Po poddaniu się uzbrojonej grupy, która przez dwa tygodnie okupowała komisariat w Erywaniu, prezydent Armenii Serż Sarkisjan obiecał w poniedziałek "radykalne zmiany" w kraju. Zapowiedział, że nie pozwoli na użycie siły, która "zniszczy podstawy państwa".
- Jest jasne, że trzeba przyspieszyć wprowadzenie radykalnych zmian w społeczeństwie obywatelskim i życiu politycznym - powiedział prezydent na spotkaniu z przedstawicielami partii politycznych, wyznań i społeczeństwa obywatelskiego. - Tak, władza w Armenii nie jest idealna. Tak, jest wiele luk i złożonych problemów. Naszym zadaniem jest, aby je jak najszybciej uregulować. Nikt jednak nie ma prawa niszczyć podstaw państwa, problemów w Armenii nie rozwiązuje się bronią i przemocą. Erywań to nie Bejrut ani Aleppo. Mówię "nie" terroryzmowi - podkreślił Sarkisjan.
Okupowany posterunek i zamieszki
W niedzielę uzbrojeni mężczyźni, którzy od dwóch tygodni okupowali posterunek w Erywaniu, poddali się.
Grupa, która przetrzymywała tam zakładników, domagała się uwolnienia więźniów politycznych, w tym Żirajra Sefiljana - koordynatora opozycyjnej inicjatywy społecznej "Założycielski Parlament". Chciała też ustąpienia prezydenta Sarkisjana. W trakcie opanowywania posterunku zabito jednego policjanta. Zwolennicy skrajnej opozycji przeprowadzili w Erywaniu na znak solidarności z tą grupą znaczące demonstracje. Doszło do zamieszek. Służba bezpieczeństwa Armenii ogłosiła w poniedziałek, że zatrzymano łącznie 47 osób, w tym 24 związane z wzięciem zakładników na komisariacie. Prezydent obiecał w poniedziałek "otwarty proces" oskarżonych oraz "obiektywne śledztwo". Zapewnił, że niedawne zmiany konstytucyjne doprowadzą do "jedności narodowej", koniecznej do reformowania kraju. Reforma konstytucyjna, która zmieniła w grudniu ubiegłego roku w referendum ustrój prezydencki na parlamentarno-gabinetowy, została potępiona przez opozycję, uważającą, że w ten sposób prezydent przedłuży sobie rządy, bo w 2018 roku kończy się jego druga, ostatnia kadencja i zostanie potem premierem.
Autor: kg/kk / Źródło: PAP