać zatrzymany w drodze do Sewastopola, jednak wtedy nie było ku temu podstaw prawnych.
Tego samego dnia, po godz. 23 czasu lokalnego Janukowycz dotarł do Kozackiej Buchty, gdzie czekali na niego rosyjscy marynarze. Wsadzili obalonego prezydenta na łódź, która następnego dnia przypłynęła do Noworosyjska.
Byli ochroniarze Janukowycza twierdzili, że władze w Kijowie "pozwoliły mu uciec". Wymienili kwotę 2,5 mld dol., którą miał rzekomo zapłacić za umożliwienie ucieczki. Oczywiście jednak żadnych dowodów na to nie przedstawili.
"Helikoptery Janukowycza odleciały za granicę"
Co się stało z helikopterami i samolotami, którymi przemieszczał się zbiegły prezydent? Według ukraińskich mediów, 12 i 19 marca ubiegłego roku, odrzutowiec Falcon-900 opuścił lotnisko w Doniecku i odleciał do Francji na przegląd techniczny, a dwa helikoptery Agusta 139 odleciały w kierunku Mołdawii i Rumunii, gdzie uzupełniły paliwo przed dłuższą podróżą do Szwajcarii.
Jak pisze portal LB.ua, pod koniec marca wszystkie maszyny znalazły się w Moskwie na jednych z najdroższych prywatnych parkingów lotniczych Wnukowo- 3.
Być może niebawem ujrzą światło dzienne nowe fakty, związane z rejteradą Wiktora Janukowycza z Ukrainy do Rosji. Ukraiński prokurator Ołeksij Donskij mówił, że śledczym udało się uzyskać dostęp do rozmów telefonicznych obalonego prezydenta. – Szukamy śladu rosyjskiego w sprawie dotyczącej zabójstw na kijowskim Majdanie. Śledczy chcą sprawdzić rozmowy z 20 lutego, kiedy doszło do strzelaniny na Majdanie, a także z 22 i 23 lutego, kiedy Janukowycz próbował przedostać się na terytorium państwa rosyjskiego – mówił Donskij.
Treści rozmów na razie nie są ujawniane. Prokuratorzy ukraińscy twierdzą, że nie chcą zaszkodzić śledztwu.
Autor: Tatiana Serwetnyk//gak / Źródło: TSN.ua, lb.ua, eizvestia.com, tvn24.pl