Po ostatnich skandalach z Donaldem Trumpem i po niedzielnej debacie z Hillary Clinton, Partia Republikańska zdaje się opuszczać swojego kandydata na prezydenta USA. Jej przywódcy skupiają się na wyborach do Kongresu. - Nie będę go bronił - powiedział republikański przewodniczący Izby Reprezentantów Paul Ryan.
W poniedziałek Paul Ryan poinformował, że "nie będzie bronił Trumpa", ani prowadził z nim kampanii przed wyborami. Na telekonferencji oświadczył, że zajmie się kampanią wyborczą do Izby Reprezentantów i będzie "promował program partii".
Także lider republikańskiej większości w Izbie Kevin McCarthy wezwał kongresmenów, aby skupili się na walce o własną reelekcję. W praktyce oznacza to zwykle, że członkowie Kongresu nie występują razem z kandydatem do Białego Domu na wiecach, a kierownictwo partii wspomaga finansowo ich batalię o reelekcję.
Republikanie dominują obecnie w obu izbach Kongresu: w Senacie, gdzie mają przewagę w stosunku 54 do 44 miejsc nad demokratami, i w Izbie Reprezentantów, gdzie przeważają większością 247 do 186 mandatów.
Przewiduje się jednak, że następujący ostatnio spadek poparcia dla Trumpa może skłonić wielu niezdecydowanych wyborców do głosowania na demokratycznych kandydatów do Kongresu. Przywódcy GOP obawiają się przejęcia tam większości przez demokratów.
Zapowiedzi liderów Partii Republikańskiej skrytykowała szefowa sztabu kampanii Trumpa Kellyanne Conway. Zarzuciła im hipokryzję mówiąc w wywiadzie dla telewizji MSNBC, że "niektórzy z nich" sami molestowali seksualnie kobiety.
Trump traci w sondażach
Z sondażu telewizji NBC przeprowadzonego po ujawnieniu taśm z rozmowami Donalda Trumpa - gdzie w wulgarnych słowach chełpi się on swymi podbojami seksualnymi - wynika, że gdyby wybory odbyły się dzisiaj, demokratyczna kandydatka Hillary Clinton wygrałaby wybory z przewagą 11 punktów procentowych.
Kilka dni wcześniej Clinton prowadziła różnicą tylko 4-5 pkt. procentowych. Podobny trend zarysował się w innych sondażach. W poniedziałek ośrodek badania opinii Reuters/Ipsos opublikował wyniki analizy prawdopodobnego głosowania w poszczególnych stanach. Na jej podstawie ocenia się, że Clinton ma już 95 procent szans na osiągnięcie w wyborach minimum 270 głosów elektorskich potrzebnych do zdobycia prezydentury.
Jeszcze w połowie września, przed pierwszą debatą telewizyjną obojga kandydatów, prawdopodobieństwo wygranej Clinton szacowano na 60 procent, a pod koniec września, po tej debacie – przegranej zdecydowanie przez Trumpa – na 85-90 procent. Niedzielne starcie telewizyjne prawdopodobnie zahamowało spadkowy trend poparcia dla Trumpa, ale go nie odwróciło – jego wynik oceniano na ogół na remis.
Autor: kło//plw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Nathan Congleton/Fllickr ( CC BY-NC-SA 2.0)