Setki ukraińskich żołnierzy zaginęły bez wieści na terenach kontrolowanych przez rosyjskich rebeliantów - alarmują rodziny i organizacje pozarządowe. Dzięki aktywności wolontariuszy szukających zaginionych udało się już ustalić, że "zaginieni bez wieści" w większości przebywają w Rosji. Ranni i wyczerpani są bezprawnie i w tajemnicy przetrzymywani w więzieniach, zdrowi są niewolnikami na Kaukazie Północnym. W okupowanej części Donbasu powstał prawdziwy przemysł handlu ludźmi.
Rosjanie ignorują wszelkie reguły i prawo. Fakt przetrzymywania obywateli ukraińskich w swoich więzieniach trzymają w tajemnicy. Nie informują ani rodzin jeńców, ani służb konsularnych Ukrainy.
Portal Open Russia rozmawiał z koordynatorką poszukiwań zaginionych, ukraińską wolontariuszką i dziennikarką Anną Iwinską.
Wywożą do Rosji
- Niektórzy z uwolnionych jeńców, na przykład ci, którzy wpadli do niewoli jeszcze latem ubiegłego roku pod Iłowajskiem, opowiadają, że nie raz przewożono ich przez granicę do Rosji - mówi Iwinska. I to nie tylko do bliskiego Donbasowi Rostowa nad Donem, ale też w głąb Rosji, gdzie trzymano ich w licznych więzieniach i koloniach karnych. Część z nich wracała potem do okupowanej części Donbasu, ale na przykład ranni pozostawali w rosyjskich więzieniach.
- Rosyjscy weterani z wojny afgańskiej pomogli nam odnaleźć w różnych więzieniach Moskwy i Rostowa dziesiątki jeńców z naszej listy (lista zaginionych - red.). Większość z nich znajduje się tam z ranami lub w ciężkim stanie. Co więcej, chcą się ich "jak najszybciej pozbyć". Wiadomo też, że często ich przewożą z miejsca w miejsce, "tasują", przerzucając przez granicę i z powrotem - opowiada wolontariuszka.
Fikcyjne zarzuty
Siergieja oskarżają, tak jak Sawczenko, o nielegalne przekroczenie granicy, choć przecież tak naprawdę to siłą go przewieźli przez granicę. Oskarżają go też o posiadanie broni. Chociaż znów: jak w niewoli można mieć broń? Anna Iwinska
Znane są przypadki, kiedy wobec jeńców wszczynano sprawy karne. O nawigatorce Sawczenko wie cały świat. Tymczasem są inne, nieznane niemal sprawy. Iwinska przytacza historię Mykoły Karpiuka, lidera nacjonalistycznej ukraińskiej partii UNA-UNSO (obecnie wchodzi w skład Prawego Sektora), który od ponad ośmiu miesięcy znajduje się w więzieniu w Jessentukach w Rosji. Jest oskarżony z art. 209 kodeksu karnego Federacji Rosyjskiej: "udział w zbrojnej organizacji przestępczej".
Iwinska opowiada też historię wolontariusza Siergieja Rudniewa:
"Po walkach o lotnisko w Doniecku do niewoli dostało się kilkudziesięciu ukraińskich żołnierzy. Zacharczenko oświadczył ich krewnym: przyjeżdżajcie po swoich, oddamy. Do Doniecka wyjechała żona jednego z więzionych 'cyborgów'. Towarzyszyło jej trzech przyjaciół, wśród nich 'afganiec' (weteran wojny w Afganistanie) Siergiej Rudniew. Ale już w Gorłówce ich wszystkich uwięzili. Zaczęły się trudne rozmowy o wymianie. Żonę z trudem wydostano z niewoli, jednego jej przyjaciela wywieźli do Rosji, ale zwrócili. Rudniewa wywieźli do więzienia w mieście Tichoreck (między Rostowem a Krasnodarem na południu Rosji). Nie wiadomo, gdzie znajduje się trzeci wolontariusz. Siergieja oskarżają, tak jak Sawczenko, o nielegalne przekroczenie granicy, choć przecież tak naprawdę to siłą go przewieźli przez granicę. Oskarżają go też o posiadanie broni. Chociaż znów: jak w niewoli można mieć broń?".
Niewolnicy na Kaukazie
Organizacje poszukujące zaginionych w Donbasie szacują, że przez granicę do Rosji wywieziono nie mniej niż 700 obywateli Ukrainy. Z tego ok. 200-400 wciąż jest więzionych na terytorium rosyjskim.
- Są relacje, że wielu z nich wywieziono na Kaukaz. Nie możemy powiedzieć dokładnie, ilu z nich jest tam teraz, bo na Kaukazie nie trzyma się ich już w więzieniach. Według pewnych danych są wykorzystywani jako "siła robocza" - mówi wolontariuszka.
Siedmiu Ukraińców, wziętych do niewoli żołnierzy, udało się odnaleźć w Adygei. Informacje napływają też z innych republik północnokaukaskich: Dagestanu, Osetii, Karaczajewo-Czerkiesji. - Są jeńcy, którzy dzwonili do rodzin z tego regionu właśnie. Ustalamy miejsce ich pobytu według numerów i sieci telefonicznych - mówi Iwinska.
"Targ niewolników"
Kluczową rolę w handlu ludźmi odgrywają przygraniczne miasta Swierdłowsk i Krasnodon. Właśnie stamtąd wyjeżdżają do Rosji samochody z jeńcami. Lokalna ludność donosi, że jeńcami handluje się tam jak "siłą roboczą".
W Swierdłowsku znajduje się "punkt przeładunkowy", skąd wyjeżdżają samochody z "zaginionymi bez wieści" ku przejściu granicznemu Gukowo. Pod Krasnodonem, także położonym blisko granicy, do niedawna znajdował się tzw. targ niewolników. Cena wywoławcza za jednego wynosiła 500 dolarów. "Kupionych" wywożono do Rosji przez przejście graniczne Izwarino. Jak pokazują dane billingów, ostatecznie trafiali na Kaukaz Północny.
Autor: //gak / Źródło: openrussia.org, tvn24.pl