Wystąpieniem prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro zainaugurowano debatę generalną na 75. Sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych. Zabierający głos poruszali przede wszystkim problemy walki z koronawirusem i globalizacji. Mówili o zagrożeniach wynikających z podziałów.
Z powodu pandemii COVID-19 przeważająca większość światowych przywódców nie bierze osobiście udziału w jubileuszowej Sesji Zgromadzenia Ogólnego w nowojorskiej siedzibie ONZ. Audytorium Zgromadzenia Ogólnego było we wtorek niemal puste. Przemówienia liderów odtwarzano z nagrań wideo.
- W świecie wywróconym do góry nogami sala Zgromadzenia Ogólnego przedstawia jeden z najdziwniejszych widoków. Pandemia zmieniła nasze coroczne spotkanie nie do poznania. Ale dzięki temu stało się ważniejsze niż kiedykolwiek – oświadczył sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych Antonio Guterres, przekonując, że świat zmierza w bardzo niebezpiecznym kierunku. - Podział technologiczny i gospodarczy grozi nieuchronnym przekształceniem się w podział geostrategiczny i militarny. Musimy tego unikać za wszelką cenę - dodał.
We wtorek w debacie generalnej przemawiali też między innymi prezydenci Rosji, Francji i Turcji, Władimir Putin, Emmanuel Macron i Recep Tayyip Erdogan. W środę wśród występujących będzie prezydent Andrzej Duda.
Brazylia "liderem w ochronie lasów tropikalnych"
Wielu dyplomatów obawiało się, że wymuszone przez koronawirusa wirtualne zgromadzenie liderzy wykorzystają jako okazję do zwracania się raczej do swoich obywateli, aniżeli innych przywódców światowych. Niektóre media zauważyły tę tendencję między innymi w przemówieniu Jaira Bolsonaro.
Wyrażając smutek z powodu każdej ofiary śmiertelnej COVID-19, zaznaczył, że w obliczu pandemii jego kraj wyasygnował po 1000 dolarów dla najbiedniejszych 65 milionów ludzi. Nazwał to "największym programem pomocy w Brazylii i być może jednym z największych na świecie". - 400 milionów dolarów przeznaczono na badania, rozwój i produkcję szczepionki Oxford w Brazylii. Szpitalom nie brakowało środków do obsługi pacjentów z zakaźną chorobą - zapewniał.
Chwalił brazylijski agrobiznes i kierowców ciężarówek – dwie kluczowe, wspierające go grupy. Przypomniał, że mimo światowego kryzysu produkcja rolna w Brazylii nie została wstrzymana. Rolnicy produkowali żywność dla ponad miliarda ludzi. - Nasi kierowcy ciężarówek, pracownicy morscy, portowi i lotnicy gwarantowali pełną aktywność całego łańcucha logistycznego i dystrybucję w kraju i na rynki eksportowe – wyliczał.
Mówił o prężnym i dobrze prosperującym agrobiznesie, twierdząc, że szanuje najlepsze przepisy dotyczące ochrony środowiska w świecie. Uznał za dezinformację wiadomości o pożarach w rejonie mokradeł Amazonii i Pantanalu. Bolsonaro obwiniany jest za przymykanie oczu na nielegalnych farmerów i spekulantów ziemią, którzy ją podpalają, aby zwiększyć jej wartość do wykorzystania w rolnictwie. - Jesteśmy ofiarami jednej z najbardziej brutalnych kampanii dezinformacyjnych w Amazonii i Pantanalu. Jesteśmy liderami w ochronie lasów tropikalnych - utrzymywał.
"Musimy pociągnąć do odpowiedzialności Chiny"
"W 75 lat po zakończeniu drugiej wojny światowej i założeniu ONZ po raz kolejny prowadzimy wielką globalną walkę" - zaczął swoje odtworzone w siedzibie ONZ w Nowym Jorku nagranie prezydent USA Donald Trump. Koronawirusa nazwał "niewidzialnym wrogiem" oraz "chińskim wirusem".
Amerykański przywódca ocenił, że z powodu epidemii w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono "największą mobilizację od czasów II wojny światowej". Wskazał przy tym na masową produkcję respiratorów oraz to, że trzy potencjalne szczepionki na COVID-19 są w fazie testów klinicznych.- Rozdysponujemy szczepionkę, pokonamy wirusa, zakończymy pandemię. Wejdziemy w nową erę bezprecedensowego bogactwa, współpracy i pokoju - obiecał Trump.
- W dążeniu do tej jasnej przyszłości musimy pociągnąć do odpowiedzialności państwo, które wypuściło tę zarazę na świat: Chiny - wezwał amerykański prezydent. Zarzucił przy tym władzom w Pekinie, że w pierwszych tygodniach epidemii nie zakazały ruchu lotniczego z Chin.
Ubiegający się w listopadzie o reelekcję amerykański prezydent ponowił także oskarżenia wobec Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). - Chiński rząd i WHO, która jest właściwie kontrolowana przez Chiny, fałszywie deklarowały, że nie ma dowodów na zakażanie się człowieka od człowieka - powiedział. Potem, jak dodał, "fałszywie mówili, że ludzie bez symptomów nie zakażają".
Chiny nie chcą "upolityczniania" walki z koronawirusem
Xi Jinping, przywódca Chin, oświadczył, że "świat nie może upolityczniać walki z koronawirusem" i ostrzegał przed niebezpieczeństwem "zderzenia cywilizacji". Podkreślił, że żaden kraj nie powinien "mieć prawa robić, co mu się podoba i być hegemonem, tyranem lub szefem świata".
W nawiązaniu do napięcia w relacjach z Ameryką, oświadczył, że Chiny "nie mają zamiaru walczyć z żadnym krajem w zimnej wojnie ani w gorącej". - Będziemy nadal zawężać różnice i rozwiązywać spory z innymi w drodze dialogu i negocjacji. Nie będziemy zabiegać o to, by rozwijać tylko siebie, ani angażować się w grę, w której wygrywa tylko jedna strona - zapewniał Xi.
Odniósł się do pandemii także w kontekście globalizmu. Zaapelował, aby w batalii z COVID-19 przyznać wiodącą rolę Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). - W obliczu wirusa powinniśmy wzmocnić solidarność i przejść przez to razem. Powinniśmy podążać za wskazaniami nauki. Każda próba upolitycznienia problemu lub stygmatyzacji musi zostać odrzucona – nawoływał.
Xi ogłosił przekazanie ONZ 50 milionów dolarów na fundusz batalii z COVID-19. Przestrzegł też przed walką z globalizacją. - Zakopywanie głowy w piasek jak struś lub próba walki z globalizacją włócznią Don Kichota będą sprzeczne z historycznym trendem. Świat nigdy nie powróci do izolacji i nikt nie może zerwać więzi między krajami - powiedział.
"Życie jest trudne w ramach sankcji"
Prezydent Iranu Hasan Rowhani przekonywał, że nie będzie można uporać się z globalnymi problemami bez "globalnego uczestnictwa". Mówił, że jego kraj, stojący podobnie jak cały świat w obliczu trudności związanych z pandemią, zamiast korzystać z partnerstwa i kooperacji, boryka się z skutkami sankcji "narzuconych z bezceremonialnym pogwałceniem Karty Narodów Zjednoczonych, porozumień międzynarodowych oraz rezolucji Rady Bezpieczeństwa nr 2231".
Zdaniem Rowhaniego Iran przez dekady płacił wysoką cenę za wolność i wyzwolenie spod dominacji i despotyzmu. Zapewniał, że w obliczu zaostrzonych napięć USA nie mogą narzucić jego krajowi ani negocjacji, ani wojny. - Życie jest trudne w ramach sankcji. Jednak trudniejsze jest życie bez niezależności - dodał.
Porównał sytuację swojego kraju z położeniem Afroamerykanina George'a Floyda, przygwożdżonego kolanem do ziemi na śmierć przez policjanta w Minneapolis. - Natychmiast rozpoznajemy stopy jako stopy arogancji na szyi niepodległych narodów – zauważył, dodając, że Iran nie jest kartą przetargową w amerykańskich wyborach i polityce wewnętrznej. - Jakakolwiek administracja USA po zbliżających się wyborach nie będzie miała innego wyjścia, jak ustąpić w obliczu żywotności narodu irańskiego – oznajmił.
Źródło: PAP