Tysiące ludzi przeszły ulicami Bangkoku. Niedziela była kolejnym dniem antyestablishmentowych protestów w Tajlandii. Tłum zebrał się przed jednostką wojskową kontrolowaną przez króla. Podczas wiecu jeden z jego przywódców przekonywał, że królewski pułk powinien przejść na stronę protestujących, by bronić obywateli.
Tysiące protestujących przemaszerowały w niedzielne popołudnie pod koszary na przedmieściach tajlandzkiej stolicy, gdzie stacjonuje 11. Pułk Piechoty. W 2019 r. jednostka ta przeszła pod bezpośrednią komendę króla, krytykowanego za zbytnie wzmocnienie swojej władzy i brak konstytucyjnej odpowiedzialności.
Policja zabezpieczyła teren koszar drutem kolczastym i otoczyła kordonem, demonstranci nie próbowali go jednak forsować. Podczas wiecu jeden z jego przywódców, Parit Chiwarak powiedział, że królewski pułk powinien przejść na stronę protestujących, by bronić obywateli.
Chcą "skończenia z feudalizmem"
Uczestnicy zgromadzenia domagali się reformy sił zbrojnych i tajskiej monarchii, wzywając do "skończenia z feudalizmem". Ponowili także żądania uchwalenia nowej konstytucji. Jak podkreślają liderzy protestów, obecna ustawa zasadnicza została napisana przez ludzi, którzy przeprowadzili wojskowy zamach stanu w 2014 roku i dzięki temu wygrali później wybory.
Podczas marszu zorganizowanego w sobotę do tysięcy młodych ludzi dołączyły także inne grupy, w tym członkowie związków zawodowych. Tłum zebrał się przed jednym z centrów handlowych i przeszedł do ważnego skrzyżowania na przedmieściach Bangkoku, wznosząc hasła skierowane przeciwko rządowi i policjantom, których nazwano m.in. "sługami dyktatorów".
W piątek demonstranci spalili portrety generałów stojących na czele historycznych zamachów stanu. Od czasu obalenia monarchii absolutnej w 1932 roku i wprowadzenia w państwie formalnie demokratycznego ustroju tajscy wojskowi przeprowadzili kilkanaście udanych przewrotów.
W wyniku ostatniego z nich w 2014 roku władzę przejął przywódca junty, generał Prayuth Chan-ocha. Pięć lat później kierowana przez niego partia wygrała częściowo wolne wybory, a on sam rządzi od tamtej pory jako cywilny premier, pozostając w ścisłym sojuszu z tronem.
Masowe protesty
Masowe antyestablishmentowe protesty zapoczątkowały latem tajlandzkie organizacje studenckie. Ich uczestnicy domagają się ustąpienia blisko związanego z armią rządu, który pozostaje w ścisłym sojuszu z tronem. Chcą też demokratycznych reform, w tym zmian w konstytucji, ograniczenia roli monarchy i złagodzenia prawa o obrazie majestatu. Przekonują, że choć w Tajlandii od 1932 roku formalnie panuje ustrój demokratyczny, to dziedziczni władcy zachowali zbyt duże wpływy.
Źródło: PAP