Tajwan, który nie ma kontaktów dyplomatycznych z większością krajów, zdołał po raz pierwszy doprowadzić do ekstradycji swojego obywatela. Poszukiwany za defraudacje mężczyzna przebywał w Polsce, a na wyspę wrócił w styczniu - podaje AFP.
Tajwańczyk, którego zidentyfikowano tylko z nazwiska, Liu, podejrzany jest o międzynarodowe defraudacje w sektorze telekomunikacji. W Polsce został zatrzymany w 2017 roku, a polskie władze podjęły początkowo decyzję o jego ekstradycji do Chin.
Jednak Liu odwołał się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC), który nie zgodził się na wydanie go Pekinowi - przekazało tajwańskie ministerstwo sprawiedliwości.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Tortury i śmierć dla zwykłego przestępcy? "Polskie sądy zadowoliły się pisemkiem totalitarnego reżimu"
W 2023 roku Tajwan zwrócił się oficjalnie do Polski o wydanie Liu. "To po raz pierwszy nasz kraj zdołał doprowadzić do ekstradycji z innego kraju uciekiniera (z Tajwanu)" - podkreślił w komunikacie resort sprawiedliwości.
Ekstradycja możliwa dzięki porozumieniu z 2021 roku
Ekstradycja była możliwa dzięki umowie między Tajpej i Warszawą, dotyczącej "współpracy prawnej w kwestii spraw karnych", która została podpisana przez przedstawicielstwa obu krajów, pełniące funkcje ambasad de facto. Porozumienie to weszło w życie w 2021 roku.
Tajwańskie ministerstwo spraw zagranicznych oświadczyło, że sprawa Liu dowodzi "determinacji rządu, dotyczącej walki z przestępczością międzynarodową i jego zaangażowania na rzecz światowego bezpieczeństwa publicznego".
Chiny, które uznają Tajwan za część Chińskiej Republiki Ludowej i dążą do przejęcia nad nim kontroli, występowały już wielokrotnie do wielu państw o ekstradycję tajwańskich obywateli i domagały się, by nie przekazywano ich władzom Tajwanu - wyjaśnia AFP.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock