Pracownikom fabryki świec w Mayfield w stanie Kentucky w USA, którzy w piątek po usłyszeniu ostrzegawczego sygnału przed tornadem chcieli opuścić budynek, grożono zwolnieniem z pracy - podaje NBC News. Firma zaprzecza tym doniesieniom.
Kentucky to najciężej dotknięty z ośmiu amerykańskich stanów, przez które w nocy z piątku na sobotę przeszło kilkadziesiąt trąb powietrznych. Gubernator stanu Andy Beshear potwierdził we wtorek śmierć 74 osób, w tym 12 dzieci. Najstarsza z ofiar śmiertelnych miała 98 lat. Ośmiu osób nie udało się nadal zidentyfikować. - Mieszkańcy zachodniego Kentucky doznali niewypowiedzianej traumy - oświadczył Beshear.
Pracownicy fabryki świec chcieli opuścić budynek
Amerykańskie media podają nowe szczegóły tragedii. Kiedy w piątek zbliżało się tornado, niektórzy pracownicy fabryki świec, Mayfield Consumer Products (MCP), chcieli opuścić budynek po usłyszeniu syreny. Według co najmniej pięciu z nich przełożeni ostrzegli ich, że zostaną zwolnieni, jeśli wyjdą przed zakończeniem zmiany - podało NBC News.
Jak poinformowała stacja, na wieść o nadchodzącym żywiole 15 pracowników prosiło, by szefowie pozwolili im schronić się w domach. Niektórzy w obawie o bezpieczeństwo, gdy spotkali się z odmową, wyszli nie zważając na reperkusje. "Zginęło co najmniej osiem osób. Zakład został zrównany z ziemią, a po fabryce pozostały jedynie gruzy" – podkreśliło NBC News.
Pierwszy ostrzegawczy dźwięk syren rozległ się tam w piątek około godz. 17.30. Tornado nadeszło kilka godzin później.
"Jeśli wyjdziesz, najprawdopodobniej zostaniesz zwolniony". Firma zaprzecza zarzutom
21-letnia pracownica tej firmy McKayla Emery, która doznała obrażeń, mówiła w szpitalu, że została w zakładzie, aby dodatkowo zarobić, ale inni chcieli pójść do domu. Usłyszeli jednak od szefów, że mogą być zwolnieni z pracy.
- Jeśli wyjdziesz, najprawdopodobniej zostaniesz zwolniony. (…) Słyszałam to na własne uszy - przekonywała.
Potwierdzili to inni pracownicy, w tym 20-letni Elijah Johnson, który z kilkoma kolegami chciał się udać do domu. - Poprosiłem o pozwolenie na wyjście, a oni powiedzieli, że zostanę zwolniony. (…) Nawet przy takiej pogodzie jak teraz, wciąż zamierzacie mnie zwolnić? – zapytał. - "Tak", odparł kierownik - cytuje Johnsona NBS News dodając, że firma zaprzecza zarzutom.
- To absolutna nieprawda. (…) Mamy politykę obowiązującą od początku istnienia COVID-19. Pracownicy mogą odejść w dowolnym momencie i wrócić następnego dnia – argumentował Bob Ferguson, rzecznik MCP.
Źródło: NBC News, PAP