Będziemy się odwoływać od tego oszustwa - przekazał w piątkowym oświadczeniu Donald Trump. Dzień wcześniej ława przysięgłych w sądzie stanowym na Manhattanie w Nowym Jorku uznała byłego prezydenta winnym 34 zarzutów fałszowania dokumentacji biznesowej. Trump ocenił, że "był to absolutnie ustawiony proces". - Jeśli mogą zrobić to mnie, mogą to zrobić każdemu - powiedział.
W czwartek ława przysięgłych w sądzie stanowym na Manhattanie w Nowym Jorku uznała byłego prezydenta Donalda Trumpa winnym 34 zarzutów fałszowania dokumentacji biznesowej w związku z ukrywaniem zapłaty za milczenie aktorki porno Stormy Daniels podczas kampanii wyborczej 2016 roku na temat ich rzekomego stosunku seksualnego. Został tym samym pierwszym w historii prezydentem USA skazanym w sprawie karnej.
Trump: będziemy odwoływać się od tego oszustwa
Trump, ponownie ubiegający się o urząd, wygłosił w piątek oświadczenie w tej sprawie. Zapowiedział złożenie apelacji od czwartkowego rozstrzygnięcia. - Będziemy odwoływać się od tego oszustwa - zapewnił. Ocenił, że "był to absolutnie ustawiony proces". - Jeśli mogą zrobić to mnie, mogą to zrobić każdemu - powiedział Trump.
Stwierdził, że proces i wyrok w jego sprawie to wynik "współpracy z Białym Domem i Departamentem Sprawiedliwości". - To jest robione przez (prezydenta Joe) Bidena i jego ludzi. Nie wiem, czy Biden cokolwiek wie, czy zdaje sobie z czegokolwiek sprawę. Co nie zmienia faktu, że to on jest prezydentem - mówił.
Ocenił, że "nigdy nie powinno się to wydarzyć w przyszłości innym prezydentom". - Tu nie chodzi o mnie, chodzi o coś większego niż Trump, coś większego niż ja, coś większego niż moja prezydentura - mówił.
"Będziemy dalej walczyć"
- Opinia publiczna rozumie, o co tutaj toczy się gra. To jest absolutna parodia sprawiedliwości, ustawiony proces - kontynuował Donald Trump. - Będziemy dalej walczyć, Ameryka będzie znów wielka - przekazał.
- Chcą wygrać w sądach, bo wiedzą, że nie wygrają przy urnach - dodał. Powiedział także, że w ciągu 10 godzin od werdyktu ławy przysięgłych na jego kampanię wpłynęły darowizny w wysokości 49 milionów dolarów.
Wcześniej oświadczenie w tej sprawie wystosowali doradcy sztabu Trumpa - Chris LaCivita i Susie Wiles. "Zaledwie kilka minut po ogłoszeniu wyroku sfingowanego procesu nasz cyfrowy system pozyskiwania funduszy został przytłoczony wsparciem i mimo tymczasowych opóźnień w internecie spowodowanych dużym ruchem prezydent Trump zebrał 34,8 miliona dolarów od drobnych darczyńców" - zadeklarowali.
Trump atakuje sędziego i śledczych
Podczas trwającego ponad pół godziny wystąpienia były prezydent wielokrotnie atakował prowadzącego proces sędziego Juana Merchana - który zdecyduje o wymiarze kary dla niego - a także prokuratorów, świadków i cały wymiar sprawiedliwości.
Trump stwierdził, że Merchan "dosłownie ukrzyżował" jednego ze świadków zeznających na jego korzyść i wbrew faktom twierdził, że nie dopuścił do zeznań eksperta od spraw prawa wyborczego. - To jest człowiek, który wygląda jak anioł, ale faktycznie jest diabłem - dodał, mówiąc o sędzim.
Były prezydent twierdził też, że nowojorscy śledczy "zrujnowali życie" jego wieloletniego współpracownika Allena Weisselberga - dwukrotnie skazanego za przestępstwa podatkowe i krzywoprzysięstwo - zmuszając go do zeznań obciążających Trumpa.
- On poszedł na ugodę, bo nie chciał spędzić reszty życia w więzieniu. Żyjemy w państwie faszystowskim - oznajmił były prezydent. Trump zakończył oświadczenie, nie odpowiadając na pytania dziennikarzy, mimo że jego wystąpienie było zapowiadane jako konferencja prasowa.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/PETER FOLEY