- Byłam wściekła, że nazistom wolno tak po prostu chodzić po ulicach - tłumaczyła swoją reakcję na niedzielny marsz neonazistów w szwedzkim Borlange Tess Asplund. Zdjęcie czarnoskórej 42-latki, która samotnie próbuje powstrzymać jednolicie ubranych mężczyzn, obiegło cały świat. W "24 Godzinach" w TVN24 BiS Asplund nie zachęcała jednak, by iść w jej ślady. - Trzeba reagować, ale inaczej - podkreśliła, przyznając, że miała tego dnia wiele szczęścia.
W niedzielę ulicami szwedzkiego Borlange przeszedł marsz kilkuset mężczyzn z prawicowej organizacji Nordycki Ruch Oporu (NRM). Na drodze spontanicznie stanęła im 42-letnia Tess Asplund, która uniosła do góry zaciśniętą pięść. Zdjęcie dokumentujące ten gest obiegło media na całym świecie.
Uczestnicy marszu nie zdążyli zareagować. Kobieta szybko bowiem została odciągnięta na bok przez służby porządkowe.
- Stałam razem z innymi aktywistami, a oni zaczęli się zbliżam. Byłam wściekła, że nazistom wolno tak po prostu chodzić po ulicach. To był impuls - opowiadała o niedzielnych wydarzeniach w rozmowie z "24 Godzinami" w TVN24 BiS.
Jak wyjaśniała, od ponad 26 lat zajmuje się walką z ksenofobią i rasizmem, a wzorem jest dla niej Nelson Mandela. - Stanęłam przed nimi i wyciągnęłam przed siebie pięść. Chciałam pokazać, że liczy się sprzeciw, a nie ich nienawiść. Byłam wściekła - wspominała marsz.
"Nie zastanawiałam się nad tym, co właściwie się stało"
Zapytana o to, czy odczuwała strach, przyznała, że nie myślała o tym. - Patrzyłam na jednego z nich, który stał w pierwszym rzędzie. On gapił się na mnie - relacjonowała.
- Szybko pojawiła się policja, która poprosiła, żebym odsunęła się na bok. Byłam tam z kilkudziesięcioma innymi aktywistami. Nie zastanawiałam się nad tym, co właściwie się stało - podkreśliła.
Jeszcze tego samego dnia Asplund wróciła pociągiem do domu. Dopiero następnego dnia zdała sobie sprawę, że zdjęcie, którego jest bohaterką obiega właśnie świat. - Zobaczyłam je wszędzie, na Facebooku, w mediach. Patrzyłam na to wszystko i myślałam: ok… A już potem zaczęło się szaleństwo, wielkie zainteresowanie. Szczerze mówiąc, ja go nie rozumiem - zaznaczyła. - Ja po prostu byłam wściekła na tych nazistów - tłumaczyła.
Aspund podkreśliła, że należy w takich sytuacjach reagować. Przyznała jednak, że zalecałaby wybór innej metody. - Kiedy zrozumiałam, co zrobiłam, pomyślałam, że być może nie była to najlepsza decyzja, bo to są niebezpieczni ludzie. Miałam mnóstwo szczęścia, że nie ucierpiałam, nic mi nie zrobili - zaznaczyła. - Już wcześniej mnie nie lubili, a teraz już zupełnie za mną nie przepadają. Więc nie róbcie tego co ja. Miałam tego dnia mnóstwo szczęścia - zauważyła.
Autor: kg\mtom / Źródło: TVN24 BiS