Spaliśmy, obudził mnie mąż, trzęsienie trwało bardzo długo, było bardzo silne. Po tym wszystkim zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i uciekliśmy na zewnątrz - opisała w "Tak jest" Zuzanna Koyun, mieszkanka tureckiego Diyarbakir, które jest wśród miast dotkniętych poniedziałkowym, dotkliwym trzęsieniem ziemi. O sytuacji w Turcji mówili także ekspert ONZ w zakresie zarządzania kryzysowego, doktor Wojciech Wilk oraz wykładowca taktyki działań ratowniczych z Poznańskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej, Przemysław Rembielak.
W Turcji, Syrii, a także w Libanie nad ranem doszło do trzęsienia ziemi, które miało magnitudę między 7,4 a 7,9. W Turcji zginęło co najmniej 1651 osób, w Syrii co najmniej 1000. Liczba rannych przekroczyła 11 tysięcy.
"Widzę bardzo dużo zniszczonych budynków"
O sytuacji w dotkniętym przez kataklizm mieście Diyarbakir (położonym w południowo-wschodniej Turcji) mówiła w "Tak jest" w TVN24 mieszkająca tam Zuzanna Koyun. Pierwszy sygnał od pani Zuzanny otrzymaliśmy na Kontakt 24. - Widzę bardzo dużo zniszczonych budynków. Z informacji, które mamy zniszczonych zostało na pewno dwadzieścia budynków. Bardzo dużo osób wyszło z mieszkań, jeśli mają taką możliwość, albo przebywają w samochodach, gdzieś na pustej przestrzeni, albo tak jak ja, obecnie przebywam w miejscu zorganizowanym przez miasto, czyli stadion, w którym ludzie mogą się schronić - opisała.
Koyun przekazała, że przed południem otrzymała alert, że ma być "z powrotem dość duże trzęsienie ziemi". - To się sprawdziło, bo było (trzęsienie o magnitudzie) 7,7, czyli prawie tyle, co to pierwsze - wspomniała.
- Teraz czekamy, nie możemy wrócić do domów, bo z tego co wiemy, dalej czekamy na kolejne, duże trzęsienie ziemi - przyznała.
Pytana, jak wspomina pierwsze, największe trzęsienie w nocy, Koyun przypomniała, że było to po godzinie czwartej. - Spaliśmy, obudził mnie mąż, trzęsienie trwało bardzo długo, było bardzo silne. Po tym wszystkim, jak przestał się telepać cały budynek, całe mieszkanie, to zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i uciekliśmy na zewnątrz i czekaliśmy, ponieważ trzęsień wtórnych było ponad dwadzieścia - opowiedziała.
Koyun zaznaczyła, że w Diyarbakir od czterech dni występują obfite opady śniegu. - Lotnisko było zamknięte, były zamknięte szkoły - wspomniała. - Teraz po południu była bardzo duża burza z piorunami, solidne opady deszczu, więc to na pewno utrudnia pracę ekipom, które próbują wydobyć ofiary będące pod gruzami - zauważyła.
Wilk: domy są tak zaprojektowane, żeby wytrzymały trzęsienie ziemi, jednak one się zawaliły
Gośćmi programu byli także doktor Wojciech Wilk, prezes Fundacji PCPM i ekspert ONZ w zakresie zarządzania kryzysowego, a także Przemysław Rembielak, wykładowca taktyki działań ratowniczych z Poznańskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej.
Doktor Wilk przekazał, że mieszkał w Gaziantep, miasta położonego około 30 kilometrów od epicentrum trzęsienia ziemi. - Miasto Diyarbakir jest położone około 350 kilometrów dalej, więcej jeżeli tam ludzie uciekli z domów, to proszę sobie wyobrazić, jak sytuacja wygląda dużo bliżej - zwrócił uwagę.
Dodał, że widział dziś zdjęcia położonego na wzgórzu, zniszczonego zamku w Gaziantep. - Ten zamek po prostu spadł, stoczył się po zboczach wzgórza. Zamku nie ma, został zniszczony wskutek trzęsienia ziemi. To pokazuje, jak potężne było to trzęsienie ziemi - podkreślił.
Wilk zwracał uwagę, że zniszczeniu uległy domu o budowie żelbetowej. - One są tak zaprojektowane, żeby wytrzymały trzęsienie ziemi, jednak one się zawaliły. Więcej jeśli mówimy tutaj o trzech tysiącach zawalonych domów w samej Turcji, to tam jest przynajmniej, średnio, dziesięć osób. Więc trzydzieści tysięcy osób potrzebuje ratunku - podkreślał.
Rembielak: siły ratunkowe na pewno nie będą wystarczające na tak dużej przestrzeni
Rembielak mówił w programie o akcji polskich strażaków, którzy wezmą udział w misji ratowniczej w Turcji.
- Plan polskich strażaków, że będą tam dziesięć dni, dwa tygodnie, to tylko zamiar. Sama akcja ratownicza powinna trwać kilka dni. Oczywiście szanse na przeżycie zawsze są, czasami wydobywano żywą ofiarę nawet po dwóch tygodniach od trzęsienia ziemi. I tak siły ratownicze na pewno będą próbować, ale na pewno nie będą wystarczające na tak dużej przestrzeni, przy tak dużym zaludnieniu - ocenił. - Można porównać ostatnie zdarzenie z Katowic, kiedy działania trwały dobę przy jednej, niewielkiej kamienicy - dodał.
CAŁA ROZMOWA JEST DOSTĘPNA W TVN24 GO:
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24