W niedzielę syryjska armia wkroczyła do miasta Tel Tamer w północno-wschodniej Syrii - poinformował Damaszek. To efekt porozumienia między rządem w Damaszku a kontrolującymi ten region siłami dowodzonymi przez Kurdów. Dotychczasowi przeciwnicy sprzymierzyli się w celu odparcia tureckiej ofensywy.
Tel Tamer znajduje się przy strategicznej autostradzie M4, która biegnie ze wschodu na zachód. Siły tureckie poinformowały, że zajęły autostradę w niedzielę. Tel Tamer leży 35 km na południowy wschód od Ras al-Ain, jednego z głównych punktów tureckiej ofensywy, rozpoczętej w minioną środę.
Tymczasem przedstawiciel syryjskich Kurdów powiedział w poniedziałek agencji Reutera, że "wstępna wojskowa" umowa z władzami w Damaszku dotyczy rozmieszczenia sił wzdłuż granicy Syrii z Turcją, a kwestie polityczne strony omówią później.
Sprecyzował, że umowa dotyczy wkroczenia sił rządowych z obszarów granicznych z miasta Manbidż do Dajrik, znanego również jako Al-Malikijja, na północnym wschodzie Syrii. Powiedział, że kurdyjskie władze w północno-wschodniej Syrii były zmuszone szukać sposobów na ochronę regionu po tym, gdy USA "dały tam zielone światło" ofensywie tureckiej.
Wcześniej Kurdyjska Autonomiczna Administracja Syrii Północnej i Wschodniej poinformowała w komunikacie, że armia syryjska ma "wyzwolić tereny", nad którymi kontrolę przejęli Turcy i wspierane przez nich syryjskie formacje opozycyjne.
Według proirańskiej libańskiej stacji satelitarnej Al-Majadin syryjskie oddziały rządowe mają w ciągu 48 godzin trafić do miasta Ajn al-Arab (kurd. Kobane) kontrolowanego przez kurdyjskie milicje Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG) oraz do pobliskiego miast Manbidż, które jest pod kontrolą sojuszników YPG.
Negocjacje w rosyjskiej bazie
Według wysokiej rangi polityka Kurdyjskiej Demokratycznej Partii Postępowej Ahmeda Sulejmana, z którym rozmawiała agencja Reutera, rząd Syrii prowadził rozmowy z Syryjskimi Siłami Demokratycznymi (SDF), którym przewodzą kurdyjskie milicje w rosyjskiej bazie lotniczej Hmejmim w Latakii. Biuro prasowe SDF odmówiło skomentowania tej informacji, Reuters nie zdołał też jej potwierdzić w służbach prasowych rządu w Damaszku.
Sulejman mówił, że rozmowy mogą zostać przeniesione do Damaszku i wyraził nadzieję, iż negocjacje doprowadzą do "porozumienia, które powstrzyma wojnę", jaka może mieć katastrofalne skutki dla "obywateli Syrii mieszkających na wschód od Eufratu".
Kurdyjska Demokratyczna Partia Postępowa, jedna z najstarszych kurdyjskich formacji politycznych w Syrii, nie wchodzi w skład autonomicznej administracji, jaką SDF i inne kurdyjskie ugrupowania ustanowiły w północnej Syrii.
"Pozycja sił USA jest nie utrzymania"
W niedzielę prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan powiedział na konferencji prasowej w Stambule, że celem tureckiej ofensywy jest opanowanie szerokiej na około 30 km strefy przygranicznej od Ajn al-Arab na zachodzie po miasto Hasaka na wschodzie.
Szef Pentagonu Mark Esper ostrzegł, że ofensywa Turcji w Syrii posunie się dalej niż planowano, a siły USA wycofają się na południe, zanim wyjadą z Syrii. Waszyngton nabrał przekonania, że atakowani Kurdowie próbują "zawrzeć porozumienie" z regularną armią syryjską i Rosją, by móc przeciwstawić się Turcji - dodał minister.
Esper udzielił dwóch wywiadów telewizyjnych, w których powiedział, że sytuacja w północno-wschodniej Syrii "pogarsza się z godziny na godzinę", a ponieważ "pozycja sił USA jest nie utrzymania", prezydent Donald Trump nakazał wycofanie z północy kraju niewielkich amerykańskich sił, by znalazły się dalej od miejsc, gdzie Turcja prowadzi ofensywę przeciw syryjskim Kurdom.
"Cios w plecy"
Turecka ofensywa ruszyła w środę po ogłoszeniu przez Trumpa decyzji o wycofaniu żołnierzy amerykańskich z północnej Syrii. Kurdowie określili ją jako "cios w plecy".
W sobotę kurdyjskie milicje Ludowe Jednostki Samoobrony zaapelowały do USA o "wywiązanie się z moralnego obowiązku" i zamknięcie przestrzeni powietrznej nad obszarem konfliktu. Poinformowały też, że działania wojenne, w tym samym okresie co Turcja, podjęli dżihadyści z IS i Kurdowie muszą prowadzić wojnę na dwóch frontach.
AP przypomina, że przez pięć lat YPG były najważniejszym sojusznikiem USA w walce z IS.
Rozpoczęta w środę turecka inwazja jest wymierzona właśnie w kurdyjskie milicje, które Ankara uważa za terrorystów. Przewodzą one jednak Syryjskim Siłom Demokratycznym, które odegrały decydującą rolę w walce z tak zwanym Państwem Islamskim w Syrii.
Autor: momo\mtom / Źródło: PAP