Tłum demonstrujących zebrał się przed siedzibą władz miejskich w Stambule, by zaprotestować przeciwko zatrzymaniu opozycyjnego burmistrza tej metropolii Ekrema Imamoglu. Ekspert do spraw Turcji Karol Wasilewski ocenił, że tureckie władze mają poczucie, że w obecnych warunkach międzynarodowych jej znaczenie wzrasta i może sobie pozwolić na więcej.
W związku z zatrzymaniem opozycyjnego burmistrza Stambułu Ekrema Imamoglu w czwartek w stolicy Turcji odbyły się demonstracje studentów różnych uczelni. Policja nie pozwoliła im przemaszerować na plac Taksim, doszło do starcia między protestującymi i funkcjonariuszami - podała turecka redakcja BBC.
Studenci protestują też w innych tureckich miastach. W Izmirze na zachodzie kraju młodzi ludzie nieśli trumnę z napisem "Sprawiedliwość umarła" - relacjonuje serwis.
Ludzie zgromadzili się też przed siedzibą władz miejskich w Stambule. Jak podała agencja AFP, policja użyła gazu łzawiącego i gumowych kul. Według agencji na wiecu zebrało się kilka tysięcy osób.
Prezydent Recep Tayyip Erdogan, komentując zatrzymanie polityka, oskarżył główną opozycyjną Republikańską Partię Ludową (CHP), reprezentowaną przez Imamoglu, o to, że chce ukryć swoje błędy i oszukać naród, wystawiając polityczny "teatrzyk" - napisał Reuters.
- Nie mamy ani czasu do stracenia na bezsensowne dyskusje, ani stosów pieniędzy, które można lekkomyślnie rozrzucać - powiedział w czwartek Erdogan. Opozycja po zatrzymaniu Imamoglu oskarżyła władze o "zamach stanu przeciwko woli narodu".
Wasilewski: tureckie władze czują odpowiedni moment
- Myślę, że zatrzymanie Imamoglu nie jest dla nikogo zaskoczeniem, włącznie z samym zainteresowanym - powiedział Karol Wasilewski z Ośrodka Studiów Wschodnich. Turecka opozycja od dłuższego czasu czuła, że "rząd dokręca jej śrubę, a Imamoglu wielokrotnie spotykał się z różnymi przeszkodami dla swojej kariery politycznej".
54-letni burmistrz jest uważany za głównego rywala politycznego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. Polityk miał być 23 marca wyłoniony w prawyborach opozycji na kandydata na prezydenta. - Imamoglu miałby dostać poparcie ponad miliona członków ugrupowania i byłoby to politycznym sygnałem dla władz, że działania wymierzone w niego będą godzić w wolę elektoratu - wyjaśnił Wasilewski.
Obecnie plan opozycji nie jest do końca jasny. W środę, zwracając się do tłumu protestujących, lider CHP Ozgur Ozel, oświadczył, że zatrzymanie Imamoglu to "próba zamachu stanu przeciwko woli narodu". Wyraził przekonanie, że śledztwo wobec opozycyjnego burmistrza wynika z tego, że prezydent Erdogan boi się zmierzyć z nim w wyborach.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Protesty w Turcji po aresztowaniu rywala Erdogana
Gdyby CHP musiała zrezygnować z kandydatury Imamoglu, mogłoby dojść do podziałów w ramach partii i możliwe, że to jest celem władz - powiedział analityk.
Ekspert ocenił, że "tureckie władze czują odpowiedni moment", by uderzyć w opozycję. - Po zmianie władzy w USA są wyraźne sygnały, że Waszyngton nie będzie się mieszał w sprawy wewnętrzne Turcji, nie będzie występować w roli obrońcy demokracji. Turcja ma poczucie, że w obecnych uwarunkowaniach międzynarodowych, przy zaniepokojeniu Europy działaniami Trumpa, jej znaczenie wzrasta, w związku z czym może sobie pozwolić na więcej - wyjaśnił.
Wasilewski przypomniał też, że w Turcji trwa "kurdyjskie otwarcie", tj. proces pokojowy między władzami a Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), uznawaną za organizację terrorystyczną przez Ankarę, USA i UE. - To kolejny element, który prawdopodobnie daje władzy poczucie, że działania wymierzone w Imamoglu nie spotkają się z szerszym odbiorem - dodał.
Financial Times: zatrzymanie Imamoglu może być niebezpiecznym punktem zwrotnym
Na te uwarunkowania zwrócił też w czwartek uwagę brytyjski "Financial Times". Przez kilka miesięcy wydarzenia w kraju i za granicą zmierzały w korzystną stronę dla Erdogana, "jednak w tle obecna była ciemniejsza strona jego rządów: władze od miesięcy prowadzą działania wymierzone w jego politycznych przeciwników (...)" - napisał dziennik.
- W ułamku sekundy sukcesy, na które mógł wskazywać Erdogan przez ostatnich 18 miesięcy, zawisły na włosku w związku z obawami o to, że zatrzymanie Imamoglu może być niebezpiecznym punktem zwrotnym dla Turcji (...)" - podkreślił "FT", zwracając uwagę na silną reakcję rynków na doniesienia o zatrzymaniu.
Również Ewa Kulurioti, ekspertka ds. międzynarodowych oceniła, że zatrzymanie Imamoglu to "istotny punkt zwrotny na tureckiej scenie politycznej" i świadczy o "rosnących napięciach politycznych". Zaznaczyła też, że obecnie wydarzenia zbiegają się w czasie ze zbliżeniem między Turcją i UE. - Erdogan wie więc, że nie będzie mierzył się z europejskimi naciskami z powodu zatrzymania Imamoglu - dodała.
Galip Dalay z ośrodka Chatham House ocenił z kolei, że zatrzymanie polityka może osłabić tureckie nadzieje na skorzystanie ze wzmocnionych stosunków w dziedzinie bezpieczeństwa i obronności z Europą.
Kulurioti również przyznała, że w AKP brakuje "charyzmatycznego, popularnego polityka, mogącego zastąpić Erdogana". - Dlatego Imamoglu stanowi duże i bezpośrednie zagrożenie dla rządów AKP w Turcji - uważa ekspertka.
Zaznaczyła też, że w ostatnich latach tureckie władze stosują metodę "politycznie umotywowanych aresztów opozycjonistów i dziennikarzy pod zarzutem korupcji albo domniemanych powiązań z organizacją (nieżyjącego już kaznodziei) Fethullaha Gulena, czy PKK".
Zatrzymanie Imamoglu
Imamoglu to główny polityczny rywal Erdogana. W najbliższą niedzielę w prawyborach miał zostać wyłoniony jako kandydat na prezydenta.
Lider CHP Ozgur Ozel powiedział agencji Reutera, że uniemożliwienie Imamoglu ubiegania się o prezydenturę jedynie wzmocni poparcie dla partii CHP. Ocenił, że Erdogan dąży do osłabienia powiązań tej opozycyjnej partii z 16-milionową metropolią.
W Turcji mówi się, że kto wygrywa w Stambule, wygrywa w Turcji. W ubiegłorocznych wyborach lokalnych Imamoglu wywalczył reelekcję, pokonując polityka z rządzącej w kraju Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP).
Imamoglu został zatrzymany w środę pod zarzutem korupcji i powiązań z terroryzmem. Dzień wcześniej Uniwersytet Stambulski unieważnił jego dyplom.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: ERDEM SAHIN/PAP/EPA